HAWAJE
22:26
CHICAGO
02:26
SANTIAGO
05:26
DUBLIN
08:26
KRAKÓW
09:26
BANGKOK
15:26
MELBOURNE
19:26
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Rozmowy » Natasza Caban: Dobra, morska choroba
Natasza Caban: Dobra, morska choroba



Kiedy miała 17 lat wyszła z domu uczyć się u koleżanki. Po kilku dniach podróży stopem stała u niemieckich wybrzeży gotowa zaciągnąć się na jacht. Teraz jako najmłodsza Polka opływa świat dookoła, ale jeszcze długo opowieści o niej będą zaczynać się od tej niemieckiej przygody. Rozmawiamy z Nataszą Caban, która zacumowała ostatnio swój jacht "Tanasza Polska" w Papui Nowej Gwinei i w Polsce przeczekuje sezon sztormowy na Oceanie Indyjskim.




- Dlaczego opływa się świat dookoła?
- To taki Mount Everest dla żeglarzy, choć z pewnością nie jest to cel w życiu każdego, kto para się żeglarstwem. Dla niektórych miłośników białych żagli największym wyzwaniem może być np. zdobycie złotego medalu na olimpiadzie, albo zdobywanie kolejnych uprawnień. Dla niektórych może to być największy test własnych umiejętności i możliwości. Dla mnie opłynięcie świata jest wyzwaniem - marzeniem, którego realizacji sie podjęłam. Natomiast żeglowanie jest dla mnie celem samym w sobie. "Navigare necesse est" (żeglowanie jest koniecznością), jak powiedział Plutarch.

- A jak wytłumaczyć komuś, kogo fascynuje raczej Mount Everest, co przyciąga do życia na morzu?
- Proszę wyobrazić sobie świat ograniczony rozmiarem małego jachtu, rytm życia dyktowany pogodą i bezmiar otaczającej przestrzeni... To trochę tak, jakbyśmy byli rozbitkami na pływającej rajskiej wyspie, jedyne o co musimy sie martwić to przygotowanie siebie i jachtu na zmieniające się warunki. Bywa, ze można chodzić nago po pokładzie i spokojnie łowić ryby, czasem jest tak, że wyjście na pokład jest wręcz niemożliwe. Chmury, na które w mieście rzadko zwracamy uwagę, na morzu nieraz decydują o tym jak potoczą się kolejne dni. I zawsze jest tak wiele do zrobienia, na szczęście nie muszę wyrywać baobabów z korzeniami

- Zwłaszcza, jeśli płynie się samotnie...
- Tak. Ale nie ma w tym żadnego bohaterstwa, czy nadzwyczajnej odwagi. Jest satysfakcja z tego, że nie ma nade mną kapitana i że jestem absolutnie wolna. No i jest to już taka "morska choroba" w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

- A kiedy musisz zejść na ląd, nie masz problemu z przestawieniem się na "miejskie" relacje z ludźmi?
- Mam nadzieję, że nie mam. Chociaż na pewno nie jest to łatwe. Chociażby teraz, kiedy znalazłam się w Polsce i mam wiele pracy związanej z promocją rejsu. Kiedy na lądzie jest mi trudno jeszcze bardziej tęsknię za morzem. I bynajmniej nie dlatego, ze tam nie mam problemów, ale dlatego, że kłopoty jakie spotykają nas na wodzie są zupełnie innej natury.


Zobacz  powiększenie!
- Kiedy tam wracasz?
- Mam nadzieję, że wiosną. Wtedy Ocean Indyjski będzie otwarty dla żeglugi, a ja powinnam już zamknąć większość "spraw lądowych". Okazuje się, że aby móc żeglować samotnie po oceanach trzeba mieć na lądzie wielu oddanych przyjaciół rejsu, którzy pomagają w zrealizowaniu takiego projektu. Mój samotniczy rejs to tak naprawdę owoc pracy wielu osób bez pomocy których nie poradziłabym sobie.

- Podobno nie będziesz już na pokładzie sama?
- W czasie rejsu będę sama, ale w czasie swoich zaplanowanych przystanków mam nadzieję gościć dzieci na pokładzie "TANASZY". Ufam, że uda się zrealizować mój pomysł na niecodzienną akcję charytatywną. Chciałabym, żeby moje marzenie stało sie także marzeniem innych dzieci, chcę kilkorgu mniej uprzywilejowanych milusińskich pomóc uwierzyć w to, ze wszystko jest możliwe! Wkrótce na oficjalnej stronie mojej wyprawy będzie można poznać szczegóły mojej akcji. Co z tego dobrego wyniknie dla innych? Może ktoś przywiezie muszelki dla sąsiadki, która nie chodzi, może zrobi coś innego, jeszcze ciekawszego?

- Nie próbujesz sobie w ten sposób udowodnić, że pływanie, to jednak nie jest egoistyczne zajęcie?
- Kiedyś chciałam opłynąć świat dwukrotnie bez przystanków. Ustanowić rekord, zapisać się w historii żeglarstwa. Po kilku latach doszłam jednak do wniosku, że to bez sensu, przynajmniej dla mnie - nie robiąc przystanków nie dotrę do nowych dla mnie lądów, nie poznam ciekawych ludzi, nie dowiem sie niczego więcej o samej sobie. Ustanowię nowy rekord i co z tego? Teraz jestem najmłodszą Polką opływającą samotnie świat. A jakiż to rekord? Ja mam już 30 lat i tak się akurat złożyło, że jeszcze żadna młodsza ode mnie Polka się tego nie podjęła; co pewnie z czasem się zmieni. Nie o to więc chodzi. Są dwie strony tego całego przedsięwzięcia. Jedna, ta "egoistyczna" jest taka, że robię to, bo sprawia mi nieskrywaną przyjemność. Druga natomiast jest taka, że mogę przy okazji udowodnić innym, że istnieje inna, piękna strona świata, którą może poznać każdy kto dość mocno tego pragnie. Zwłaszcza, że sama poznałam w życiu mnóstwo ludzi, którzy pomogli mojej "morskiej chorobie" się rozwinąć. Czasy, kiedy nie można było zdobyć paszportu dawno sie już skończyły, teraz wszystko już zależy tylko od siły naszych marzeń.

- Skoro powodzenie, to nie kwestia pieniędzy, to w takim razie czego? Determinacji?
- Wiary. Na chrzcinach mojego jachtu uszkodziłam sobie ścięgno wyciągając z wody człowieka, który znalazł się przypadkiem między łódką a lądem. Zostały dwa tygodnie do rozpoczęcia rejsu, a ja chodziłam o kulach. Nie poddałam się - z tymi kulami weszłam na maszt. Wierzyłam że się uda.

- Jako nastolatce nie pozwolono Ci zaciągnąć się na jacht w Niemczech, bo "byłaś tylko kobietą". Zetknęłaś się później z tym problemem?
- Tak. Wtedy, kiedy miałam 17 lat, tak naprawdę nie mogłam zostać na jachcie. Pierwszy oficer wziął mnie wtedy na spacer po pokładzie. Było tam wielu moich znajomych. Poznawali mnie, zagadywali do mnie. - Widzisz co się dzieje? Na twój widok przestali pracować - powiedział do mnie oficer. Pozornie dał mi prawo wyboru, gdybym sie uparła zostałabym, ale wiedzieliśmy oboje, że wtedy nasze stosunki nie układałyby się poprawnie. Potem, już w pierwszej pracy usłyszałam na przywitanie "Nie było innego jachtu dla ciebie?!". Kobieta musi zwykle więcej udowadniać niż mężczyzna.

- Udowodniłaś, wygrałaś.
- Wciąż wiele się uczę.

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Rozmowy
WARTO ZOBACZYĆ

Lanckorona i Kalwaria Z.
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

AUS i PNG 6; Cairns
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl