HAWAJE
18:49
CHICAGO
22:49
SANTIAGO
01:49
DUBLIN
04:49
KRAKÓW
05:49
BANGKOK
11:49
MELBOURNE
15:49
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Indie 2004 » IND 2; Delhi
IND 2; Delhi

Monika i Kuba


Okno wychodziło na "studnię" z agregatami klimatyzacyjnymi, których wdzięczny szelest pozwolił nam szybko stanąć na nogi po kilku godzinach snu. Jednak należy się przyzwyczaić do braku normalnych okien w hotelach, co jest podobno dość popularne w niektórych krajach azjatyckich (np. w Iranie - przyp. Kuby). Podczas naszej podróży spotkaliśmy się nawet z koniecznością zapłacenia wyższej ceny za pokój z oknami! Pamiętajcie, by wziąć klapki do kąpieli, w hotelach nie ma wanien i brodzików, woda leje się wprost na podłogę i na wszystko, co znajduje się w łazience.

Niedaleko hotelu, dosłownie cztery kroki od wejścia do hotelu znajduje się bardzo przyjemna knajpka, do której chętnie zaglądają turyści: Everest Bakery Cafe (Momo Cave). Jest tam smaczne międzynarodowe menu, a jeśli czegoś nie ma to kucharz w miarę swoich możliwości przygotuje Wam to, na co macie smaczek. Jednak czasami przebywanie w niej wymaga cierpliwości i tolerancji wobec muzycznych zamiłowań właściciela. I tutaj przestrzegam Panie przed zbyt odważnym ubiorem! Mimo, że Indie nie są krajem muzułmańskim i Hinduskom prześwitują spod sari brzuszki, krótkie spodenki, przeźroczyste szmatki i bluzki bez ramiączek prowokują bardzo natarczywe, nieprzyjemne spojrzenia mężczyzn, co już po chwili staje się bardzo dla kobiety krępujące. Doświadczyłam tego uczucia, gdy wystroiłam się w krótkie spodenki i natychmiast zmieniłam je na długie, aseksualne bojówki, które zapewniły mi dalszą bezstresową podróż.

Delektując się przepyszną kawą doszliśmy do wniosku, że zwiedzanie Delhi tradycyjnymi środkami lokomocji przerasta nasze możliwości, jak na pierwszy dzień pobytu w tym nieznanym mieście i zdecydowaliśmy się na wynajęcie taksówki przez hotel Star Paradise. To był naprawdę świetny pomysł! Taksówka z anglojęzycznym kierowcą kosztowała 600 rupii i była do naszej dyspozycji przez 8 godzin. Jednak dziś, z perspektywy czasu możemy się podzielić następującym spostrzeżeniem: nie zwiedzajcie Delhi zaraz po przylocie, jeśli jesteście w Indiach po raz pierwszy! Natłok nieznanych widoków, nowych ludzi i ich przyzwyczajeń, brud na ulicach i duża ilość zwierząt może spowodować, że miasto to wywoła w Was negatywne emocje i będziecie chcieli uciec z Indii!



Uciekajcie z Delhi, a wróćcie do niego dopiero wtedy, gdy przyzwyczaicie się do Hindusów i zwyczajów panujących w tym przemiłym kraju. My zwiedziliśmy Delhi w dwóch turach: po przylocie i przed odlotem i zdecydowanie polecamy zwiedzanie miasta na końcu.

Suresh Kumar, bo tak nazywał się nasz kierowca, okazał się być przemiłym i uczynnym facetem, który, gdy mówił po angielsku, w uroczy sposób zamieniał literkę f na p, przez co mieliśmy problem z rozszyfrowaniem liczebników zaczynających się cyfrą pięć.

Po ustaleniu trasy wycieczki, manewrując pomiędzy świętymi krowami, przecisnęliśmy się wąskimi uliczkami w kierunku taksówki. Pierwszy spacer po uliczkach Delhi wywarł na nas niezapomniane wrażenie: bieda, brud, sterty śmieci na ulicach, koczujący ludzie rywalizujący o miejsce z krowami i psami, krowy żujące kartony i worki foliowe. I to wszechobecne wrażenie tymczasowości objawiające się betonowymi, rozsypującymi się ruinami bez okien i drzwi, ze szmatami zasłaniającymi ich wnętrzności i życie lokatorów, dumnie nazywanymi przez Hindusów domami i sklepami. Później zauważyliśmy, że Hindusi bardzo rzadko rozbierają pustostany. Jak nie nadają się do zamieszkania, to je po prostu opuszczają i przenoszą się do następnego betonowego koszmarka.


Zobacz  powiększenie!
Rajghat
A przy tym wszystkim są niesamowicie uprzejmi, mili, starają się pomóc. Ale pamiętają też o sobie i o tym, że w takich sytuacjach mogą zarobić kilka rupii. A Hindusi starają się zarabiać na wszystkim: na pozowaniu do zdjęcia, na głaskaniu przez turystę słonia, na oprowadzeniu po jakimś zabytku... nieskończona jest lista możliwości.

Naszą wycieczkę po Delhi zaczęliśmy od... przebicia się przez gęstwinę ludzi i zwierząt, czego udało się nam dokonać przy nieustającym akompaniamencie klaksonu. Hindus bez klaksonu jest jak żołnierz bez karabinu! Po ulicach przelewają się potoki riksz rowerowych i motorowych, samochody, ludzie, żebracy, riksze, święte krowy, psy, riksze, samochody...oszaleć można! Przy tym ten potworny smród spalin, szczególnie dający się we znaki, gdy jedziesz rikszą rowerową i na wysokości Twojego nosa znajduje się rura wydechowa samochodu ciężarowego czy autobusu. Powiem szczerze, do tej pory uważałam Warszawę za smrodliwe i zanieczyszczone spalinami miasto, ale po powrocie z Indii zmieniłam zdanie ;).

Pierwszym zabytkiem na naszej trasie była India Gate - indyjski Łuk Triumfalny i jednocześnie pomnik ku czci poległych w różnych wojnach żołnierzy indyjskich (więcej w przewodnikach). Ponieważ była niedziela, mogliśmy obejrzeć sobie indyjskie rodziny na spacerze w parku otaczającym bramę. Kuba z namaszczeniem robił fotki i wyszukiwał, co ładniejsze Hinduski, byście mogli ich zdjęcia obejrzeć na tej stronie. Hindusi mają taki naturalny wdzięk pozowania do zdjęć... Aby nie było nudno i zbyt familijnie mieliśmy okazję poobserwować kilkuletnich chłopców baraszkujących w fontannie. Bez specjalnego skrępowania pozowali do zdjęć stojąc nago w wodzie. Ten brak wstydu w miejscu publicznym i wobec obcych ludzi był dla nas pewnym zaskoczeniem.

Zobacz  powiększenie!
Humayun`s Tomb
Przez zatłoczone miasto przedostaliśmy się do następnej atrakcji New Delhi - Humayun`s Tomb, świątyni zbudowanej na polecenie Hadżi Begam - żony mogolskiego cesarza Humajuna. Kompleks zbudowany jest z bardzo popularnego w Indiach budulca - czerwonego piaskowca i mimo, że nadgryziony zębem czasu, wygląda przepięknie. Otoczony jest ogrodem, w którym żyje całe mnóstwo śmiesznych, podobnych do skunksa wiewiórek.

Nasz kierowca i przewodnik Suresh postanowił pokazać nam wszystkie świątynie w Delhi i zawiózł nas do Bahai Temple (Świątynia Bahajska), która jest obiektem nowoczesnym, ukończonym w 1986 roku. Jest to świątynia jednocząca wszystkie religie i inicjatorem jej powstania był Mahatma Ghandi. Zbudowana z betonu ma kształt kwiatu lotosu otoczonego lazurem wody basenów i fontann. Wnętrze bardzo skromne, wyłożone białym marmurem, który przez swoją dostępność przestaje być w Indiach towarem luksusowym. Jednak ocenę tego miejsca pozostawiamy Wam. Na nas nie wywarło mocnego wrażenia.

Zobacz  powiększenie!
Delhijski Redfort
Ostatnim punktem programu pierwszego dnia w Indiach był Red Fort w Old Delhi. Jest otwarte do godz. 18, ale turystów wpuszczają do 17.00. Ale o tym dowiedzieliśmy się po fakcie, gdy o 20.30 pocałowaliśmy przysłowiową klamkę. Jednak pewną pociechą były przepiękne zdjęcia Czerwonego Fortu mieniącego się feerią barw i to co przeżyliśmy przejeżdżając przez Old Delhi. Główną ulicą Old Delhi jest Chandni Chowk, zatłoczona ulica-bazar, na której w zasadzie cały czas trwa handel. Panuje tutaj ogromny zgiełk i hałas wywoływany przez dwa strumienie samochodów, riksz i zwierząt.

Widzieliśmy rzecz niesamowitą: w tym tłoku, smrodzie spalin i hałasie leżą ludzie przytuleni do odgradzających dwa pasy ulicy płotków i śpią! W takim smrodzie i hałasie, wśród krów i psów! Później, gdy nocą opuszczaliśmy Delhi i jechaliśmy w kierunku Agry, zobaczyliśmy jeszcze jeden ciekawy obrazek: na wysepkach rond, na przystankach autobusowych, na rikszach rowerowych zaparkowanych na chodnikach, wśród śmieci i zwierząt, wszędzie widzieliśmy śpiących także wprost na ziemi ludzi. W Indiach żyje ich tak dużo, że odnosi się niesamowite wrażenie iż miasto nie może ich pomieścić, że wręcz wylewają się z niego.

Zobacz  powiększenie!
Muzeum Gandhiego, Delhi
Kuba wpadł na pomysł, by także na dalszą część wyprawy wynająć samochód z kierowcą. Jak się potem okazało, bardzo ułatwiło nam to życie i pozwoliło na bezstresową i dobrze zorganizowaną podróż. Indie są bowiem dobrze skomunikowane, ale wyegzekwowanie punktualności od przewoźników może okazać się w niektórych przypadkach niemożliwe. A my nie mieliśmy aż tyle czasu, by móc pozwolić sobie na czekanie dwa dni na pociąg, który jedzie np. 15 godzin. Ustaliliśmy plan wycieczki kierując się informacjami zawartymi w przewodniku i przystąpiliśmy do negocjacji z Raj Kumarem - właścicielem Hotelu Star Paradise, w którym mieszkaliśmy. Kuba był twardym negocjatorem i stanęło na 22,5 tys. rupii (niecałe 500 dolarów) za dwie osoby. Trasa rozpisana została na 13 dni i obejmowała prawie 3000 km; wiodła następującym szlakiem: Delhi-Agra-Jaipur-Jodhpur-Jaisalmer-Bikaner-Amritsar-Dalhausie-McLeod Ganj. Samochód i kierowca, którym okazał się być znany nam Sures, byli cały czas do naszej dyspozycji. Jeśli mieliśmy ochotę odwiedzić coś w okolicy któregoś z miast, przedstawialiśmy Suresowi plan i wsiadaliśmy w auto. Poza tym wielokrotnie przydała nam się pomoc Suresa, gdy szukaliśmy hotelu, poczty czy banku. Jego pomoc był nieoceniona.

Źródło: informacja własna

<< wstecz 1 2


w Foto
Indie 2004
WARTO ZOBACZYĆ

Dzieci świata - małe i duże
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Zachodnia Islandia- Zachodnie Fiordy
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl