HAWAJE
17:35
CHICAGO
21:35
SANTIAGO
00:35
DUBLIN
03:35
KRAKÓW
04:35
BANGKOK
10:35
MELBOURNE
14:35
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » @ do Chin » @dC 4: Krzysztof kontuzjowany!
@dC 4: Krzysztof kontuzjowany!



Krzysztof Skok, którego wyprawie patronujemy, dojechał kilka dni temu rowerem do Moskwy. Niestety, w podróży przeszkadza mu coraz większy ból kolana. Najprawdopodobniej konieczna będzie operacja i dwa tygodnie odpoczynku. W tej chwili ważą się losy dalszej części wyprawy. Jest jeszcze szansa, że operacja odbędzie się w Moskwie, lecz kosztuje to 1000 euro. Reszta szczegółów w dzienniku wyprawy poniżej:




24.04.2008, czwartek, 17. dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Moskiewski kościół
Jako że mieszkam niedaleko Kościoła Katolickiego, dzień mój zaczął się od Mszy Św. po rosyjsku. Po niej chwilę rozmawiałem z zastępcą Biskupa Diecezji Moskiewskiej, Ks. Wikariuszem Andrzejem (Polak). Następnie udałem się do Proboszca, Ks. Józefa, z zapytaniem czy nie zna lekarza, który mógłby obejrzeć moje kolano. Pomimo, że Ksiądz wypytał się wszystkich swoich znajomych i współpracowników, nie udało się. Więc udałem się w tej sprawie do pobliskiego Konsulatu RP. Spędziłem tam ok. 1,5h, ale dowiedziałem się tylko tyle, że wszyscy dyplomaci akredytowani w Polsce leczą się w jednej przychodni (dostałem adres, niezbyt blisko). Natomiast podczas rozmowy z jednym z "naszych" ochroniarzy, usłyszałem, że chyba to przeciążenie i brakuje mi tej mazi co wypełnia staw kolanowy. Jego teść to MP w Kolarstwie. Niestety był zbyt duży ruch, a mnie wywołali dalej i nie mogłem się nic więcej dowiedzieć. Natomiast rosyjscy milicjanci sprzed Konsulatu pokazali mi Prywatną Klinikę "MEDSI", w której podobno dobrze leczą. Klinika była niedaleko, więc się do niej udałem. Wizyta lekarska 1490 Rub., a następnie USG 1190 rub. - trochę to kosztuje. Jakoże mam ubezpieczenie, postanowiłem z niego skorzystać. Po kilkunastu minutach oczekiwania otrzymałem odpowiedź, że mam brać rachunek, a oni mi zwrócą - Klinika nie chciała przelewu od ubezpieczyciela. Pani doktor (uparli się, że to musi być chirurg) stwierdziła, że przeciążenie i brak mazi. Generalnie kazała 2 tyg. odpocząć i będzie wszystko ok (nie za bardzo się przejęła). Wszystko to zajęło mi sporo czasu. Wróciłem po południu, zrobiłem jedzenie i poszedłem szukać internetu. Nie udało mi się go znaleźć, ale dostałem komputer, na którym mogłem chociaż przygotować relacje do wysłania. To zajęło mi kilka godzin (z przerwą na Mszę Św. w j. polskim). Teraz trzeba tylko znaleźć internet i będzie można wszystko wysłać.

25.04.2008, piątek, 18. dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Pozdrowienia z Moskwy!
Dzień zaczął się od porannej Mszy Św. w j. rosyjskim. Następnie wróciłem do zbierania informacji o kafejkach internetowych (jest ich w Moskwie już niewiele i w niektórych trzeba mieć własnego laptopa). Dalej były skromne zakupy (ceny w Moskwie chyba przewyższają znacznie te warszawskie), a w końcu śniadanie. Wreszcie odbyła się przeprowadzka całego mojego "majdanu" z pokoju do pokoju obok. Trwała dość sporo czasu, ponieważ przy okazji trochę sprzęt poczyściłem, sprawdziłem, czy nie ma usterek w plecakach, itd. No i cały czas myślę, jak zmniejszyć wagę swojego bagażu. Cały czas wysyłam także SMSy w sprawie mojego kolana - może komuś coś się uda ustalić. Następnie dzięki pomocy dwóch Księży Salezjan, Zbigniewa i Marka, dostałem na chwilę bezpłatny internet i mogłem wysłać przygotowane relacje z podróży. Ok. 15 dotarłem do pobliskiej stołówki - obiad z dwóch dań kosztuje 180 rub (ok. 18 zł) - smaczny, ale na temat zniżki nie było z kim rozmawiać. Może jutro się uda. Po obiedzie zrobiłem sobie krótki spacer po aptekach, ponieważ dostałem informację, jakoby wyciąg z chrząstki rekina może mi pomóc - bez efektu. Jako, że nie wiedziałem, jak w j. rosyjskim jest ten wyciąg, zaszedłem do Konsulatu, aby mi przetłumaczyli. Przy okazji rozglądałem się za ochroniarzem, który bez wizyty u lekarza wiedział, co mi jest (może wie, jak leczyć), ale bezskutecznie. O 18 poszedłem na Nowennę i Mszę Św. do Katedry - odrobię zaległości! Wieczorem zrobiłem jeszcze pamiątkowe zdjęcie i udałem się do siebie. Na drogę wydrukowałem sobie trochę relacji z podróży innych rowerzystów do Azji, więc trzeba je czytać i pozbywać się tych mniej przydatnych. Na noc, zgodnie z zaleceniem lekarza, zrobiłem sobie opatrunek w postaci waty nasączonej wódką! Nie za bardzo w to wierzę, ale kupiłem butelkę wódki za 100 rub., więc spróbuję. No i wieczorem zadzwonił jeszcze kuzyn Arek z informacją, że dla sportowców robi się serię trzech zastrzyków w kolano leku Synvisk. Ciekawe czy tu coś takiego mają?

26.04.2008, sobota, 19. dzień wyprawy

Wszystkie swoje ruchy spowalniam, bo przecież trzeba oszczędzać kolano. W kościele przyszedł mi do głowy pomysł, który zrealizowałem po śniadaniu - zażyłem 2 tabletki Olfenu (max dawka dobowa) - środku przeciwbólowego i przeciwzapalnego - po kliku godzinach ból całkowicie zniknął. Szkoda, że nie leczy (tak mówi ulotka). Czas jaki miałem przedpołudniem postanowiłem przeznaczyć na zrobienie kilku pamiątkowych fotek na dzielnicy w koszulkach, które dostałem od sponsorów i patronów medialnych. Ok. 14.30 zameldowałem się na stołówce, gdzie była kompetentna osoba (Siostra Renata) i dzięki wcześniejszemu stawiennictwu Ks. Andrzeja, cena obiadu spadła ze 180 do 100 Rub. Po obfitym obiedzie, postanowiłem wziąć się za przegląd roweru. Na początek okazało się, że mam maleńką dziurkę w kole od przyczepki, więc to naprawiłem. Dokręciłem także nakrętkę przy stopce rowerowej, a następnie trzeba było się wziąć za "brudną" robotę, tj. wyczyścić ze smaru i błota łańcuch i zębatki. Jakoś poszło. Nie udało się natomiast wyregulować tylnej przerzutki - są problemy ze zmianą niższej na wyższą zębatkę - trzeba dźwignię przesunąć o 2 biegi, aby przeskoczyła o 1. Wieczorem chciał mi nawet pomóc Salezjanin, Ks. Igor (zapalony rowerzysta), ale nie udało mu się - wg niego uszkodzona jest manetka od zmiany biegów. Zaproponował, abym jutro pojechał to naprawić do znanego mu sklepu rowerowego - jakieś 15 km drogi, a w niedzielę jest mniejszy ruch - tym bardziej, że wg Kalendarza Prawosławnego przypada Niedziela Wielkanocna (Pascha). Oni pracują także w Święta - przekonywał Ks. Igor. Ja jednak dostałem od jednego z uczniów Salezjanki, Siostry Ireny, namiary na lekarza, który leczy m.in. sportowców (podobno jest bardzo dobry). Do tego czasu postanowiłem się wstrzymać z wsiadaniem na rower. Wieczorem zadzwoniła do mnie mama - od niej wiem, że popsuła się trochę pogoda, czyli w Moskwie piękna pogoda też się skończy, zapewne w poniedziałek.

27.04.2008, niedziela, 20. dzień wyprawy

Zobacz  powiększenie!
Pukając do ambasady bram...
Do południa czytałem relacje z wyjazdów innych podróżników (niestety koleją) do Chin - może ich informacje się przydadzą. Na 13 poszedłem do Kościoła na Mszę Św. w j. polskim, a po niej na obiad i dalej do lektury. Przeczytałbym całą niedzielę, gdyby nie Aleksiej, który wrócił z ich Świąt Wielkanocnych, które spędzał w rodzinnym domu k. Tuły. Prawie 2 godziny spaceru i rozmowa ze znajomym przydała się. Zauważyłem także różnicę w obchodzeniu Świąt w Rosji i w Polsce - tu prawie wszystkie sklepy spożywcze są otwarte, a na ulicach pełno ludzi. Aleksiej chciał coś kupić do picia w McDonaldzie, ale kolejka była tak duża, że kupił w pobliskim kiosku. Zresztą był to kolejny ciepły dzień. Na jednym z termometrów było 22 stopnie! Po rozstaniu się z Aleksiejem, ustaliłem z Siostrą Ireną, jak dotrzeć w poniedziałek do lekarza (na mojej mapie nie było tej ulicy - jest już na obrzeżach Moskwy) oraz podziękowałem Ks. Józefowi za wszelkie łaski i życzliwość z jego strony - jutro wyjeżdża do Polski na miesiąc, bo kończy mu się wiza. A wieczór to ciąg dalszy czytania. A jutro chyba będzie dla mnie sądny dzień - wizyta u lekarza i być może decyzja w mojej sprawie.

28.04.2008, 21. dzień wyprawy

Wstałem po 7 - ciężki dzień. Po porannej toalecie udałem się pod Konsulat RP, aby spróbować złapać kontakt z naszym wartownikiem, z którym rozmawiałem w czwartek. Poszedłem na 8, a okazało się, że otwierają o 9. Poczekało się, ale i tak nie udało mi się z nim skontaktować. Usłyszałem, że jest na terenie Moskwy. Wracając do siebie, zaszedłem do Kościoła. Po śniadaniu udałem się do stacji metra. Miałem do przejechania 4 przystanki, ale metro dwa razy zatrzymało się także poza przystankami. W końcu o 10.40 dotarłem do właściwej stacji, ale do Kliniki i tak spóźniłem się 5 min. Były tego dwa powody - część ludzi nie wiedziała, gdzie to jest, a druga poprowadziła mnie na około (z powrotem szedłem znacznie krótszą drogą). U lekarza nie było kolejki (zresztą klinika nie jest dla najbiedniejszych), tylko na niego samego musiałem chwilę poczekać. Lekarz podotykał przez chwilę moje zdrowe i chore kolano z boku (od wewnętrznej strony) i stwierdził, że trzeba operować. Koszt ok. 1000 euro. Dał mi wizytówkę - jak się zdecyduję, to mam zadzwonić. Nim wyszedłem z samej kliniki, puściłem info do znajomych. Była także rozmowa z ubezpieczycielem, mam sam omówić sprawę z lekarzem i dać mi znać. Ja wróciłem do siebie, trochę pochodziłem bez sensu, aż w końcu poszedłem na obiad. Po obiedzie trochę pochodziłem i wychodziłem po godzinie czasu darmowy internet na całe popołudnie (z przerwą na Mszę Św. w j. polskim), więc nadrobiłem trochę zaległości, rozesłałem info do znajomych. Było już po 20, jak zadzwonił lekarz ubezpieczyciela i poinformował mnie, że mam zapalenie stawu rzepkowo-udowego i uszkodzenie łękotki przyśrodkowej. Przyznał także, że śledzi wyprawę na stronie www.rowerem.zehej.pl!!! Umówiliśmy się, że na następnego dnia będzie kolejna wizyta u lekarza wybranego przez Ubezpieczyciela i po niej ostateczna decyzja - krótkie leczenie w Moskwie (jeżeli jest możliwe), a jak długie leczenie - natychmiastowy powrót do kraju i leczenie z funduszu NFZ. Cały wieczór upłynął na odbieraniu telefonów z kraju i czytaniu niezliczonej liczby SMSów z wyrazami poparcia! Dziękuję:-)

Jako, że sytuacja Krzysztofa nie jest najlżejsza, podajemy namiar na osobę, która stale kontaktuje się z podróżnikiem - Sławomir Chojnacki, coolszach@interia.pl . Na ten adres może napisać każdy, kto chciałby pomóc w potrzebie.

Źródło: informacja własna

1


w Foto
@ do Chin
WARTO ZOBACZYĆ

Seszele: rajskie wyspy
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

MX 1; Acapulco
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl