W drodze do Chile spędzili¶my dwa miłe dni w Rio de Janeiro. Dostali¶my obskurny pokój z jaszczurkami łaż±cymi po ¶cianie. Ale miasto jest przepiękne - leniwi ludzie, półnagie kobiety, nagie prostytutki, a nad tym wszystkim Jezus rozkłada ręce. Wiele wspaniałych budowli i... potworny upał (+ 40 stopni C) po polskich mrozach.
Od nocy z czwartku na pi±tek buszujemy po Santiago. Mieszkamy w hotelu Nuevo Hotel Valparaiso - zrujnowanej kamienicy, której wła¶ciciel zagospodarował czę¶ć dla siebie, resztę odstępuj±c przybyszom. W kuchni burczy na nas Indianka z "Przystanku Alaska". W większo¶ci pokoi nie ma gniazdka elektrycznego. Nasz telefon oczywi¶cie nie działa.
Santiago jest nowoczesnym miastem, można tu znaleĽć firmy z całego ¶wiata. Jednocze¶nie zachowało się wiele pięknych budynków w stylu kolonialnym. Zwiedzili¶my już sporo: Pałac La Moneda; Cerro Santa Lucia - bardzo wysoka góra w ¶rodku miasta z tarasami, fontannami i pięknym widokiem na Andy; Mercado Central - wielka budowla z kutego żelaza, w której znajduje się targ rybny i restauracyjki; Muzeum Sztuki Prekolumbijskiej, dwie piękne katedry. Na każdym rogu ulicy znajduje się pomnik, m.in. Salvadora Allende.
Handluje się tu wszystkim i wszędzie. Ludzie s± raczej otwarci. Staszek ogl±da się za pięknymi Indiankami, których jest tu pod dostatkiem.
Jadamy na Plaza De Armas ciepłe bułki z golonk± albo hotdogi z kiszon± kapust±. :)