HAWAJE
21:04
CHICAGO
01:04
SANTIAGO
04:04
DUBLIN
07:04
KRAKÓW
08:04
BANGKOK
14:04
MELBOURNE
18:04
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodnik po procesie inicjacji » #4 Szamani - Kanada
#4 Szamani - Kanada

Edi Pyrek


I dzień trzeci.
Pragnienie czyniło mnie szaleńcem. Myślałem tylko o wodzie. Coraz trudniej było się poruszać. Zniszczone reumatyzmem nogi ledwo mnie dźwigały. Paliły od słońca plecy i twarz. Z ran po kołkach ciekła śmierdząca ropa, gęsta i klejąca się wydzielina mieszała się na piersiach z potem i brudem ziemi, na której się kładłem w saunie i na placu w czasie przerwy. Marzyłem o wodzie. Usta zaschły. Biała piana przyklejała mi język do podniebienia. Wszyscy mieliśmy problemy z mówieniem. Coraz trudniej było zrozumieć Dawida:
- To dobry dzień, by umrzeć.

Dawid zestarzał się o kilkanaście lat, ledwo się poruszał. Od dwóch dni nie brał leków na serce i żołądek. Jeden ze starszych Indian zemdlał przed wyjściem na plac i został w cieniu.
- Dziś Dzień Bizona.

Two Crow jak zwykle uśmiechnięty pakował swoje spanie ze środka placu.
- Dzień Bizona? - zapytałem.
- Tak, dziś ciągniemy czaszki bizonie... to znaczy ciągną ci którzy chcą... - odwrócił się ode mnie, by zanieść rzeczy w cień zadaszenia - to ciężki dzień.
Znowu sauna. I Taniec. A ja nie byłem w stanie skupić nad czymś innym, niż pragnienie. Nogi uginały się pode mną bez mojej woli. Chwiałem się.

Jedna z Tancerek, blisko 50-cio letnia biała kobieta mijając mnie zawsze uderzała piórami po plecach. Dawała mi siłę.

Potem, w przerwie smarowała mi kremem plecy, twarz, ręce i nogi. Pocałowała mnie w bose, pocięte od traw stopy.
- Dlaczego? - zawstydzony podciągnąłem pod siebie nogi, skraj spódnicy tancerza pokrył się białym kremem.
- Bo jesteście moimi Tancerzami...
- Ty też jesteś Tancerzem.
- Tak, ale wy przecież tańczycie także za mnie. Jesteście postaciami z legend...

Przytuliłem ją do siebie, potem pochyliłem się i pocałowałem jej stopy. Były czerwone od słońca, zielone od trawy i brązowe od ziemi. Były stopami Matki Ziemi. Były stopami każdej kobiety jaką znałem, stopami mojej Matki, moich kobiet, moich przyjaciółek.

Tańczyłem. Pragnienie opanowało mnie całego. Pragnąłem rękami, brzuchem, dłońmi, językiem i twarzą. Marzyłem tylko o tym, że w przerwie pójdę do ubikacji i napiję się swojego moczu. Na etiopskiej pustyni wariując z pragnienia piłem mocz, znałem jego smak i kolor kiedy męczyło mnie pragnienie - gorzki, wykrzywiający twarz i czerwony jak krew. Ale był mokry, mógł zmoczyć moje gardło, usta, był wilgocią.

W przerwie pomiędzy tańcami, kiedy zwolnili mnie z linek, zataczając się poszedłem do wrzuconej w krzaki niebieskiej, przenośnej toalety.

Wszedłem do środka, opuściłem spódnicę i nasikałem na zwiniętą w miseczkę dłoń. Patrzyłem na czerwony płyn przeciekający mi pomiędzy palcami. "Przecież nikt nie będzie wiedział, napij się głupku, napij, przecież tylko o tym marzysz... ale przecież ja będę wiedział, ja będę pamiętał..." Wylałem płyn do muszli i z nogami drgającymi ze zmęczenia usiadłem na zamkniętej desce. "Ja wiem, ja będę pamiętał". Dłoń była wilgotna.
Zacząłem jak wariat śmiać się do siebie, do tego, że nie napiłem się, że wylałem do kibla zawartość dłoni i pęcherza.

Byłem wolny.
Wróciłem na plac, do lin i Drzewa.

Zaczęliśmy tańczyć. Jeden z białych, gruby Tancerz, który tańczył swój drugi taniec zaczął chwiejąc się na nogach. Słońce paliło, nie było wiatru. Szaman podszedł do niego okadzając go szałwią i bijąc piórami. Mężczyzna pochylił się do przodu jakby miał zaraz upaść. Widziałem jego twarz białą mimo skwaru.
- Jesteśmy jednym - ktoś zaczął krzyczeć - jesteśmy jednym!
Tancerze gwizdali, krzyczeli, Tancerki podchodząc biły go piórami. Rozpostarłem ręce, krzyczałem ptakiem. Tańczyłem, biłem się piórami po linie, po napiętej na piersi skórze. Po brzuchu, nogach, piersiach.

Skończyła się kolejna runda. Przyszedł czas na przerwę.
Mężczyzna upadł, potem wolno, jakby sam siebie rodził zaczął podnosić się, pełzł do nas, w cień, na kolanach. Podaliśmy mu ręce wciągając pomiędzy nas. Mężczyzna płakał, że już nie może, że ma dosyć, że kończy... uderzaliśmy go po ciele piórami, mówiliśmy, że musi, że da radę, że przecież jest Tancerzem. Mężczyzna zwinął się w kłębek i płacząc zasnął, tuliliśmy go, jak tuli się dziecko, szeptaliśmy, że go kochamy, że jesteśmy z nim, że dobrze, że da radę. Spał, tylko czasami jego dużym ciałem wstrząsał dreszcz, wyglądał jak pies, który walczy z nocnym koszmarem, ze snem.

Znowu zaczęły grać bębny, powoli podnosiliśmy się zbierając nasze poplątane liny. Ktoś pomagał wstawać mężczyźnie, podałem mu swoje pióra, ktoś inny założył mu na głowę wieniec z szałwi. Każdy z nas przechodząc dotykał go piórami modląc się. Wiedzieliśmy, że byliśmy częścią tego samego świętego kręgu - jeśliby zabrakło któregoś z nas krąg przestałby istnieć.

Było tak jakby świat na zewnątrz nie istniał, był nierealny, nierzeczywisty. Był tylko krąg.
Zaczęliśmy tańczyć.
Wszyscy tańczyliśmy za tego mężczyznę.


Źródło: informacja własna

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 dalej >>


w Foto
Przewodnik po procesie inicjacji
WARTO ZOBACZYĆ

Rosja: Kamczatka
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

WW 11, Kanion Antylopy
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl