HAWAJE
12:13
CHICAGO
16:13
SANTIAGO
19:13
DUBLIN
22:13
KRAKÓW
23:13
BANGKOK
05:13
MELBOURNE
09:13
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 15 letni kapitan » 15K I-17; Sto mil w dziesięć dni
15K I-17; Sto mil w dziesięć dni

Juliusz Verne


Noc minęła spokojnie i wszyscy dobrze się wyspali, za wyjątkiem może Herkulesa i Austyna, którzy tej nocy stali na straży.

Mały Janek, gdy tylko się obudził, zapytał, czyjego przyjaciel, Herkules, poszarpał w nocy lwa, lub zjadł na surowo choćby wilka? Na nieszczęście, w ciągu całej nocy ani jeden zwierz nie pojawił się w pobliżu obozowiska i biedny olbrzym był tak samo głodny, jak i wszyscy pozostali.


Toteż ochoczo zabrano się do spożywania śniadania, po skończeniu którego Harris osiodłał konia, zaś pani Weldon zupełnie przypadkowo musiała odegrać rolę sędziego w sporze, wynikłym pomiędzy kuzynem Benedyktem a Herkulesem. Entomolog obwinił czarnego kolosa o to, iż ten ostatni z niewiadomych przyczyn przeszkadza mu z rozmysłem w jego pracach, które, być może, unieśmiertelniłyby jego - Benedykta - imię.
- Nie na to pojechałem najpierw do Australii, a następnie aż do Południowej Ameryki, by się tutaj wysypiać jedynie i jeść - wołał zirytowany.

Wobec gniewu kuzyna, pani Weldon zmuszona była prosić Herkulesa, by ten nie śledził uczonego i pozwalał mu na odłączanie się od gromadki, byle tylko namiętność łowcy owadów nie oddalała go zbytnio od reszty.

Około godziny siódmej rano wędrowcy byli już gotowi do podróży i natychmiast wyruszyli w drogę, idąc w tej samej kolejności, jak w dniu poprzednim. Upał był tak wielki, jakby podróżnicy znajdowali się w pobliżu samego równika, a nie w strefie umiarkowanej, biorąc jeszcze pod uwagę, iż była to dość wczesna wiosna, a nie upalne lato. Niezmiernie dziwiło to Dicka.

Las ciągnął się nieprzerwanie. To również dziwiło młodego wodza. Znajdować się mieli bowiem, jak utrzymywał Harris, w kraju pampasów, a te przecież, jak to sobie z opisów podróży przypominał, są rozległymi, porosłymi trawą równinami i charakteryzują się tym, że pozbawione są wody, drzew i kamieni.

Latem wyglądają one jak pusty step, w porze deszczowej zamieniają się w pastwiska porosłe trawami, które dochodzą czasami do takiej wysokości, iż mogą ukryć jeźdźca na koniu.
Jakże las ten nie był podobny do pampasów!

Karawana bezustannie przedzierała się przez gęstwinę drzew, a grunt był częściowo błotnisty, częściowo kamienisty; w dodatku nawet na wzniesieniach klimat był wilgotny, co w połączeniu z upałem zmieniało las w duszną cieplarnię.

Przyglądając się temu wszystkiemu Dick zapytywał siebie, czyżby przyroda aż do tego stopnia mogła się zmienić, by być zdolną do stworzenia w krainie pampasów o klimacie umiarkowanym - podzwrotnikowej puszczy typowej dla równikowych okolic Afryki?

Dick zadawał wiele pytań Harrisowi, na które ten zawsze najchętniej odpowiadał, bardzo rzeczowo, ujawniając tym swe wyższe wykształcenie.
- Masz rację, młodzieńcze - mówił - przyznaję ci ją w pełni. Prawdziwe pampasy są takie właśnie, jak je sobie wyobrażasz. Nasze, boliwijskie pampasy, na równi ze stepami Patagonii, na ogół biorąc są bardzo podobne do wielkich równin Stanów Zjednoczonych, zwanych preriami. Wszystkie stepy, bez względu na to, jak się nazywają, są do siebie podobne - aczkolwiek zdarzają się i pewne różnice: sawanny na przykład bywają niekiedy błotniste. Lecz tutaj nie jesteśmy na stepach, czy pampasach, lecz na pustyni Atakama, która jest prawie nieznana cywilizowanemu światu. Przyznaję, że ja sam jestem zdziwiony ogromem tego lasu i nigdy nie przypuszczałem, by coś podobnego mogło się znaleźć na pustyni. Gdybym wiedział o tym, udałbym się do farmy mego brata zwykłą drogą, którą niejednokrotnie podróżowałem. Lecz ostatecznie nie żałuję tego, poznałem nowe i tak niezwykłe okolice, no i miałem szczęście, dzięki wyborowi innej drogi, zawrzeć tak miłą znajomość.

Wszystko to wypowiedział Harris głosem umiarkowanym, cichym i spokojnym, jakby wykładał w szkole. Jego słowa brzmiały przekonująco. A jednak... nie zdołał rozproszyć niewytłumaczonego niepokoju, jaki ogarnął Dicka.
- Czy nie obawia się pan zabłądzić, będąc po raz pierwszy w życiu w tym lesie? - niepewnie odezwał się chłopiec, badawczym wzrokiem ogarniając twarz nieznajomego.
- Nie lękam się tego - odpowiedział pewnym głosem Amerykanin - las jest dla mnie tym samym, czym morze dla żeglarza. Cóż z tego, że ten oto las nie jest mi znany? Poznałem olbrzymie przestrzenie innych puszcz, więc i ta nie ma dla mnie tajemnic, czuję się w niej tak, jakbym się znajdował w swym ogrodzie. Drogę wśród lasu rozpoznam zawsze po formie pni drzew, po budowie łodyg, po układzie liści, po mchach... i po tysiącu innych cech, które dla oka profana są niezrozumiałe lub niewidzialne. Toteż raz jeszcze mogę zapewnić cię, mój młody przyjacielu, iż całą waszą gromadkę doprowadzę do farmy mego brata.

Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

1 2 3 dalej >>


w Foto
15 letni kapitan
WARTO ZOBACZYĆ

Kajakiem spod Mt. Everest
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Ch 11; Lijang
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl