|
|
|
|
|
|
|
|
Australia w poprzek |
"Zielone mrówki" - Aborygeni robią z nich lemoniadę cytrynową.
Wodne bawoły... Nie są rdzennymi mieszkańcami. Potrafią być bardzo niebezpieczne dla człowieka. Na szczęście są odseparowane od miejsc, gdzie przebywają turyści.
warto kliknąć
|
|
Jestem już 100 km na południe od Darwin: Litchfield NP i krótka, łatwa dwudniowa piesza trasa Tabletop Range... Podziwiam też Wodospad Wangi Falls i naturalny basen pod nim. Również kopiec termitów magnetycznych. Termity to tzw. "białe mrówki", choć od fachowej biologicznej strony bliższe są karaluchom (brrrr), niż mrówkom!
warto kliknąć
|
Ze środka kontynentu chciałem się dostać do Pilbary na zachodzie. Szukałem możliwości. A to wcale nie takie proste. Dzielą te rejony najbardziej dzikie i nieznane rejony Australii - pustynie, z Wielką Piaszczystą na czele. Myślę sobie: trudno, trzeba zapłacić za samolot, ale przynajmniej zobaczę z powietrza te wyjątkowo tajemnicze rejony... Nic z tego, żadne samoloty nie latają bezpośrednio z Alice na zachód (1700 km). Poleciałem więc okrężną, jedyną drogą przez Perth (od dwóch miesięcy czekała tutaj na mnie trudna do dostania mapa topograficzna z Karijini): łącznie to 3000 km. Zobaczyłem głównie nie-piaskową Wielką Pustynię Victorii z wysokości 7000 m.
warto kliknąć
|
Od początku mojej ciekawości Australią, pustynie są w centrum zainteresowań. Do niedawna nie miałem pojęcia, iż Pustynia Australijska (w jej skład wchodzą cztery połączone pustynie) jest największa, zaraz po Saharze.
warto kliknąć
|
Ślad moich planów ściągnięcia ludzi z kraju - koperty A4 pełne materiałów dla podniesienia motywacji, by wydać całą górę pieniądzorów... Tak zaczyna się wielka przygoda z Australią – z tymi wszystkimi wspaniałymi miejscami... Na wyprawę wyruszam jednak sam... Oto zapisane przez aparat wspomnienia...
warto kliknąć
|
|
|
|
|
|
|