RWJW 2; Jezioro Naivasha
| Agnieszka Martinka
|
|
Nad Jeziorem Naivasha wracaj± wspomnienia sprzed dwóch lat. Byłam tutaj z polskim pilotem, minęłam wła¶nie camping, na którym spali¶my dwie noce pod rz±d i na którym to campingu zostawiłam mój ulubiony niebieski ręcznik. Zastanawiam się nad duchowym ¶wiatem Afrykanina. Kto jest bardziej przes±dny, ja czy Jones? W moim domu mówi się, że jeżeli zostawisz jak±¶ rzecz w danym miejscu, to wrócisz tam. Ja w to wierzę i wróciłam.
- Jones! Ja tu byłam! - Tutaj spałam i pierwszy raz w życiu widziałam żurawie koroniaste!? O rety, patrz! - Brama do Hell`s Gate! - A tam mieszka Teresa, która fantastycznie gotuje... W powietrzu unosi się ten sam zapach pieczonej na ruszcie kukurydzy. - A tędy się jedzie do Adamsonów, opiekunów Elzy z afrykańskiego buszu!
Fishermann Camp jest położony nad samiutkim brzegiem jeziora. Nie mam ochoty na spanie w namiocie, płacę za mały bungalow, łazienki s± na zewn±trz pod gołym niebem. Choroba się nasila, jest mi zimno, ale zmuszam się do wzięcia, na szczę¶cie, gor±cego prysznica. Przebieram się w suche spodnie safari i cienk± bluzę polarow±. Jedyna kurtka od deszczu przemoczona jest na wylot.
Kolację jem przy dużym, otwartym kominku na wolnym powietrzu. Nie lubię kanadyjskich kominków za szkłem. Nie słychać trzasku pal±cych się drew i nie czuć żaru ognia. Na kolację zamawiam ugali, sukumawiki i herbatę z mlekiem. Na gor±cych kamieniach suszę jeden przemoczony but. Nie wszystkie rzeczy były dobrze zapakowane w plastikowe worki i czę¶ć ubrań zamokła. Po kolacji wskakuję w mój ukochany ¶piwór, w którym spałam pod Mt. Keni± i Kilimandżaro. Wkrótce zasypiam. W nocy budzę się jednak parę razy, jest mi albo zimno, albo zlana jestem potem.
¬ródło: informacja własna
|