HAWAJE
05:38
CHICAGO
09:38
SANTIAGO
12:38
DUBLIN
15:38
KRAKÓW
16:38
BANGKOK
22:38
MELBOURNE
02:38
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodniki - Przez Świat IV » Takituku
Takituku

Joanna i Artur Morawcowie


Mentawaje uwielbiają cukier. Ma się wrażenie, iż nie dosypują cukru do herbaty, ale dolewają trochę płynu do dużej ilości cukru. Dziwne wydawały im się nasze zwyczaje: 1-2 łyżeczki do kubka i to w pełni wystarcza. Widocznie Mentawaje wolą prowadzić słodkie życie.


*****

Po 2 dniach pobytu w wiosce mamy otrzymać mentawajskie ( nader skromne )  "ubranka", a właściwe asystować przy ich wyrobie dla nas. W tym celu wraz z grupą wojowników udaliśmy się w dżunglę. Gdy znaleźli oni odpowiednie drzewo ścieli je, a następnie, w czym im pomagaliśmy, zaczęli uderzać korę patykami. Potem nacięli korę maczetami i rozpoczęli zwijać ją w długie - kilkumetrowe rulony. Z tymi  rulonami dotarliśmy nad potok, w którym rulony były moczone. Następnie Mentawaje rozwinęli mokre rulony kory na kamieniach i zaczęli je powtórnie uderzać patykami w celu ich rozszerzenia. Później, już w wiosce, w świetle zachodzącego słońca, kora schła rozwieszona na  kijach obok chat. Następnego ranka przebraliśmy się w już gotowe, mentawajskie stroje.

*  *  *

Innego dnia , już w strojach tubylców udaliśmy się na ryby. Łowienie ryb polegało na brodzeniu po pas w wodzie i zarzucaniu siateczki, do której miały, przynajmniej teoretycznie, wpaść ryby. Jednak pierwsze pół godziny połowów nie przyniosło żadnych rezultatów. Później jedna z Mentawajek i Australijczyk złowili po rybce. Królami polowania byliśmy jednak my. Jedno z nas złapało kilka rybek i jakieś zwierzątko wodne, drugie zaś trzy ryby na raz ! Pod wieczór wróciliśmy do wioski na  zasłużoną kolację. Po kolacji  zaczęliśmy przeglądać kolorowy polski tygodnik, który wzięliśmy z Ambasady. Wokół nas szybko, chociaż nieśmiało, rozsiadły się dzieci. Z zaciekawieniem przyglądały się kolorowym zdjęciom wydrukowanym w tygodniku. Zachęciliśmy ich gestem, aby usiadły bliżej. Dzieci pospiesznie się przysunęły. Wstrzymując dech w piersiach, podziwiały polskie konie. Zaintrygowały ich wieżowce w miastach, tłumy ludzi, a wszyscy ubrani od stóp do głów. Gazetę tą oglądały później  wielokrotnie, opowiadając godzinami o każdym zdjęciu. Po dwóch dniach zainteresowali się  gazetą także dorośli mieszkańcy plemienia. Ich zachowanie w czasie oglądania gazety nie różniło się niczym od zachowania ich kilkuletnich potomków. Kiedy opuszczaliśmy już mentawajską wioskę zostawiliśmy naszym gospodarzom gazetę w podarunku.

* * *

Następnego dnia okazało się co jedliśmy. Aby  przygotować produkt na   ten posiłek trzeba  było nie lada wysiłku. Chcieliśmy się sami o tym przekonać i  ruszyliśmy  za przewodnikiem. Odnaleźliśmy grube przewrócone drzewo, które było odarte z kory. Najpierw mężczyźni z plemienia pokazali nam jak należy ścierać wnętrze drzewa, a potem robiliśmy to już sami odpowiednimi tarkami. Siadaliśmy we dwoje po dwóch stronach drzewa i tarką wykonywaliśmy ruch jakbyśmy piłowali to drzewo. Była to dziwna i dosyć męcząca praca.  "Trociny" były wrzucane do pojemników i przenoszone do specjalnego zbiornika. Tam polewano je  wodą i ugniatano stopami. Taki "produkt" przenieśliśmy do wioski, gdzie kobiety owijały go w liście bambusa i piekły w piecach. Tak właśnie przygotowuje się smakowity posiłek- "sorgo".

***

Pełni podziwu obserwowaliśmy, jak 60-letni Mentawaj  zwinnie wspinał się na piętnastometrową palmę po orzechy kokosowe. Następnie trzymając się pnia jedynie nogami, rękami i maczetą strącał owoce.

***

Gdy po kilku dniach pobytu nastała pora powrotu,  z wielkim żalem opuszczaliśmy wioskę Mentawajów. Zawsze będziemy pamiętać te małą wieś i tych prostych ludzi żyjących w sercu indonezyjskiej dżungli, z dala od cywilizacji, a jednak tak bardzo szczęśliwych.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2


w Foto
Przewodniki - Przez Świat IV
WARTO ZOBACZYĆ

Ziemia Święta: Mieszkańcy Izraela
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Swedseayak 7: Fjordholmen, Donso, KÖPSTADSÖ i ostatnie zmagania
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl