HAWAJE
06:53
CHICAGO
10:53
SANTIAGO
13:53
DUBLIN
16:53
KRAKÓW
17:53
BANGKOK
23:53
MELBOURNE
03:53
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Królewski Flis » FLIS 4: Oryl
FLIS 4: Oryl

...


Flisacy rozpalili ogniska na tratwach i jęli się do gotowania, ja o tem nie miałem pojęcia, toć gapiłem się gryząc skórkę od chleba. Spostrzegł to przednik, dumna sztuka, zmierzył mię groźnie od stóp do głowy i pyta: "coś ty jeszcze fryc". "A no juźci" – odrzekłem zakłopotany. "A pocóżeś ty, rzeźnicki synu, wpakował się na głowę – nie prawie byłoby na ciebie – na jałowym rogu? A przejdźno się po "trafcie" a spenetruj, czy śrykówki pozapinane a "walce i strzałki masz pod ręką"?

Ani mi się śniło, aby piądź kija zwało się strzałka, a co śrykówka lub źbil – któż to mógł wiedzieć. Nazwy te przyszły do nas od Niemców, jak to później dowiedziałem się, czytając Klonowicza, który też Wisłą jechał do Gdańska, a potem swą podróż wierszem opisał.


***

Kupiec, czyli "frochciarz" z Nowego Korczyna przyszedł nas pożegnać na drogę, i częstował flisów obrzydliwą wódką, którą oryle zowią "odkładna". Nareszcie, w imię Boże, wychynęliśmy na modrą Wisełkę, niby kaczki dzikie w szuwarze, a przed nami, niby jenerał "majster" czyli retman w malutkiej łódeczce z jednego drewna wyciosanej.

Mój Boże dobry, ile ta rzeka spławiła majątku z Polski do morza, ile lasów, ile soli, popiołu, gipsu itp. Ile bogactw nią nie przepłynęło, póki kolei nie pobudowano, które zadały cios orylce!

Retman ma w łódce spory pęk prętów chrustowych z liśćmi, którymi znaczy drogę dla tratew. Gdzie woda dobra, to tam wbija, czyli ryje kół w piasek, który się zwie: "zielony", gdzie woda płytka czyli hak, tam kół ten złamie na wierzchu, a wtedy zwie się po prostu "załamany".

Wisła począwszy od Opatowca, kręci się i wije niby wąż, toć trzeba się było dobrze krzątać, aby "nie uryć na ląda" czyli "nie wjechać na świnię". Aby tego uniknąć muszą niebożęta oryle pracować dobrze "drygawkami" a często przerzucać się forsownie od brzegu do brzegu, co się zowie "obalaniem" tratwy. Czynność ta daje się we znaki najbardziej tym, co są na calu tratwy, nic też dziwnego, że każdy się stara dostać na głowę, a cala unika. Ale to wszystko furda dla oryla, jedzie sobie tratwą po tafli wiślanej trzymając w ręku drygawkę, niby kanonier lont zapalony przy armacie, a choćby ta i uwadził o hak, to nic mu nie szkodzi. Owszem rad z tego, bo mu więcej czasu podróż zabierze i więcej grosza zarobi. A po to przyszedł tutaj. Tu szukali tego zarobku od wieków krocie polskich chłopów na swych własnych statkach, pokąd ich nie wzięto w większe poddaństwo, omal rzecby można w niewolę, a potem pański towar spławiając. Za czasów Władysława IV, podając liczbę oryli na Wiśle z samego Mazowsza i z Sandomierskiego na przeszło 4000 luda.

Gdy tratew wejdzie na piasek – na hak, czyli jak flis powiada, że: "powali", trzeba jak niepyszny rozbierać się, brać drążki, zwane "sprysami" i "tratfę" spychać. – Ta robota zowie się tutaj "weselem", a wódka, którą kupiec musi częstować flisów, jeśli "wesele" ma trwać niedługo, zowie się też "weselną".

Niechęć szyprów do takiego wesela wyraża najlepiej piosenka następna:
"Flisaki pijaki, płyniecie na haki
Godzinę pływacie, tydzień wyciągacie".

Ale ani "obalanki" ani częste "wesela" nie psują zresztą dobrego humoru ani rotmanowi, ani orylom, bo wszyscy wiedzą, że:

"Najciężej im minąć Baranowskie koło,
To pod Sandomierzem zatańczą wesoło.
Najciężej im minąć Baranowskie lądy,
Będą pić, tańcować po Podolu wszędy".

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Królewski Flis
WARTO ZOBACZYĆ

Bolków: zamek i tajemnica
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

GLP 1; Quito
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl