HAWAJE
07:43
CHICAGO
11:43
SANTIAGO
14:43
DUBLIN
17:43
KRAKÓW
18:43
BANGKOK
00:43
MELBOURNE
04:43
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Chile 2005 » CL 6: Ojos del Salado
CL 6: Ojos del Salado



11.11.2005

Zgodnie z planem przyjechaliśmy do Copiapo. Tu czeka nas cała masa spraw organizacyjnych. Wynajem samochodu zajmuje znacznie więcej czasu niż przypuszczaliśmy. Kiedy spóźniony o 2 godziny pracownik przychodzi do biura wynajmu już wiemy, że nie zdążymy wyjechać dziś na pustynię. Musimy zmienić opony na bardziej wytrzymałe i użyteczne w trudnych górskich warunkach, dodatkowe paliwo itp. Trudno...


W związku z kradzieżą sprzętu udajemy się tez do Aventurismo. Musimy zapłacić za pozwolenie na wspinanie na Ojos i jeśli to możliwe wynająć brakujący sprzęt. Dzięki olbrzymiej uprzejmości i zrozumieniu właścicieli Aventurismo udaje nam się skompletować sprzęt.

Jutro ruszamy.


Zobacz  powiększenie!
Ojos del Salado z oddali
Rada dla wybierających się na Ojos del Salado lub po prostu na pustynię.
Jeśli wypożyczasz auto i jedziesz na pustynię koniecznie zadbaj o odpowiednią ilość dodatkowego paliwa. Prawdopodobnie na pustyni przez wiele setek kilometrów nie spotkasz nikogo, kto będzie mógł ci pomoc, jeśli ci tego paliwa zabraknie. Sprawdź pojemność baku, spalanie. Nie zapomnij o niczym, bo na pustyni będziesz zdany na siebie... albo licz na szczęście…
Nie zapomnij też o dobrej mapie (a takie kupisz w alpenverein) lub namiarach GPS.
Auto najbezpieczniej wypożyczyć w międzynarodowej firmie.

12.11.2005

Mamy dzień spóźnienia wiec nie zatrzymujemy się na nocleg tak, jak zwykle to wszyscy robią w Laguna Sanata Rosa - 3800 m n.p.m. Zatrzymujemy się tylko na chwilę przy stadzie flamingów. Nie ma tam oprócz nich absolutnie nikogo. Przemierzając setki kilometrów na pustyni nie spotkaliśmy żywej duszy.

Zobacz  powiększenie!
Santa Rosa
Pustynia zmieniała swój koloryt. Skały stawały się piaszczystymi wydmami, wydmy zamieniały się w bezkresne płaskowyże - czasem kamieniste, czasem pokryte drobnymi trawami. Zachwyca, jak mała kropla wody daje początek nowemu życiu na pustyni. Wszędzie tam, gdzie pojawia się żółty lub zielony kolor, są drobne rośliny, które potrafią wykorzystać odrobinę wiosennej wilgoci.

Już przy Santa Rosa zadziwia to, że jest bardzo zimno. Zakładamy ciepłe polary. To dla mnie niespodzianka - zawsze myślałam o pustyni, jak o miejscu, gdzie palące słońce wysusza wszystko dookoła. Tu, na Atacamie, wszystko wysusza wiatr. Jest tak silny, że zostawienie otwartych drzwi w samochodzie grozi ich urwaniem. Mam nadzieję, że ten wiatr jest chwilowy… Niestety, ta nadzieja do końca zostaje niespełniona.

Na Santa Rosa po raz pierwszy odsłania się Nevado Tres Cruces. Jest taki piękny i potężny, że emocje, jakie budzi, zapierają dech w piersiach.

Jedziemy do Laguna Verde – 4500 m n.p.m. - gdzie rozbijamy namiot.

13.11.2005

Pierwsza noc należała do bardzo zimnych. Jak się później okazało wszystkie noce są tu takie. Od pierwszego dnia zakładamy na siebie wszystkie ubrania, które mamy. Jest straszliwie zimno i w dodatku wciąż wieje lodowaty wiatr. Przestaje wiać tylko na około dwie godziny rano.

Zobacz  powiększenie!
Laguna Verde
Budzimy się, rozbijamy zamarznięta wodę w butelce, aby ugotować kubek gorącej herbaty. Ręce tak marzną, że musimy nosić rękawiczki. Zimno rekompensuje piękny widok Laguna Verde. Kolor tego jeziora zmienia się wraz z porą dnia - od czystego błękitu o poranku, poprzez turkus, aż do ciemnego granatu wieczorem. Jest piękne.

Na brzegu laguny są gorące źródła, które w weekendy ściągają tu turystów na ciepłe mineralne kąpiele. My przyzwyczajamy się do tego, że wszystko ma lekko słony smak.
Zostaniemy tu do jutra.

W ciągu dnia wychodzimy aklimatyzacyjnie na Mulas Muertas, około 5800 m n.p.m. Wieczorem musimy dopełnić jeszcze jednego obowiązku - pozostawić paszporty u carabineros, którzy stacjonują przy Laguna Verde. Z rozmowy wynika, że nie jest to znowu taki poważny obowiązek i moglibyśmy umknąć uwadze carabineros, ale skoro już się pojawiliśmy, niezręcznie było się wycofać. Tym bardziej ze carabineros, jeśli już ktoś potraktuje ich poważnie i przyjedzie do nich z paszportem, w teatralny wręcz sposób demonstrują powagę sytuacji i swoją władzę. Trochę to śmieszy a my byliśmy nawet poirytowani, bo dowiezienie i później odbiór paszportów z Laguna Verde to w sumie około 52 km ( dla nas bardzo dużo, bo zaczęliśmy mieć obawy, że mimo dodatkowego baku paliwa nie wystarczy nam go na powrót).

Źródło: informacja własna

1 2 3 dalej >>


w Foto
Chile 2005
WARTO ZOBACZYĆ

Brazylia i Argentyna: Wodospady Iguasu
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Nepal i już: U stóp kolosów
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl