Ch 7; Chengdu
| Michał Mielnikow
|
|
14 lipca
Rano obudziliśmy się w pociągu i do wieczora graliśmy w karty i szachy podziwiając przy tym piękne widoki za oknem... Chengdu to jedno z większych miast w Chinach i słynie ze znanego w całym kraju Instytutu Pandy Wielkiej, która zresztą jest symbolem tego kraju i nie jeden człowiek został już ukarany karą śmierci, gdy upolował to zwierzę.
Niedaleko znajduje się także rezerwat Pandy Wielkiej, jednak podobno nie łatwo zobaczyć to zwierzę. Po przyjeździe do tej ogromnej metropolii udało nam się przyłączyć do grupy Anglików jadących do Tybetu, którzy udawali się do hostelu, w którym my również chcieliśmy spać. Przyjechał po nich specjalny autobus, do którego również wsiedliśmy.
Po zameldowaniu się w schronisku poszliśmy na kolację a potem spać. Spaliśmy w zbiorowej sali dla chyba 20 osób, na mięciutkich materacach rozłożonych na podłodze. Po nocy spędzonej w pociągu i spaniu na siedząco czuliśmy się tu jak w jakimś pięciogwiazdkowym hotelu.
15 lipca
Gdy rano wstaliśmy okazało się, że Dominikowi bardzo zaszkodził sos, którym polewał sobie kaczkę poprzedniego dnia podczas kolacji i w ogóle nie mógł spać, gdyż tak bardzo bolał go brzuch. Na szczęście pomogła mu jakaś starsza kobieta dając ohydny napój, który okazał się doskonałym lekarstwem na poważne zatrucia. Krzysiek został z Dominikiem w hostelu a reszta poszła kupować bilety autobusowe do Kandingu.
Spotkaliśmy po drodze jakąś dziewczyną chcącą poćwiczyć swój angielski oprowadzając nas po mieście. Oczywiście zgodziliśmy się, bo ułatwiało nam to bardzo dotarcie do dworca autobusowego.
Chengdu zrobiło na nas bardzo złe wrażenie. Wszyscy stwierdziliśmy, że jest to puste, bezduszne miejsce, gdzie ludzie zapominają o swych korzeniach, myśląc jedynie o pieniądzach. Jest tak niestety chyba w każdym większym chińskim mieście. W miastach tych widać jedynie przepych i tłumy ludzi przemierzających wielkie i głośne ulice. Jedyną rzeczą, jaką zobaczyliśmy tu i która pozostanie nam na dłużej w pamięci, jest wielki betonowy pomnik Mao, który jednak nie zrobił na nas oszołamiającego wrażenie.
Smutne jest tu także zjawisko, burzenia starych budynków, w których niejednokrotnie mieszkają ludzie od kilku pokoleń na rzecz wielkich betonowych bloków. Ci biedni staruszkowie przesiedlani są do tych betonowych wieżowców i nie mogą się tam odnaleźć.
Niestety musieliśmy tu zostać dwie noce, gdyż nie udało nam się kupić biletów autobusowych na wcześniejszy dzień. Po kupieniu biletów wróciliśmy do reszty naszej ekipy, zjedliśmy coś i poszliśmy spać.
Źródło: informacja własna
|