Picnic Center Hotel & Restaurant oferuje 8 pokoi, każdy z łazienką i klimatyzacją. Cena za pokój 2-osobowy bez śniadania 40 $:
Oba hotele znajdują się blisko siebie, ok. 5 minut drogi wzdłuż plaży. Piętrowy budynek hotelu Marthy okazuje się bardzo schludny, dostajemy przytulne 2 pokoiki na górze. Budynek znajduje się za restauracją, otoczony jest strumykiem, obecnie w porze deszczowej wypełnionym brunatną wodą. Przez strumyk prowadzi drewniana kładka do budynku. Właściciele hotelu Jim i Martha mówią doskonale po angielsku. Za pokój 2-osobowy ze śniadaniem płacimy 50 $. W pokoju jest klimatyzacja, tv, ładna łazienka. Na dole znajduje się nowoczesna kuchnia i jadalnia. Wszyscy są tak spoceni, że każdy marzy o kąpieli pod prysznicem i tam kierujemy pierwsze kroki.

Udajemy się do restauracji znajdującej się w pobliżu hotelu pozostałej 4ki gdzie spędzamy resztę wieczoru na plażowaniu, kąpieli w oceanie (uwaga na rekiny) oraz na grze w siatkówkę.

Późnym wieczorem udajemy się do "centrum" wyspy do najbardziej znanego, tętniącego życiem w sezonie turystycznym miejsca gdzie można potańczyć, zwanego Reggae Palace. Miejsce to okazuje się obskurną budą, praktycznie pustą nie licząc naszej 8mki plus kilku tubylców. Głośniki grają bardzo głośno, pewnie dlatego aby dać znać innym mieszkańcom, że Reggae Palac czeka na nich dziś wieczorem. Muzyka różni się od znanej nam doskonale z Managuii muzyki latynoskiej - tu przeważają rytmy Reggae. Szczególnie jedne kawałek jest chyba najbardziej ulubionym przez tubylców, gdyż słyszymy go chyba z 5 razy.

Daje się zauważyć, że większość wyspiarzy prowadzi raczej luźny tryb życia, gdzie najważniejsze są rum, muzyka i odpoczynek. Wszyscy na wyspie poruszają się, pracują 2 razy wolniej niż i tak wolni mieszkańcy stałego lądu w tej części kontynentu. Po kilkudziesięciu minutach pobytu w tym głośnym lokalu udajemy się do restauracji The Fishermans Cave. Restauracja ta znajduje się w okolicy portu morskiego Brig Bay na nadbrzeżu. Poniżej budynku znajdują się dwa ogrodzone kamiennym niskim murkiem zbiorniki, w którym znajdują się przyrządzane przez restaurację ryby, rekiny, płaszczki i żółwie. Od razu zwierzęta te przyciągają naszą uwagę i stanowią główną atrakcje reszty wieczoru. Po posiłku składającym się głównie z ryb (nie mają niestety homarów) w różnej postaci udajemy się w drogę powrotną, zaglądamy jeszcze na chwilę do Reggae Palac, gdzie sytuacja się nie zmieniła i udajemy się do naszych hoteli.
Sobota wita nas ulewnym deszczem. Nasze plany o wycieczce łodzią na mniejszą Corn Island prysły wraz z deszczem. Okolica hotelu Marthas Bed & Breakfast zmienia się w podmokłe bagno: wszędzie woda. Nasz strumyk przetacza ogromne masy brunatnej wody. Schodzimy na dół na śniadanie, które zaskoczyło nas bardzo swoją obfitością a przede wszystkim jakością. Dostajemy do wyboru jajecznicę lub omlet, do tego świeży sok pomarańczowy, pyszna kawa i najważniejszy, świeży chleb domowej roboty.