|
|
|
|
|
|
|
|
Rowerem wokół Jeziora Wiktorii |
Opuszczam rano Narok. Pogoda fantastyczna. Droga prowadzi przez busz. Słucham ptaków i nie jestem w stanie sobie wyobrazić czekających mnie wkrótce polskich mrozów. Po dwóch godzinach jazdy pod górę zatrzymuję się i czekam na Jonesa.
warto kliknąć
|
|
W Kisumu po raz pierwszy zanurzam rękę w Jeziorze Wiktorii, potem już cały czas czuję bliskość jeziora i zapach ryb. Są dni kiedy jadę sto metrów od linii brzegowej, zatrzymuję się wtedy i pływam. Świetnie radzę sobie w takich miastach jak milionowa Kampala i trzy razy większe Nairobi. Uwielbiam przeciskać się między samochodami, wyprzedzać je, startować szybciej od nich. W tej ludzkiej dżungli nie śmiem tylko wyciągać mojego aparatu fotograficznego. Mam w swojej pamięci wiele pięknych obrazów, których z różnych powodów, nie udało mi się zamknąć w kadrze. Do kolekcji zdjęć, których nigdy nikt nie zobaczy, dorzucam kolejne dwa z Kampali.
warto kliknąć
|
Codziennie mijam setki dzieci, które na mój widok krzyczą - Muzungu, - Muzungu. Kiedyś widziałam bawiące się dziecko, które podskakując do góry kręciło się równocześnie w kółko. Na mój widok zatrzymało się na sekundę w powietrzu, zupełnie oniemiałe. Codziennie macham do tych uśmiechniętych twarzyczek, czasem odrywam od kierownicy obie ręce i macham do tych po prawej stronie drogi i do tych po lewej stronie drogi równocześnie.
warto kliknąć
|
Dziennie robię około 90 kilometrów, tylko dwa razy udaje mi się przejechać ponad sto dziesięć kilometrów. Mam świetny rower od sponsora i znakomitą kondycję, nad którą pracowałam w Polsce przez siedem miesięcy i mogłabym przejeżdżać dziennie z łatwością drugie tyle. Jones ma rozpadający się, ciężki rower, gorszą formę i diametralnie inne spojrzenie na świat.
warto kliknąć
|
Następnego dnia budzi mnie czerwona poświata i orzeźwiające powietrze. Przed pójściem spać odsunęłam zasłony, aby móc lepiej słyszeć, przez moskitiery w oknach, nocny koncert zwierząt. Takiego jednak koncertu ptaków, małp i hipopotamów, jak dwa lata wcześniej nad Jeziorem Baringo, już nie usłyszałam.
warto kliknąć
|
Nad Jeziorem Naivasha wracają wspomnienia sprzed dwóch lat. Byłam tutaj z polskim pilotem, minęłam właśnie camping, na którym spaliśmy dwie noce pod rząd i na którym to campingu zostawiłam mój ulubiony niebieski ręcznik. Zastanawiam się nad duchowym światem Afrykanina. Kto jest bardziej przesądny, ja czy Jones? W moim domu mówi się, że jeżeli zostawisz jakąś rzecz w danym miejscu, to wrócisz tam. Ja w to wierzę i wróciłam.
warto kliknąć
|
|
|
|
|
|
|