Świat, który zastaliśmy po przebudzeniu niezbyt przypominał ten, w którym układaliśmy się do snu. Poetycko mówiąc, Kaukaz wstrzymał oddech. Nie wiało. Po kilkudziesięciu godzinach nieprzerwanego wichru wywoływało to poczucie osobliwego braku. W dodatku wessało gdzieś chmury i oto nad namiotem masyw Kazbeka rysował się teraz w całej swej okazałości. Wpatrywaliśmy się weń z zachwytem.
warto kliknąć