HAWAJE
20:47
CHICAGO
00:47
SANTIAGO
03:47
DUBLIN
06:47
KRAKÓW
07:47
BANGKOK
13:47
MELBOURNE
17:47
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Afryka w ciemno » AwC 9: Synowie Białego
AwC 9: Synowie Białego

Beata Jakuszewska


Gdzie naprawdę leży Polska? Co warto zobaczyć niedaleko Synów Białego? A wreszcie jakiego święta w Maroko lepiej unikać, jeśli jest się wrażliwym na losy zwierząt? Odpowiedzi przynosi kolejny, dziewiąty już odcinek autostopowej Odysei Beaty Jakuszewskiej. Podróżniczka zaś już w tym miesiącu powinna znaleźć się w Polsce. Zapewne nie na długo, bo już rodzą się jej kolejne plany. Azja? Czekamy z nadzieją na nowe zapiski!




Zobacz  powiększenie!
Beni Mellal
Wyjechanie z Rabatu to nie takie hop siup!:) Moi kierowcy z autostopów wozili mnie raz w jedną, raz w drugą stronę, a każdy był przekonany, że to już tutaj, że to droga wylotowa na Meknes. I tak minęły dwie godziny – do czasu, gdy znalazłam się wreszcie na właściwej drodze. Plan był taki, by dojechać do Azrou, wioski położonej w Atlasie Średnim, w której żyją na wolności małe małpki – makaki. Zapragnęłam je zobaczyć, ale różnie to bywa z planami... Gdy się ściemniało, zatrzymałam samochód Milouda, który zaprosił mnie do Meknesu. Dobrze mu z oczu patrzyło, więc czemu nie Meknes?:) Tam mnie jeszcze nie było! Do późnego wieczora jeździliśmy z Miloudem po mieście – pokazał mi medinę, nowe miasto, zabrał do kawiarni, a potem do swojego domu, gdzie poznałam mieszkającą z nim jego przemiłą przyjaciółkę – Zinę. W trójkę do późnej nocy oglądaliśmy filmy angielsko-arabskie.

Miloud zajmuje się rozwożeniem słodyczy swoim małym samochodem dostawczym - z fabryki w Meknes do pobliskich wiosek. Okazało się, że jedzie rano z towarem właśnie do Azrou - mojego celu - oraz okolic. Tak więc wyruszyliśmy razem przez malownicze drogi Atlasu Średniego, odwiedzając przy okazji okoliczne wioski. Krajobrazy wspaniałe – droga biegnąca po wzgórzach raz w dół, raz w górę, pojedyncze domki i wioseczki ulokowane na zboczach gór, pasterze z owcami i samotnie pasące się stada owiec. W Ain Leuh zatrzymaliśmy się na dłużej. Mała wioska w górach z jednym głównym placykiem, na którym właśnie odbywał się targ owiec. Bo za kilka dni w całym Maroko będzie wielkie święto – zabijanie owiec... "Fest", który będzie miał miejsce w każdym mieście i każdej wiosce państwa. Już w Imlil, w Atlasie Wysokim, Mohammed zaprosił mnie do swojej wioski na to święto. Gdy powiedziałam, że nie chcę, że nie mam ochoty, że nie jem mięsa, jestem weganką, stwierdził, że przecież nie muszę jeść, będą też inne potrawy do jedzenia, wystarczy, że sobie popatrzę... Na zabijanie owiec! Bo to wielkie święto, na które oni naprawdę z niecierpliwością czekają... Masowa rzeź... Nigdy chyba tego nie pojmę, jaki jest sens w zabijaniu zwierząt. "To nie człowiek, nie czuje przecież, to jedzenie!" - mówią mi ludzie po drodze, zapraszając mnie na fest do kolejnych miast... A ja po prostu mam nadzieję, że nie będzie mi dane tego zobaczyć i że to się kiedyś skończy...

Miloud okazał się wspaniałą, troskliwą osobą. Niestety, jak 99% osób które tu spotykam i o których wspominam, mówił tylko w języku arabskim i francuskim, więc porozumiewaliśmy się na migi, bądź rysując sobie różne rzeczy:) Miloud wyposażył mnie w całą torbę prowiantu, wciskał mi non stop jedzenie, potajemnie zaniósł mojego lekko rozwalonego buta do szewca, a wieczorem, gdy już ulokowałam się w innym mieście, znalazłam w moim plecaku pieniądze... Nie mam żadnych wątpliwości, kto je tam włożył... Bo, oczywiście, nie wylądowałam w Azrou:) Przejeżdżaliśmy koło tej wioski, ale ja właśnie usłyszałam o wodospadach koło Beni Mellal (beni – synowie, mellal – biały, Synowie Białego;)). Więc już wszystko jasne – zatrzymałam się w Beni Mellal, a zaraz ruszam kilkanaście kilometrów dalej, do wodospadów.

Ostatni autostop dzisiaj był z niezwykłym człowiekiem - z Salhim, trenerem piłki nożnej - mówiącym, prócz arabskiego i francuskiego, w języku angielskim i niemieckim (miał sklepik marokański w Berlinie i mieszkał kilkanaście lat w tym mieście). Salhi, jako jedna z nielicznych tu osób, wie dokładnie, gdzie jest Polska; ba! - był nawet w Warszawie! Bo zazwyczaj ludzie mówią: "Polonia? Wiem! Państwo w Ameryce!", "Polonia? Aaaa, dawna Jugosławia?" albo "Tak, Polonia leży w Azji!"... :)

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Afryka w ciemno
WARTO ZOBACZYĆ

Afryka: Portrety kobiet
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Ch 14; Wietnam: Wycieczka do Sapy wynajętymi motorami...
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl