HAWAJE
05:39
CHICAGO
09:39
SANTIAGO
12:39
DUBLIN
15:39
KRAKÓW
16:39
BANGKOK
22:39
MELBOURNE
02:39
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » polski portal podróżniczy XXI wieku
MT 2: Kolejny etap, Nowa Zelandia

G. Gontarz, Sz. Gontarz, K. Wasilewski


31 sierpnia 2006
godzina 23:25

Lądujemy w Christchurch (Nowa Zelandia). Sklepy pozamykane, więc musimy czekać do rana. Na nocleg wybieramy boisko do Rugby w centrum miasta. O świcie ruszamy po zaopatrzenie, następnie wyruszamy na południe kraju. Świeci słońce, temperatura lekko powyżej 10 stopni Celsjusza – bardzo ciepło jak na ostatni miesiąc zimy tego miejsca. Wiatr jest coraz silniejszy... początkowo pomaga nam jechać.





Ludzie informują nas o nadchodzącym huraganie. Lekka zmiana kierunku powoduje duże problemy w poruszaniu się. Maksymalna prędkość, jaką udaje nam się uzyskać to niespełna 14 km. Okolice Christchurch to wielka płaska nizina, więc wiatr jest wszędzie. Po całym dniu jazdy oddalamy się o 100 km od miejsca przylotu. Wiatr nie ustaje – jest jeszcze silniejszy. Jedziemy przed siebie, zmieniając ciągle osobę prowadzącą zespół... Walka z wiatrem jest bardzo uciążliwa...

Mija nas patrol policji, po czym włącza niebiesko - czerwone światełka i zatrzymuje nas. Policjant przestrzega nas przed dalszą jazdą – wiatr osiąga ponad 100 km/h i wywraca samochody kempingowe. Mimo ostrzeżeń jedziemy dalej (nasza prędkość poruszania czasem przekracza 10 km/h)... Śpimy pod przełęczą, w lekko osłoniętym miejscu.

Zobacz  powiększenie!
Następny dzień przynosi duże zmiany – wiatr ustał całkowicie Jedziemy wzdłuż pięknych ośnieżonych Alp Południowych. W krajobrazie dominują kolory brązu i bieli na tle błękitnego nieba. Panorama jest niesamowita – to trzeba zobaczyć!... Pogoda pozawala nam na przemierzenie wielu kilometrów – dojeżdżamy do jeziora utworzonego przez lodowiec Tasmana. Mamy tutaj piękny widok na Mt. Cook, który chcemy w najbliższych dniach zdobyć...

Niestety kolejny dzień przynosi nawrót huraganu – tym razem do wiatru dochodzi deszcz, który niesiony przez silne podmuchy wiatru, pada z boku – nie jak w Polsce, z góry. Po ciężkim dniu docieramy do Mount Cook Village. Tu, ze względu na pogodę, postanawiamy przeczekać noc w schronisku (zjeść ciepły posiłek, wziąć prysznic). Pracownik schroniska – Rob – przyjmuje nas bardzo miło. Po dłuższej rozmowie okazuje się, że jest alpinistą. Pokazuje nam specyfikacje najwyższego szczytu, udziela kilku rad…

Zobacz  powiększenie!
W nocy dopadało ponad metr śniegu, co nie jest dla nas dobrą informacją. Spadają szanse na zdobycie najwyższej góry Nowej Zelandii (Mt Cook – 3754m n.p.m.).

Dnia 5 sierpnia, decydujemy wyruszyć w dolinę Tasmana, mając nadzieję, że pogoda się zmieni w ciągu najbliższych dni.

Pod dolinę Tasmana podwozi nas Lary (pracownik hostelu w Mt. Cook Village). Dalej podążamy wzdłuż doliny Tasmana aż do schronu Ball Hut. Kilkugodzinna wędrówka po kamienistym szlaku, przy niesprzyjającej pogodzie nie należy do miłych wspomnień. Docieramy do schronu, gdzie kontaktujemy się przez radio z Mount Cook Base Alpine Center. Otrzymujemy informacje dotyczące pogody na następne dwa dni, pokrywy śnieżnej, zagrożeniu lawinowym itp. Tutaj również spędzamy noc, regenerując nasze siły na kolejne dni…

6 sierpnia

Zobacz  powiększenie!
Pobudka przed wschodem słońca, jest lekki mróz, niebo zachmurzone. Szybkie śniadanie I ruszamy dalej. Tak jak w zapowiedziach pokazuje się słońce, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Do godziny 13 zmagamy się z trudnościami lodowca Tasmana (szczeliny, rzeki). Co chwila słychać schodzące lawiny, jedna przysypuje nasze ślady, zostawione 2 godziny wcześniej.

Dochodzimy do grani Haast, którą musimy się wdrapać do schronu Haast Hut – trzeba pokonać ponad 1000 metrów w pionie. Słońce powoli chowa się za szczytami gór, śnieg zamarza (zagrożenie lawinowe zmniejsza się z godziny na godzinę).

Źródło: informacja własna

1 2 dalej >>


w Foto

Warning: mysql_result() [function.mysql-result]: Unable to jump to row 0 on MySQL result index 50 in /usr/local/apache/www/htdocs/swiatpodrozy.fr.pl/prawe.php on line 367
® wokół M. Tasmana
WARTO ZOBACZYĆ

Australia: Flora najmniejszego kontynentu
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Swedseayak 6: Stora Torholmen, wyspa Riso
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl