Płyn±c spokojn± Wisełk± mijali¶my siln± fortecę, zwan± dawniej Demblin, a dzi¶ "Iwangorod", gdy przednik zawołał z nagła na mnie, "Ty. Frycu, weĽ no sprysę (żerdĽ), i zmierzaj wodę na jałowym rogu".
Dyrdakiem poskoczyłem po żerdĽ okut±, a gdym j± zagłębił w nurtach wody, przednik, jego żona (żarna), jako też i inni oryle narobili niby kwiku ¶wińskiego sporo; wołaj±c: przebił Wieprza, przebił Wieprza! Wtedym się dopiero połapał, iż mię wystawiono na ¶miech, znany orylom od wieków, gdyż tu wła¶nie rzeka Wieprz wpada do Wisły.
***
Im bliżej morza czyli "pala" oryl, tem się mu bardziej woły kręc± za domem i coraz czę¶ciej wspomina o s±siadach, o wiosce, o dzieciskach, a osobliwie o kochaj±cej żonie, która sobie, jak pani, spokojniuchno, siedzi w doma, a flisaczek nieboraczek robi na chleb jak robaczek, płynie do "Turonia".
Ale i kobieciny, zwłaszcza te młodsze z kr±głymi gębami tęskno spogl±daj± co dnia, czy oryli z flisu nie widać, a gdy się dowiedz±, że ten i ów wrócił, a jej to nie, to nuci biedaczka:
"Id± flisi id±, mojego nie widać,
Uszyłam koszulkę, nie mam jej komu dać,
Dałabym Magierze, ale mu nie wierzę,
Swemu Jasieńkowi – sama j± zawiezę".
I we wioskach "po orylach cała wie¶ się smuci, bo to chłopy najjurniejsze, i był z nimi we wsi ruch weselszy", a inni tęskni±, bo im obiecano temu prusk± "percjankę" (fajkę), tej znowu żółte bursztyny, ale to wszystko na nic, musz± być cierpliwi, bo jeszcze spory "kajdecek" do pachołków, czyli słupów tuż przy ¶luzie, któr± tratwy do Moltawy wpuszczaj±.
¬ródło: informacja własna
|