HAWAJE
00:04
CHICAGO
04:04
SANTIAGO
07:04
DUBLIN
10:04
KRAKÓW
11:04
BANGKOK
17:04
MELBOURNE
21:04
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 4 Peaks » 4P-2: Aconcagua 6962 m - ciąg dalszy
4P-2: Aconcagua 6962 m - ciąg dalszy

Grzegorz Zięba


Aconcagua - południowa ściana
Dzień 9

Jesteśmy chyba jedyną wyprawą, której się nigdzie nie spieszy. Normalnie z rana wszyscy już na nogach, namioty spakowane, gotowi do wyjścia, a my zwyczajnie zawsze na końcu. Dzisiaj w planie przejście przez obóz Berlin (5800 m) do położonego 150 m wyżej obozu o nazwie White Rocks (5950 m) i jutro atak na szczyt.


Droga przebiegła sprawnie. Całość zajęła nam około 2,5 godz. Około 17:00 rozbiliśmy namiot i zaczęliśmy gotować - szczególnie wodę, której potrzebowaliśmy na dzień szczytowy.


O 21:00 idziemy spać. Twan nastawia zegarek na 5:30 rano i straszy, że może nie zadzwonić jak go ściągnie z ręki. Od godziny 1:30, regularnie co 30 minut, budzę się i sprawdzam czas i tak do samego rana...

Zobacz  powiększenie!
Acon - z Nido de Condores
Punktualnie o 5:30 robimy pobudkę, ubieramy kurtki puchowe i rozpoczynamy marsz ku szczytowi. Początek jest nawet przyjemny. Prędkość wiatru prawie 0 km/h, co nas bardzo cieszy. Wczoraj dostaliśmy informacje, że będzie super pogoda i to ma być ostatni dzień z szansą na szczyt.

Około 12:00 meldujemy się na początku żlebu zwanego Canaletta - to podobno najgorszy odcinek w drodze na szczyt. Luźne kamienie i wrażenie, że z każdym krokiem w górę stoi się w miejscu. Po 20 - minutowym odpoczynku rozpoczynamy walkę z Canaletta.

Teraz możemy się przekonać, że tak jest naprawdę. Mam wrażenie, że idę już jakieś 30 minut a wciąż jestem na początku. Po około 40 minutach Twan znika z pola widzenia. Zaczynam się zastanawiać, co się stało. Ostatnio jak go widziałem, to stał jak wryty i tylko machał do mnie, żebym szedł do góry.

Zobacz  powiększenie!
W drodze
Próbuję nawiązać kontakt z innym kolegą z Holandii, który w czasie wyprawy dołączył do nas tylko w celu wejścia na Aconcague. Jak się okazuje, on też nie może dosięgnąć wzrokiem Twana...

Idziemy wyżej. Podejście szczególnie w ostatnich partiach robi się strome, a to ze względu na wcześniejsze opady śniegu, który teraz zamienia się w lód.

Około 14:00 z minutami jestem bliski wejścia na szczyt. Po kilku minutach przerwy rozpoczynam podjecie - jeszcze około 15 metrów i szczyt!

Źródło: informacja własna

1 2 dalej >>


w Foto
4 Peaks
WARTO ZOBACZYĆ

Brazylia: Rio Samba
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Islandia 2005: Przez Wrota Piekieł do krainy lodu
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl