Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ¶wit 16. lipca powinien zastać nasz± ekipę na dworcu kolejowym w Przemy¶lu, za¶ zmrok już w Rumunii. Odyseja rozpoczęta! Wprawdzie Herakles, którego ¶ladami wyruszamy nie poznał raczej Odyseusza osobi¶cie, jednak dla nas obie te dwie mityczne postaci stanowi± równie dobry wzór do na¶ladowania. A pierwsz± nasz± prac± (na wzór heraklesowych) będzie przedostanie się do Gruzji drog± l±dow±.
Nasza trasa będzie zapewne wiodła przez Ukrainę (Lwów), Rumunię, Bułgarię i Turcję - południowym wybrzeżem Morza Czarnego. I tutaj kończ± się rzeczy przewidywalne, a zaczyna przygoda. Pierwszym naszym celem po dotarciu do Gruzji będzie zdobycie Lajli Lekheli (na zdjęciu powyżej) - pierwszego czterotysięcznika w naszym życiu. Wyruszamy więc uzbrojeni w kilogramy sprzętu - od kubka na herbatę do łopaty lawinowej. Od uszytych specjalnie na wyprawę plecaków (dziękujemy JPA :) ), po wygrzeban± w sieci mapę okolic Lajli, oklejon± przezroczyst± ta¶m± (niezawodny patent!). Wszystko zapięte na przedostatni guzik (bo na ostatni nigdy się nie da) i tylko jako¶ trudno uwierzyć, że to JUŻ. To trochę jak z koncertem ulubionej kapeli, na który czeka się miesi±cami, a kiedy zespół wychodzi na scenę ciężko uwierzyć, że wła¶nie DZIEJE SIĘ. Tylko w naszym przypadku, to my pakujemy się na górsk± arenę. Już wkrótce damy znać, jak przyj±ł nas Kaukaz.
Dziękujemy Jackowi Telerowi i Wojciechowi Cegielskiemu za cenne rady udzielone przed wyjazdem :)