HAWAJE
06:56
CHICAGO
10:56
SANTIAGO
13:56
DUBLIN
16:56
KRAKÓW
17:56
BANGKOK
23:56
MELBOURNE
03:56
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » @ do Chin » @dC 7: Coraz bliżej Azji
@dC 7: Coraz bliżej Azji

Krzysztof Skok


Ufa zdobyta! Krzysztof Skok osiągnął już trzytysięczny kilometr swojej rowerowej podróży. Jednak nie kilometrami się ją mierzy. Jaką inną miarę zaproponować? Czytając jego relację, można spróbować zliczyć ludzi dobrej woli wspomagających w trasie herbatą, noclegiem, obiadem czy nawet pieniędzmi. Będzie ich w tym odcinku relacji bardzo wielu. A życzymy jeszcze więcej!




08.05.2008, 31 dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Świątynia na trasie
Wstałem o 7.15, aby pożegnać się z Aleksiejem, który wychodził do pracy. Później jego mama przygotowała śniadanie. Od niej wiem, że średnia zapłata w 2007 roku w Oblasti Włodzimierskiej wynosiła 8000 rub., a minimalna 3700 rub. (370 zł). Po 9 rano wyruszyłem na zwiedzanie Włodzimierza. Szczególnie uwagę przyciąga Sobór Uspieński. Przed 12 wyruszyłem do Bogulubowa, gdzie znajdował się kolejny Sobór i zabudowania klasztorne. Dalej już była tylko droga z przystankami co ok. 10 km. Wiał zmienny wiatr, a po 15 nawet się ociepliło.

Kolano niestety boli. Jadąc właściwie o niczym innym nie myślę. Napotkana przypadkowo we Włodzimierzu lekarka z Kalingradu potwierdziła, że to raczej nie łękotka, ale przeciążenie. Według niej kolano w drodze nie przestanie boleć, czyli dalsza droga do Pekinu z bolącym kolanem? Dodatkowo zauważyłem, ze więcej pracuje prawa noga. Po południu dopadła mnie niestrawność. Podejrzenie padło na konserwę rybną, którą dostałem od popa. Tabletki nie pomagały. Na nocleg zjechałem ok. 20.20 (brakowało miejscowości przy drodze, wolno jechałem). Na dodatek chyba dopadła mnie gorączka. Na szczęście starsi ludzie, do których dotarłem, dali do picia małą, gorącą, czarną herbatę i poszedłem spać koło 21.

Dystans dnia - 71,55 km
Czas jazdy - 4:56:10 h
Średnia prędkość - 14,49 km/h
Dystans całkowity - 2023 km
Całkowity czas jazdy - 117:17 h

09.05.2008, 32. dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
`W nocy obudził mnie kilka razy płacz Jagorki`
W nocy obudził mnie kilka razy płacz Jagorki - dziecka, którym opiekowali się starsi państwo. Podobno płacz wziął się stąd, że dzieciak za dużo biegał w ciągu dnia. Pospałem sobie do 9 - z żołądkiem było jakby lepiej, ale krople żołądkowe i tak wypiłem. Zajdlem dietetyczne śniadanie i trzeba było zbierać się do drogi. Wyjechałem ok. 10.20 i po przejechaniu 24 km zadekowałem się w całkiem sympatycznej restauracji. Żołądek męczył, a na dodatek dopadły mnie drgawki (jakby z zimna) i senność). Byłem tam prawie 3 godz. i przez pierwsze 2 było ze mną źle. Wypiłem najpierw węgiel, a po godzinie kolejne tabletki i w końcu przeszło.

W dalszą drogę ruszyłem ok. 15. Czułem się nawet nieźle, tylko żołądek bolał - nie wiedziałem tylko, czy z choroby, czy z głodu. Po 20 km dotarłem do miejscowości Vjazniki, gdzie kupiłem colę. Po kilku łykach żołądek zaczął pracować, ale ból nie ustąpił. Zakupu dokonałem na stacji benzynowej, gdzie zrobiłem też wywiad w sprawie internetu. Pracownik nawet zadzwonił na informację, aby się dowiedzieć, gdzie on jest dostępny. Niestety 9 Maja w Rosji to duże święto, a Vjazniki to "Miasto Gieroj", czyli miasto, które oparło się
atakowi Niemców podczas II wojny światowej. Postanowiłem jednak przejechać się przez całe miasto. Widać było, że ludzie mocno "świętują", szczególnie ci starsi. Internet oczywiście bez szans, a miasteczko nie zrobiło większego wrażenia. Zauważyłem tylko pomnik Stalina, a dokoła niego kwiaty.

Kilka kilometrów za miastem znalazłem motel z ogrodzonym placem dla tirów - były dwa "nasze", ale kierowcy spali. 15 km dalej był kolejny parking i tam był jeden "nasz". Proponował mi nawet nocleg w kabinie, ale ja wolałem w wiejskiej chacie. Kilka kilometrów dalej była wioska, dobry kilometr od głównej drogi. Tam w drugim wybranym domu dostałem nocleg. Gospodyni (już po 60) z pochodzenia Polka, zwała mnie swoim "synok".

Dystans dnia - 82,01 km
Czas jazdy - 5:17:57 h
Średnia prędkość - 15:47km/h

10.05.2008, 33. dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Za kółkiem TIRa można spotkać przyjaznych ludzi
Anna obudziła mnie o 7, a chwilę później podała duży talerz smażonej jajecznicy z kiełbasą (tej drugiej było znacznie więcej). Nie pomogły opory, że to za dużo (szkodliwości tłuszczu dla żołądka nawet nie próbowałem tłumaczyć) - musiałem zjeść pełny, głęboki talerz. Było tyle tłuszczu, że nie pomogło nawet jakieś 20 ml spirytusu leczniczego (70%). Witalij wstał o 8, ale był bez humoru (były gimnastyk sportowy i lekkoatleta), podobnie jak córka sąsiadki, którą ta przyprowadziła, abym mógł ją poznać.

Na pierwszym z moich przystanków zagadnął mnie jakiś człowiek, twierdząc, że jakieś 1,5 km przede mną idzie do Pekinu jakiś Austriak. Ciekawe jak on chce zdążyć - pomyślałem i ruszyłem w drogę, aby go spotkać. Niestety,znikł chyba gdzieś w mieście po drodze. Do granic Niżnego Nowgorodu dotarłem po 18, ale od bram miasta do centrum było do przejechania ponad 20 km, w tym jeden bardzo ostry podjazd (pełna redukcja przerzutek) - ja go spokojnie pokonałem w odróżnieniu od miejscowego chłopaka, który zszedł z roweru i pchał go pod górę. Interesującym momentem był przejazd przez most w miejscu w którym Oka łączy się z Wołgą. Bardzo ładne miejsce, a za rzeką po lewej stronie Kreml, a po prawej cerkiew z zabudowaniami klasztornymi.

Dystans dnia - 97,22 km
Dystans całkowity - 2202 km
Czas jazdy - 5:53:44 h
Całkowity czas jazdy - 128:29 h
Średnia prędkość - 16,49 km/h

11.05.2008, niedziela, 34 dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Krzysztofowi też kiedyś postawią pomnik?
Dziś był planowany odpoczynek, więc sobie trochę pospałem (ostatnio coś dużo śpię). Byłem na Mszy Św. w kościele katolickim (główne elementy mszy były w językach rosyjskim i angielskim). Późne popołudnie i wieczór, to czas poświęcony na spacer po Balszoj Pokrowskij (bardzo długi deptak) od Placu Gorkiego do Kremla i z powrotem. Interesujące i bardzo ładne miejsce ze starą zabudową i sporą ilością zieleni (jak w całym Niżnym N.) Na Kreml wszedłem bez biletu (nie zauważyłem kas), ale nie chciało mi się całego obejść. Na zewnątrz bardzo okazale prezentowały się stare mury, natomiast środek to zabudowa raczej z XIX wieku – jak dla mnie niepasująca do murów. Obok wejścia rzucała się w oczy wystawa sprzętu wojennego z pierwszej połowy XX wieku. Wracając zauważyłem, że jest jeszcze 19 stopni ciepła, a była akurat 20.00. Uświadomiłem sobie także, że to już 20 dzień z rzędu stosunkowo dobrej pogody, bez deszczu. Pewnie wkrótce się to skończy.

12.05.2008, poniedziałek, 35 dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Tutaj `1410` nie kojarzy się z Krzyżakami
Budzik miałem ustawiony na 6.30, ale pospałem sobie trochę dłużej. Później skorzystałem z dobrodziejstwa mieszkania w mieście, tj. ciepłej, bieżącej wody. Było także obfite śniadanie i żywność na drogę (głównie słodycze). A na koniec oczywiście pożegnanie z moimi gospodarzami. Wyruszyłem ok. 9.30. Wyjazd z Centrum Nożnego Nowogrodu okazał się prosty i dobrze oznakowany. Droga właściwie od samego początku była dobrze "pofalowana", ale podjazdy były poniżej 2 km i nie przekraczały 12 proc. nachylenia (wg znaków). Ok. 87 km trafiło mi się 15 km fatalnej nawierzchni – w pewnym miejscu doły były po kolana, a droga wąska – nawet TIRy nie próbowały mnie wyprzedzać! Były bardzo ciepło – pierwszy raz cały dzień jechałem w krótkich spodenkach i w koszulce. Był lekki wiaterek, który tylko czasami przeszkadzał. Ale przede wszystkim były wspaniałe krajobrazy. Nierówny teren, na którym były uprawy (lub łąki) oraz lasy – głównie brzozowe (zaczyna się!). Tak jakbym jechał przez inną krainę – wszystko uporządkowane, ułożone, nawet chyba czyściej niż we wcześniejszych rejonach. Odpoczywając w Niżnym N. pomyślałem sobie, że fajnie byłoby na nocleg w Kazaniu dotrzeć w środę wieczorem. To jakieś 400 km, z czego na dziś było 130 km. Ok. 20 wjechałem do wioski, ale na liczniku było 128 km, więc chciałem pojechać do następnej. W niej jednak było dużo straganów z jabłkami, gruszkami i kiszonymi ogórkami. Jeden ze sprzedawców wypatrzył mnie i podszedł do drogi jak go mijałem i dał jabłko i gruszkę!

Nocleg, tradycyjnie już bez większych problemów, dostałem u dyrektora miejscowej szkoły podstawowej. Nagrał na wideo krótki wywiad ze mną, poczęstował dwoma kieliszkami wódki i zaprosił do bani. To był raj dla mojego ciała – pierwsza moja bania podczas tej podróży. Było co prawda tylko 65 stopni ciepła, ale i tak było super. A później do 23.30 była rozmowa przy kolacji. Opowiedział mi wówczas o grupie kolarzy, którzy jadą Moskwa – Pekin i będą w jego rejonie 15.05.2008 r. – może się spotkamy na trasie.

Dystans dnia – 138,15 km
Czas jazdy – 7:53:28 h
Średnia prędkość – 17,50 km/h

13.05.2008, wtorek, 36 dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
`Droga była mniej pagórkowata niż wczoraj, ale nadal dziurawa miejscami, a miejscami wspaniała`
Przebudziło mnie zimno w moim (oddzielonym od reszty zabudowań) domku. Gdybym spał w moim puchowym śpiworze z Cumulusa, nie byłoby tego problemu. A tak skończyło się na tym, że ponownie włączyłem grzejnik elektryczny na pełną parę i ubrałem ciepłą bluzę. Mój gospodarz przyszedł po mnie o 7 rano, aby zabrać na śniadanie. Przed 8 byłem już na trasie z założeniem, że muszę przejechać 140 km.

Droga była mniej pagórkowata niż wczoraj, ale nadal kręta i dziurawa miejscami, a miejscami wspaniała. Przez cały dzień jechałem "aleją" pośród drzew, a co kilka kilometrów była jakaś miejscowość. Po jakiś 40 km wjechałem na teren Republiki Czuwaszji. Znaku informacyjnego nie widziałem, ale zauważyłem, że wszystko jest jakby bardziej zadbane, mniej śmieci przy drodze. Ceny najniższe, jakie dotychczas spotkałem: czarny chleb – 13,50 rub., lody w wafelku (z zamrażarki) – 4,50 rub., a kawa na stacji benzynowej – 7 rub. (herbata – 6 rub.). Ale najciekawszy jest język Czuwaszy – nic z niego nie rozumiem (oczywiście mówią też po rosyjsku). Chciałem zobaczyć ich stolicę Czebaksary, ale musiałbym nadłożyć 15-20 km, kolejna godzina to min. na zwiedzanie, a dla mnie priorytet to dotrzeć jutro do Kazania bez zbędnego przemęczania się.

Jadąc tradycyjnie już zwalniam w miejscach postojów dla TIRów, ale "naszych" nie widać. Natomiast rosyjscy kierowcy sami mnie zaczepiają. Od nich to wiem, że jeśli mogę, to powinienem jechać po trasie przez Pietropawłowsk (Kazachstan) – lepsza i krótsza droga. Po południu udało mi się jednak spotkać dwóch "naszych" – wracali już do domu, byli niedaleko granicy chińskiej. Pytali się czy czegoś mi trzeba, ale ja grzecznie podziękowałem. Wówczas postanowili podreperować mój budżet – "przyda się"!

140 km wypadł przed samym miasteczkiem, ale była dopiero 19, więc zjechałem do pobliskich domów, aby poprosić o wrzątek do herbaty. Młoda kobieta dała mi wodę i zaczęliśmy rozmawiać. Po chwili dołączył jej mąż. Jak wypiłem herbatę, zaprosili mnie do domu na zupę szczawiową. Jak zjadłem i zacząłem się zbierać, "bo 20.00, a ja jeszcze nie wiem, gdzie będę spał", oni na to, że mają klucze od domku znajomej i tam mogę spać! Wieczór spędziliśmy na wspólnej rozmowie zajadając suszoną rybę i popijając lokalne piwo.

Dystans dnia – 140,09 km
Czas jazdy – 7:58:54 h
Średnia prędkość – 17,55 km/h

Źródło: informacja własna

1 2 dalej >>


w Foto
@ do Chin
WARTO ZOBACZYĆ

Kambodża: Phnom Penh
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

RPI 2; Dzień Buddy, którego nie było
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl