Sir Edmund Hillary - Wielki, skromny człowiek
| Bogusław Matuszkiewicz i Bogusław Nowak
|
|
|
Lady June Hillary i Sir Edmund Hillary z Bogusławem Nowakiem |
Sir Edmund Hillary - człowiek legenda, największy Nowozelandczyk, jak powszechnie określa się go w jego ojczystym kraju, który przed ponad 50 laty wraz z Szerpą Tenzingiem Norgajem zdobył Mt. Everest, ma się bardzo dobrze. Mimo iż ukończył 84 lata, nie prowadzi życia emeryta, ale nadal stara się być aktywnym. Oczywiście, nie wspina się już na wysokie szczyty. Wystarcza mu spacer na Mt. Hobson - niewielkie, wulkaniczne wzgórze, położone kilkaset metrów od jego domu w Auckland.
Miałem wielką radość kilkakrotnie odwiedzić Sir Edmunda Hillarego i jego małżonkę Lady June Hillary w ich miłym, pełnym pamiątek domu, położonym w Remuera, prestiżowej dzielnicy miasta. Dom to raczej skromny, można powiedzieć - typowy dom reprezentanta klasy średniej. Wydawać by się mogło, że człowiek, który w ciągu swojego intensywnego życia zarobił miliony dolarów będzie żył w olbrzymiej wilii, ale nic podobnego. Gros pieniędzy, które zarabiał i zarabia na odczytach oraz firmując swoim sławnym nazwiskiem sprzęt biwakowy, przekazywał i przekazuje na cele fundacji finansującej wiele projektów w biednym Nepalu.
W domowych albumach znajdują się zdjęcia z prezydentami, premierami, gwiazdami filmu i muzyki, himalaistami i Szerpami. Ci ostatni traktują go niemal jak bóstwo i uważają za jednego z nich. Na półkach masa książek i albumów z całego świata. Wśród nich polskie wydanie biografii wielkiego himalaisty pt. "Widok ze szczytu". Pamiątek - jak podkreślają zgodnie Sir Ed i jego małżonka Lady June - jest znacznie więcej, ale te najcenniejsze wypożyczyli lub ofiarowali Muzeum Aucklandzkiemu, które w pierwszej połowie 2003 roku zorganizowało imponująca wystawę poświęconą Hillary`emu pn. "Mt. Everest i później". Z Auckland wystawa powędrowała do Stanów Zjednoczonych.
Podczas kilkakrotnych rozmów ze mną Sir Ed podkreślał, że jest typowym Nowozelandczykiem, któremu w życiu dopisało trochę szczęścia. W tym życiu były też tragiczne chwile. Tą, z którą nie może się pogodzić do dzisiaj była strata żony Louise i córki Belindy. Obie zginęły w katastrofie samolotu w Katmandu. Po tej tragedii popadł w głęboką depresję. Pomogli mu wydobyć się z niej między innymi jego przyjaciele Szerpowie.
Hillary - to nie tylko zdobywca Mt. Everestu, ale przede wszystkim wielki altruista, człowiek walczący o godne życie biednych Nepalczyków, z troską dopominający się również o respektowanie praw przyrody i naturalnego środowiska. Jest adwokatem rozumnego współżycia ludzi z górami. Zdobycie Mt. Everestu i wynikające z tego splendory oraz sława spowodowały, że łatwiej mu walczyć o te wartości, które - jak stwierdza - niektórym wydają się już przestarzałe.
W kolejnych pokoleniach młodzieży na całym świecie Hillary rozbudza głód przygody i sprawdzenia się w trudnych warunkach. Każdy młody Nowozelandczyk chciałby być Hilarym. W maju 2003 roku, w 50 rocznicę zdobycia Mt. Everestu, tysiące uczniów i studentów wyruszyło w nowozelandzkie góry (i pagórki), aby zdobyć swój Mt. Everest i być przez chwilę Hillary`m albo Tenzingiem.
|
Więcej w OB 1/2004 |
Wiek nie oszczędza nikogo, ale Sir Ed, jak go w Nowej Zelandii powszechnie nazywają, nie przejmuje się kalendarzem. Potężnej postury, prosto trzymający się mężczyzna ma przed sobą jeszcze wiele pracy do wykonania - głównie dla swoich przyjaciół Szerpów. Planuje kolejne podróże, analizuje kolejne zaproszenia z całego świata na odczyty i wykłady. Ogarnąć to wszystko pomaga mu jego druga małżonka Lady June Hillary, wdowa po jego przyjacielu Peterze Mulgrew, który zginął w katastrofie lotniczej na Antarktydzie. Obie te tragedie połączyły Sir Eda i June. Łatwiej im razem żyć.
W 50 rocznicę zdobycia najwyższej góry my Polacy, życzmy wspaniałemu Nowozelandczykowi zdobycia kolejnych życiowych Everestów.
Źródło: Wydawnictwo Kolumb
Materiały dostarczyło
Wydawnictwo Kolumb
warto kliknąć
|