Alice Springs leży w środku 400 - tu kilometrowego łańcucha górskiego Mc Donnel Ranges. Na fotce Standley Chasm, jeden z wielu kanionów na zach. linii łańcucha.
Właśnie West Mc Donnel Ranges (zach. część łańcucha) jest moim głównym celem w środku kontynentu. Na długości 220 km rozciąga się wspaniały szlak pieszy Larapinta Trail, który w całości został ukończony zaledwie dwa lata temu. To mój początek szlaku, 100 km od Alice.
Pięć dni chodziłem po tym surowym, malowanym ślicznymi pastelami terenie. Dwa dni częścią Larapinta Trail do kanionu Ormiston Gorge, po czym skręt w kierunku trzeciego szczytu w Północnym Terytorium, Mt Giles; tym razem już podążając własnym szlakiem.
Brak wody jest znów największym wyzwaniem; jest ona jedynie w Ormiston Gorge.
Temperatury miałem poniżej 30 stopni, nie było tak źle. Jednak bezpośrednio padające promienie słońca są straszne, palące jak laser - nie ma gdzie uciec przed słońcem, jest jak na przysłowiowej "patelni".
Widząc tak miłą kępkę "czegoś" zmęczone nogi same się uginają, by usiąść na niej... Byłoby to prawie jak usiąść gołym tyłkiem na jeżozwierza - to bardzo kłująca trawa spinifex.
Dużo wcześniej czytałem o wspaniałych panoramicznych widokach ze szczytu Mt Giles. Postanawiam rozbić namiot na szczycie i tam nocować.
Robię poważny błąd za szybko ścinając wzgórza u podnóża - przez to wspinam się niewłaściwym zboczem... Błędny wybór jest fatalny, morduję się przez parę godzin, końcówka jest ryzykowna (dźwigam na plecach cały sprzęt). Wchodzę po drugiej, niewidocznej na fotce, stronie.
Za dużo czasu straciłem na wspinaczkę, nie udaje mi rozbić namiotu na szczycie. Nocuję na miniprzełęczy pod szczytem. W nocy dostaje silny wiatr - dobrze się stało, że nie byłem na szczycie...
Rano, już wypoczęty, lekko dostaję się na sama górę - panoramiczne widoki na Mt. Zeil (najwyższa góra w Północnym Terytorium), Ormiston Pound i pasmo, którym wiedzie Larapinta Trail są wspaniałą dla mnie chwilą.
Po zejściu na dół znajduję małą ilość starej brązowo – zielonej wody. Moje pragnienie jest potężną siłą...
 |
Uluru (3,6 km długości i 350 m wysokości ponad otaczający teren), bodaj najbardziej święta aborygeńska góra w całej Australii... Święta i codziennie bezczeszczona. Do samego szczytu prowadzą zamontowane uchwyty w skale i łańcuch - ale w ulotkach stanowczo się zachęca do darowania sobie spaceru po górze?!
To tak, jakby zamontowano balustradę na Klasztorze Jasnogórskim, by ludziska mogli sobie deptać dach tuż nad najświętszą polską relikwią, bo mają akurat sobie ochotę pooglądać ładne widoczki po porannej kawce, a jak!
Uluru jest monolitem, po prostu kawał klamota rzucony w środek australijskiego pustkowia. Mało znanym faktem jest jednak, iż nie jest to największa skała w tym kraju. W Zachodniej Australii jest ponad dwa razy od niej większa (!) i zarazem jest to największy monolit na świecie.
Źródło: informacja własna
|