HAWAJE
22:35
CHICAGO
02:35
SANTIAGO
05:35
DUBLIN
08:35
KRAKÓW
09:35
BANGKOK
15:35
MELBOURNE
19:35
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Afryka w ciemno » Awc 8: Rabaty w Rabacie
Awc 8: Rabaty w Rabacie

Beata Jakuszewska


Razem z Beatą Jakuszewską przenosimy się tym razem do Rabatu. Stolica Maroko, niemal tysiącletnie miasto, przyjęła podróżniczkę bardzo gościnnie. Nazwa miasta aż prosi się o grę słowną i w dodatku... niebezpodstawnie. O rabatach i innych przyjemnościach, które spotkały Beatę (a raczej Lallę Fatimę) w Rabacie przeczytać można poniżej. Zapraszamy!




Zobacz  powiększenie!
Mury Rabatu
Dojechałam wieczorem na przedmieścia Rabatu - stolicy Maroko - i spytałam, gdzie jest najbliższy hotelik. Okazało się, że w okolicy nie ma żadnego, wszystkie są ulokowane w centrum. "Meandek muszkil" - usłyszałam od stojącego obok eleganckiego mężczyzny - "Ja właśnie czekam na taksówkę do centrum, więc po co masz płacić - pojedziesz ze mną, a ja dogadam się z kierowcą tak, że zapłacę tylko za jedną osobę."(Tak, bo tu w taksówkach płaci się za osobokilometr, jeśli tak to można ująć ;)) Przemiła rozmowa z taksówkarzem i panem od pierwszego gratisu-rabatu w Rabacie, który ciągle mylił Polskę z Rumunią. Ja: "Polonia!", pan: "Romania!", ja: "Polonia!!!", pan swoje: "Aaaa, Romania!!!" i tak w kółko... W hoteliku, w którym zatrzymałam się na 2 noce, stargowałam tak dużo, jak nigdy. Kolejny rabat :) Mój hotelik to riada - dawny budynek zamieszkiwany przez całe pokolenia rodzin, składający się z kilku kondygnacji, ale tak umiejętnie stworzonych, że z parteru widać dach i taras. Na tarasie ludzie mieszkają w małych klitkach. Gdy rozwieszałam tam swoje pranie, mieszkająca tam kobieta zaprosiła mnie do swojego "domu". Jedno pomieszczenie, może 2x2 metry, a w nim mata do spania na podłodze, stary koc, worek ze wszystkimi niezbędnymi do życia rzeczami i szklanka... Drzwi do tego pomieszczenia w ogóle się nie zamykają - stare, zniszczone, bez klamki, bez zamka... Do tego, że mało kto ma w Maroko w łazience (jeśli taką posiada) coś więcej niż kibelek (nawet nie sedes, ale po prostu dziurę w podłodze), już dawno się przyzwyczaiłam. Kubek z wodą = prysznic. Za to chodzenie do hammamu to tutaj rytuał. Hammamy to bardzo tanie łaźnie z prysznicem, dostępne w określonych godzinach dla kobiet, a w innych dla mężczyzn. Tu ludzie się myją.

Zobacz  powiększenie!
Szosa w stolicy Maroko
Wspominam ostatnio o biedzie ludzi w Maroko. Prawda jest taka, że w Maroko są także bogaci ludzie i ich sposób życia zapewne bardzo odbiega od tego, jaki opisuję, ale nie mam bezpośredniej styczności z takimi ludźmi. Większość jest uboga, lecz właśnie tylko tacy zapraszają mnie do swoich domów, na posiłki, na herbatę, mają dla mnie wielkie serce. Poranek to wizyta w pobliskim sklepiku. Abad, sprzedawca, postanowił nauczyć mnie nowych arabskich słów. Tak więc kilka godzin minęło na wspólnym popijaniu herbaty w sklepie i na rozmowach. Wieczorem znowu odwiedziłam Abada w sklepie i cała okoliczna ludność z tej małej uliczki zebrała się wokół, by pokazywać mi produkty w sklepiku, czekając, aż sobie zapiszę nazwy w języku arabskim. Do tego dostałam naprawdę duży rabat na zakupy - jeszcze nigdy nie płaciłam w tym kraju tak mało... Rabat:)

Całodzienna wędrówka po medinie i rozmowy z ludźmi. Herbata i zwiedzanie ukrytych zakamarków mediny ze świeżo poznanymi, naprawdę mądrymi osobami, Abdulem i jego wujkiem - Abdelilą, mężczyzną poruszającym się na wózku inwalidzkim. Dali mi adresy swoich krewnych w okolicy - gdybym przypadkiem zawitała w danej miejscowości, mam tam się udać, pokazać kartkę od Abdelila i dostanę gratis nocleg oraz wyżywienie. Rabat:) Rabaty w Rabacie:)Poza tym ostatnio, gdy ludzie pytają o moje imię, nie odpowiadam już: "Beata", bo ludzie tutaj ani nie są w stanie tego powtórzyć, ani przeczytać! Mówią: "Bjata", "Bjeta", "Bijata", "Bijeta", raz nawet: "Bijerta". Teraz mówię: "Fatima. Lalla Fatima" bo w końcu tym imieniem zostałam naznaczona w Maroko. To imię brzmi dla mnie jak muzyka, jak wielka tajemnica. I coraz bardziej na nie reaguję:) Przez cały czas spędzony z Ryszardem on i znajomi tak do mnie mówili i naprawdę się przyzwyczaiłam. Pewnego dnia nie odwrócę się już na dźwięk słowa "Beata";)
Ale Nomadzi znaleźli jeszcze jedno określenie pasujące do mnie. "NomadCity" - mówią o mnie i o moim przemieszczaniu się. Nomad Desert to oni, ja - po prostu NomadCity :) W polskim turbanie - jak to mówią o moim kolorowym kapelusiku:)

"Coś czuję, że Ty wrócisz do Polski na święta... ale chyba Wielkanocne!" - napisał w sms-ie do mnie mój przyjaciel :) Uśmiechnęłam się do telefonu. Święta:) Pierwsze moje samotne święta. W sumie rysuje mi się plan, gdzie je spędzę. Chcę dojechać do Erg Chebbi, najwyższych pustynnych wydm w Maroko (w południowo-wschodniej części kraju, niedaleko granicy z Algierią) i tam świętować:) Insallah:) Zawsze Insallah [jeśli Allah pozwoli - przyp. TM]! Bo dalekosiężne plany – jak widać - to raczej nie moja specjalność :)

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Afryka w ciemno
WARTO ZOBACZYĆ

Egipt: Świątynie nad Nilem
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

CA 2; Ometepe - Klejnot Nikaragui
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl