HAWAJE
13:49
CHICAGO
17:49
SANTIAGO
20:49
DUBLIN
23:49
KRAKÓW
00:49
BANGKOK
06:49
MELBOURNE
10:49
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodnik po procesie inicjacji » #4 Szamani - Kanada
#4 Szamani - Kanada

Edi Pyrek


Wreszcie po reperacji, w środku nocy wyjechaliśmy na trasę. Byliśmy coraz bliżej Chicago. Nagle samochód zahamował rzucając mnie na przednią szybę. Dorota śpiąca z tyłu na łóżku kierowcy przebudziła się.
- Pali się! - krzyczał kierowca pokazując za okno.
Po drugiej stronie autostrady stał w ciemności samochód spod którego kół wydobywał się ogień. Wyskoczyłem, biegłem przez autostradę, potem przez trawę pomiędzy pasami. Kilkanaście metrów od samochodu stała kobieta zasłaniając twarz. W ciemności nie widziałem nic, tylko wystające spod samochodu, oświetlane przez ogień, nogi mężczyzny. Rzuciłem się na ziemię, by go wyciągnąć. Pod samochodem leżał Indianin i wodą z termosu starał się zagasić płomień.
- Odsunąć się!
Nasz kierowca pochylił się i zalał ogień pianą z gaśnicy.
Stojąc obok czułem jak trzęsą mi się ręce, milczałem patrząc na spokojna twarz Indianina. Przypomniał mi się początek filmu Oliviera Stonea "The Doors" z Indianinem przy autostradzie. Kobieta łkała. Czułem się na jakiś dziwny, nielogiczny sposób odpowiedzialny za to, co się stało. Tak jakby te wszystkie wydarzenia związane były z tym, co zrobiłem. Z nami. Indianin popatrzył na mnie.
- Wszystko będzie dobrze... wiesz o tym?
Milczałem nie wiedząc, co odpowiedzieć. Kiwnąłem głową.
Indianin odwrócił się do kierowcy i zaczął mówić, że wzięli starego grata od teścia, i po drodze zaczął się palić, samochód a nie teść, a oni ani gaśnicy ani ubezpieczenia, i co zrobić, i że dziękuje, bo życie, i w ogóle. Podszedłem do kobiety nie słuchając go. Stała przyciskając do piersi ręce. Patrzyła na samochód. Światła przejeżdżających co chwilę samochodów wydobywały z ciemności jej wilgotną od łez twarz. Była już spokojna.
- Czy mogę jakoś pomóc? - zapytałem lekko dotykając jej ramienia.
Popatrzyła na mnie.
- Nie, dziękuję, już dobrze. Teraz dobrze...

W ciemności zacząłem wracać do naszej ciężarówki. Nagle, w jakiś dziwnym przebłysku świadomości przypomniałem sobie, co kiedyś powiedział mi Dawid - "Nie jest trudno tańczyć, ale trudno jest potem żyć jak Tancerz... zobaczysz, po Tańcu Demony będą starały się ciebie zniszczyć, żebyś zapomniał o lekcji Tańca... będzie trudno. Ale jeśli będziesz uważny, to dostrzeżesz jak twój Duch Opiekuńczy będzie ci pomagał."

Nigdy nie przemawiała do mnie gnostycka koncepcja wiecznej walki Boga z Demiurgiem. Dobra ze Złem. Zło nigdy nie było dla mnie realne, ale wydawało się być jedynie wytworem ludzkiej głupoty i zagubienia, bardziej odpowiadała mi zawsze platońska koncepcja mówiąca, że zło jest wynikiem braku wiedzy o tym, czym jest dobro lub nawet augustiańska uznająca Zło jedynie za "brak dobra", "niebyt". A tu nagle spotkałem się z czymś, co mogło oznaczać, iż mogłem się mylić. Zło powoli zaczęło się dla mnie stawać czymś realnym. Rzeczywistym. Jednocześnie przypomniała mi się historia Hioba i zakładu Boga z Czartem. Tam Zły był raczej pomocnikiem, swego rodzaju partnerem Stwórcy. Był kimś, kto człowiekowi w rzeczywistości pomagał dając mu szansę rozwoju. Nie był kimś równym Bogu, a jedynie narzędziem. Zresztą zawsze pamiętałem, że biblijny Zły był tym, który został stworzony, aby pomagać człowiekowi. Nie był on równy Stwórcy, nie przerastał On nawet człowieka. Co więc naprawdę wydarzało się? Może to wszystko było jedynie efektem mojego zmęczenia i potrzeby doszukiwania się niezwykłości w tym, co było najzwyklejsze na świecie? Może po prostu to wszystko było wynikiem zakładu Boga i Złego? A może po prostu szukałem czegoś czym mógłbym wytłumaczyć własną słabość i nieumiejętność kontroli siebie samego, i dlatego wmieszałem w to siły wyższe? A może jednak dostawałem lekcje? Może Zły pojawił się w tych wszystkich wydarzeniach, abym mógł zobaczy kim naprawdę jestem, abym mógł zobaczyć własne słabości? Przypomniała mi się lekcja, jaką dały mi bajki - człowiek jest tak silny jak smoki, demony, które zwycięży. Może więc to wszystko było dla mnie? Może świat istniejący obok nie odnotował nawet tych wydarzeń, może ci wszyscy, których spotkałem po Tańcu - kierowca, policjanci, monter, Indianin pod samochodem i jego żona w rzeczywistości byli wynikiem projekcji mojego umysłu? Nie byli bardziej rzeczywiści, cieleśni niż wizje, które miałem w czasie Tańca, ale przecież te wszystkie wizje dla mnie były czymś całkowicie realnym. Tak więc na ile to, co postrzegam jest prawdziwe, a na ile jest jedynie wynikiem moich wyobrażeń, marzeń? Czy ten świat jest jedynie ułudą, czy też rzeczywistością? Prawdą. Czy istnieje coś takiego jak prawda obiektywna? Czy orzeł wylatujący z mojej piersi był prawdziwy tak samo jak kierowca mojego tira? Czy mogę więc o czymkolwiek mówić jako o prawdzie? Czy może jest tak, że mój świat będzie całkowicie inny od świata mego sąsiada, partnera ale w rzeczywistości oba będą prawdziwe? Czy wizje, sny są prawdziwe?
- Wszystko w porządku? - z ciężarówki wychyliła się Dorota.
- Tak. Już dobrze.
W Nowym Jorku rozstałem się z Dorotą.


Źródło: informacja własna

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8


w Foto
Przewodnik po procesie inicjacji
WARTO ZOBACZYĆ

Tajlandia: Chiang Mai
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Islandia: Syduzi 2004 # 10
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl