W Kisumu po raz pierwszy zanurzam rękę w Jeziorze Wiktorii, potem już cały czas czuję bliskość jeziora i zapach ryb. Są dni kiedy jadę sto metrów od linii brzegowej, zatrzymuję się wtedy i pływam. Świetnie radzę sobie w takich miastach jak milionowa Kampala i trzy razy większe Nairobi. Uwielbiam przeciskać się między samochodami, wyprzedzać je, startować szybciej od nich. W tej ludzkiej dżungli nie śmiem tylko wyciągać mojego aparatu fotograficznego. Mam w swojej pamięci wiele pięknych obrazów, których z różnych powodów, nie udało mi się zamknąć w kadrze. Do kolekcji zdjęć, których nigdy nikt nie zobaczy, dorzucam kolejne dwa z Kampali.
Droga z Bomet do Narok to prawdziwa pustynia. Jak okiem sięgnąć po horyzont - wypalona słońcem ziemia, nie dające cienia, targane nieustannym wiatrem cierniste krzewy, raptem co paręnaście kilometrów masajska manyatta. Od świtu wieje pustynny gorący wiatr z taką siłą, że z góry zjeżdżam z prędkością zaledwie dziesięciu kilometrów na godzinę. Jones zostaje daleko z tyłu. Zatrzymuję się co parę kilometrów i czekam na niego. Przeraża mnie ten wiatr. Niszczy moją psychiczną odporność. Mam tylko litr wody w zapasie. Tracę pewność siebie. Staram się nie oddychać ustami. Dostrzegam Jonesa drgającego w gorącym powietrzu jakieś dwa kilometry dalej. Czekam. Jones powoli prowadzi rower.
- Jones, co się znowu stało? - Przekrzykuję wiatr.
- Nic.
- To dlaczego prowadzisz rower?!?! Ten wiatr może nas zabić! To nie czas na spacer - wydzieram się.
- Nie mam siły.
- Mówiłeś, że jesteś najlepszym biegaczem w Kenii. Chciałeś się ze mną zakładać.
- Bo to prawda.
- Kłamiesz! Ty nawet chodzić szybko nie potrafisz, a co mówić biegać!
Wyciągam wilgotny ręcznik z sakwy i okrywam nim ramiona. Czuję się teraz bezpieczniej na tym pustkowiu targanym gorącym wiatrem. Odjeżdżam i zastanawiam się po raz setny, kto dla kogo jest przewodnikiem i ochroniarzem?
Chwieję się na rowerze w potężnych porywach wiatru. Jak okiem sięgnąć szosa jest pusta i bez śladu życia. Anita z Polski przysyła wiadomość o śmierci Czesława Niemena. Pośrodku bezmiaru wypalonej słońcem ziemi i wśród pustynnego wiatru rozbrzmiewa głośno "Dziwny jest ten świat..."