Mabuhay Filipiny
| Monika Witkowska
|
|
Ponieważ chłopcy nocują w dość lukusowym hotelu, rozstajemy się do następnego dnia (mamy ten sam lot powrotny do Manili). Zamieszkuję w hostelu Duchess Pension House (adres w Lonely Planet) - super pokoik - czysta jedynka za 120 peso. Wieczorem kupuję na bazarze ananasa - jeszcze nie zjadam go nawet w połowie, gdy nabieram ananasoprzesytu.
Dla tych, którzy będą mieli trochę więcej czasu na Palawanie
Oferty miejscowych biur podróży
1- dniowe wycieczki z Puerto Princessa (w cenie wstępy, lunch):
- Tabon Cave 1000-1200 peso
- Estrella Falls 900-1000
- Nagtabon Beach 850
- Underground River 1000
- City Tour 400
- Honda Bays 750
Odnośnie Sabang:
- przejazd z Puerto Pricessa do Sabang 300-400 peso za osobę
- sprzęt do snorkelingu (maska, płetwy, fajka) 100 peso dziennie
- pożyczenie płetw 50 peso dziennie
- wynajęcie pontonu 8-10 os. na trasie Sabang - El Nido 6 000 000 peso
- wynajęcie chatki rodzinnej w Sabang 850 peso
Pobyty na wysepce Coco-Loco
- chatka 2-osobowa 350-690 peso
- windsurfing 450 peso/ godz. z instruktorem
200 peso/godz. bez instruktora
- kajaki 150 peso/godz.
- żaglówka 250 peso/godz.
- kurs na licencję PADI (nurkowanie) 290 USD
- 1 nurkowanie 25 USD
- nurkowanie nocne 30 USD
12. dzień - Puerto Princessa - Manila - autobus do Banaue
Następnego dnia rano jestem umówiona z Piotrkiem i Krzyśkiem w Banaue. Tymczasem okazuje się, że nocnych autobusów bezpośrednio do Banaue jest jak na lekarstwo, a te które są, nie mają miejsc. Obchodzę kilka dworców w dzielnicy Quezon City (stamtąd przeważnie wyjeżdżają autobusy w kierunku północno-wschodnim) i w końcu za 70 peso kupuję bilet na linię Dalin Liner na autobus do Ilagan. Po prostu wysiądę po drodze przy krzyżówce w kierunku Banaue i jakoś tam dalej będę kombinować.
13. dzień - Banaue
W wiosce Batad jemy obiad. Dobry i tani (60 peso za talerz makaronu z warzywami), do tego na rozgrzewkę czekolada na gorąco (15 peso). Gdy kończymy, nagle deszcz ustaje i wygląda słońce. Wykorzystujemy to na zdjęcia. Jest super. Widoki obłędne. Schodzimy tarasami w dół - dają mi się we znaki kolana. W drodze powrotnej znowu leje. Kierowca naszego tricykla czeka w umówionym miejscu. Potem urządza nam rajd przez kałuże z dawką mocnych wrażeń (omal nie zderzymy się z wyjeżdżającym zza zakrętu jeepneyem).
Po przyjeździe do Banaue idziemy do miejscowego muzeum (wstęp 25 peso). Polecam, bo ciekawe. Potem buszujemy w miejscowych sklepikach - wybór pamiątek spory, ceny też w porządku.
14. dzień - Banaue - Bontoc - Sagada
Wokół Sagady jest wiele jaskiń, ale tylko część udostępniona jest dla turystów. Najbardziej spektakularna jest wyżej opisana Big Cave. Wracając od Big Cave do Sagady (spacer ok. 2 km), polecam zajrzenie do jaskini z trumnami - wejście pokażą miejscowi (trzeba odbić przez łąkę od głównej drogi ok. 100 m. w dół). Trumny są wypełnione szkieletami - makabryczne, zwłaszcza gdy się jest samemu. Z głównej drogi widać też trumny wiszące na skałach.
Wieczór spędzam w lokalnej knajpce przy piwie z Nowozelandczykiem, Szwajcarem i Angolem. Poza nami - sami autochtoni. Punkt 21. słychać bicie dzwonów i... towarzystwo się rozchodzi. Potwierdza się, że wprowadzona tu w ramach walki z pijaństwem "godzina policyjna" faktycznie jest przestrzegana. Turyści też muszą się do tego dostosować - miły wieczór się urywa, bo każde z nas mieszka w innym miejscu wioski.
15. dzień - Sagada - Centralna Kordyliera - Baguio-Angeles
Gdy deszcz ustaje, zamierzam co nieco zwiedzić. Przykre rozczarowanie - nie ma tu tricykli, a miasto jest rozległe. Nie mam wyboru - biorę taksówkę. Jadę na "cmentarz negatywizmu", gdzie Amerykanie "chowali" złe przyzwyczajenia. Czytam na nagrobkach: "To się nie uda", albo "Nie lubię sałaty" etc. Muzeum, które było na wzgórzu Club Johny Hay zostało przeniesione w inne miejsce - nikt nie wie gdzie. Pytam kierowcę o słynnych lekarzy, którzy robią bezkrwawe operacje bez użycia skalpela. Podwozi mnie pod luksusową willę, rozmawia z jakąś kobietą. Kiepsko trafiłam - doktor wyjechał, poza tym jest weekend i operacji nie wykonuje się.
Źródło: TravelBit
Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit
warto kliknąć
|