HAWAJE
07:43
CHICAGO
11:43
SANTIAGO
14:43
DUBLIN
17:43
KRAKÓW
18:43
BANGKOK
00:43
MELBOURNE
04:43
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » @ przez Azję CE » @ ACE 2: Tadżykistan: w krainie „kamaza”
@ ACE 2: Tadżykistan: w krainie „kamaza”



Kobiety tadżyckie przystają, odwracają się tyłem do roweru i ręką zasłaniają twarz. Rewolucja uwolniła tutejsze kobiety od zasłon. Zdjęły parandże. Jednak odruchy pozostały. Co chwila mija mnie tadżycki „mercedes” – osiołek. Tak nazywają go tubylcy. Kierunek Duszanbe, stolica kraju. Ręce zaczynają drżeć. Podskakuję jak piłka na podziurawionej drodze. Zatrzymuję się w niewielkiej wiosce Chorukh-Dayron

- Siadaj - zachęca napotkany mężczyzna w kwadratowej czapeczce. Tiubietiejka, muzułmańskie nakrycie głowy jest symbolem mądrości. Zatrzymuję się na nocleg. - Dalej możesz mieć problemy. Chińczycy budują drogę do Duszanbe. Wygrali przetarg z Włochami, Irańczykami i Turkami. Chińczycy są wszędzie! - śmieje się popijając herbatę. W Tadżykistanie pije się herbatę zieloną i czarną. Obie łagodzą pragnienie. Piją godzinami w cieniu drzew, siedząc na dywanikach. Po rozpadzie ZSRR i upadku kołchozów ludzie żyją bardzo biednie. Średni miesięczny zarobek wynosi w przeliczeniu 30 zł, za co można kupić 20 arbuzów. Oprócz hodowli kóz, baranów uprawiają ziemię. Zbierają osiem kwintali pszenicy z hektara. Pola znajdują się wysoko w górach, żniwa trwają kilka miesięcy, bo pola leżą na różnych wysokościach. Tak to wygląda w całym Tadżykistanie, gdzie sieje się i zbiera przez okrągły rok. Później to się sprzedaje na bazarach, które też są całoroczne nawet, kiedy spadnie śnieg i -15 stopni mrozu. Cała osada ogłada mój rower. Dla nich to nowość. Rzadko kto tu przyjeżdża, zwłaszcza na rowerze. Nie mogą zrozumieć, po co podróżuję rowerem po tych bezdrożach.
Wszędzie kanały, które nawadniają pobliskie pola. Woda nawadnia, ziemniaki, pszenicę. Kiedy przyjdzie lato wszyscy zajadają się arbuzami. Życie Tadżyka na wiosce to monotonia. Godzinami spędzają pijąc herbatę, rozmyślając. Na obszarach wiejskich jedynie jedna trzecia ludności miała dostęp do czystej wody. W kraju rozprzestrzeniał się tyfus, gruźlica, choroby układu pokarmowego. Woda płynie z lodowców, z Kirgizji! Gwiazdy nad wioską rozświetlają noc. Wioska jest bez prądu.
Teren robi się coraz bardziej górzysty. Ciężko pedałować. Mój rower waży 27 kg. Ma metalową ramę. W razie jej pęknięcia mogę ją zespawać w miejscowym warsztacie. Sakwy Crossa ważą po 25 kg. Objuczony jak niegdyś wielbłąd, który przemierzał ten szlak z Kaszgaru w zachodnich Chinach aż do Wenecji, próbuję wjechać na przełęcz na wysokości 3,500 m npm: Anzob Pass. Droga szutrowa. Kamienienie strzelają spod opon. W połowie drogi schodzę z siodełka. Zadyszka. Prowadzę rower. Na poboczu stoi zardzewiały czołg. Uzyskanie w 1991 r. niepodległości doprowadziło kraj do wybuchu wojny domowej. Wojna domowa wybuchła w Tadżykistanie w 1992 r. i wciągu 5 lat pochłonęła 200 tyś ofiar. Miała złożony charter. Przeciw sobie wystąpiły lokalne klany. Z jednej strony leninabadzki, związany z Uzbekami z Chodżentu na północy kraju oraz kulabski, z którego wywodził się przyszły prezydent Emomali Rachmanow. Pod względem ideologicznym starli się eks-komunisci chcący utrzymać swoje wpływy w republice oraz dążący do świeckości państwa, a z drugiej strony swoje siły złączyły opozycja demokratyczna i islamska. Od kilku lat sytuacja w kraju jest spokojna. Jednak niektóre drogi w górach są wciąż zaminowane.

Słyszę ryk silnika. Zza zakrętu wyłania się ciężarówka. To Kamaz. Cud rosyjskiej motoryzacji. Samochód, który pokonuje wszystko i wszędzie.
- Wsiadaj. Podrzucimy cię - zachęca kierowca. Spoglądam na wijąca się jak wąż drogę miedzy górami. Kładę rower na worki z cementem. Abraham Aslabyk jest właścicielem Kamaza. Okrągła twarz, na przedzie dwa złote żeby. Ma 30 lat. Mieszka w okolicach Duszanbe. Wozi cement na budowę mostów. Samochód pokonuje wznoszące się na blisko 4 tys. m wąskie drogi i głębokie koryta rzek. Zanurzony po maskę bez problemu je forsuje. Bez tego samochodu w Tadżykistanie nie istniałby transport. W wioskach są warsztaty, które naprawiają tylko Kamazy. W trakcie podróży z Uzbekistanu do Duszanbe, Kamaz średnio przebija 4 opony. To standard na 500 km trasie.

Znowu wsiadam na rower. Przed Duszanbe potykam się. Ciężkie sakwy przewracają sprzęt. Pękły klocki hamulcowe. Linka również się zerwała. Koczuję na górskiej drodze. Próbuje naprawić hamulec. Nie ma drzew, nie ma gdzie się schronić przed słońcem. Jestem już tak zmęczony, że przed oczami fruwają mi kolorowe plamy. Dosyć. Po przejechaniu 150 km górskimi bezdrożami ponownie ładuję swój rower do Kamaza. Mojego zbawiciela. Jadę do Duszanbe. Muszę tam naprawić rower. Przed wjazdem do stolicy dzwonie do Abrahama. Obiecał mi, że pomoże, kiedy się tu zjawię. Po niespełna 40 minutach podjeżdża nowym srebrnym Audi A6. Sprowadził auto z Moskwy. Jedziemy do jego domu. Wcześniej jednak zawozi mnie do łaźni.
- Ogol się, wykąp - będzie ci lżej.

Jeden wszystkich jego siostrzeńców otwiera bramę. Wjeżdżamy samochodem do środka. Właśnie wysypano na betonowej posadzce pszenice. Musi się wysuszyć. Elegancki samochód stoi koło rozwalającej się lepianki. Tam mieści się toaleta. Wykopana dziura na 10 metrów. Na środku niewielki ogród. Rosną morele. Trochę kwiatów. Ogród jest zawsze spryskiwany z rana i na wieczór. Właśnie cały dom jest odnawiany. -Musi być czysty. Nie długo przyjadą goście na wesele braciszka- śmieje się. Dom jest przestrzenny. Dziewięć pokoi ma wystarczyć dla 16 osobowej rodziny. Na podłogach leża kolorowe dywany. Brak jakichkolwiek foteli, mebli. Wszyscy siedzą na podłodze. Nie ma tutaj zwyczaju jedzenia posiłków ze stołu. Abraham wszystkich zna, a jego wszyscy szanują. Jest biznesmenem. Oprócz kamazowego interesu, prowadzi sklep, handluje samochodami i nie wiadomo jeszcze czym. Wcześniej mi powiedziano, że kto w Tadżykistanie ma dobry zachodni samochód ten na pewno miał lub ma do czynienia z narkotykami. W Tadżykistanie handel narkotykami jest powszechny. Tadżykistan jest szmuglerską drogą tranzytową z Afganistanu do Europy. Za 10 dni w rodzinie Abrahama będzie wesele. Jego brat przyjeżdża z Moskwy. Jak większość Tadżyków pracuje w Rosji. W Duszanbe o pracę jest trudna. Bierze ślub z 20- letnią dziewczyną. W Tadżykistanie tak jak w innych krajach muzułmańskich, kobieta musi wyjść za mąż przed 22 rokiem życia. Później nie jest atrakcyjna dla mężczyzn. - Kobieta musi być młoda, dziewica - śmieje się Abraham - Zostań na weselu. Znajdziemy ci jakąś kobietę.

Abraham mieszka wraz z rodzeństwem, żoną i rodzicami. W Tadżykistanie rodziny są wielodzietne. Abraham ma 4 braci i 5 sióstr. Jedziemy na bazar. Kupujemy posag dla rodziców panny młodej. Do Kamaza wrzucamy dwa worki pszenicy, dwie żywe krowy, dwa worki przypraw, suszonych owoców i worek słodyczy. Będzie zabawa – śmieje się Abraham.
W Duszanbe poznaje Swietłanę. Pracuje w restauracji. Rodzice pochodzą z Rosji. Ona urodziła się w Tadżykistanie. Nie ma urody gwiazdy filmowej, ale ten wdzięk, co miesza mężczyznom w głowie. Delikatny makijaż, dłonie smukłe. Kobiety ze stolicy są bardziej otwarte, nie stronią od rozmów z mężczyznami. Zaczynają nosić mini spódniczki.
- Nasz kraj przeżywa teraz odrodzenie po wojnie domowej. Wszystko jest w przebudowie. Powstają biura zachodnich koncernów. Jednak życie nadal jest ciężkie. W 2001 roku Tadżykistan nawiedziła susza, skutkom której nie był w stanie zapobiec przestarzały system irygacji pól. Poważnym źródłem dochodów dla Tadżykistanu są migracje zarobkowe (szacuje się ,że 80% mieszkańców żyje poniżej na granicy ubóstwa). Większość ludzi wyjeżdża do pracy do Moskwy, Nowosybirska. Tam zarabiają 700 dolarów miesięcznie. Są w stanie odłożyć pieniądze i pomoc rodzinom. Średnia pensja nauczyciela czy lekarza w Tadżykistanie wynosiła w zaledwie 35 zł. Jak tu żyć? - Ja chyba też wyjadę. Chcę zobaczyć Moskwę – mówi Swietłana popijając herbatę.
Musze jechać dalej. Czeka mnie przeprawa przez Pamir. Przedtem idę na milicję. Musze się zameldować. Niestety, nie zrobiłem tego w ciągu trzech dni po przekroczeniu granicy.
- Musisz zapłacić karę. 400 dolarów. Takie prawo - tłumaczy urzędnik na

posterunku. Sytuacja zmienia się, kiedy na ciemnej klatce wkładam mu do
kieszeni 50 dolarów. Na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku kilkuset mieszkańców Duszanbe gnieździło się w kilkudziesięciu glinianych domach bo obecna stolica Tadżykistanu była wtedy kiszłakiem (wsią). Teraz miasto się rozbudowało. Widać rosyjskie i zachodnie inwestycje. Reklamy telefonów komórkowych Nokia wiszą na największym moście. Po ulicach jeżdżą sprowadzone samochody z Japonii i Niemiec. Jednak widać jeszcze szare masywne bloki. Na ulicach pucybuty czyszczą przechodniom obuwie. Centrum obstawionej jest milicją. Na jednej ulicy, można zobaczyć czasami 20 milicjantów. Mogą wszystko. Zatrzymują i jak cos się nie spodobać mogą ukarać kierowcę nawet kwotą z rzędu 15 dolarów! Na ulicach zaczynają się pojawiać kobiety w zwiewnych sukienkach. Zazwyczaj kobiety te, zachłysnęły się wielkim miastem-Moskwą. Duszanbe znaczy poniedziałek. W każdy duszanbe (poniedziałek) odbywały się tu targi i stąd wzięła się nazwa wsi a potem miasta. Atmosfera bardziej orientalna niż na ulicach Taszkietu w Uzbekistanie. Barany swobodnie chodzą koło bloków.


Źródło: www.gienieczko.prx.pl

1


w Foto
@ przez Azję CE
WARTO ZOBACZYĆ

Seszele: rajskie wyspy
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Autostopem w świat
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl