HAWAJE
20:26
CHICAGO
00:26
SANTIAGO
03:26
DUBLIN
06:26
KRAKÓW
07:26
BANGKOK
13:26
MELBOURNE
17:26
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Autostopem w świat » AWŚ 11; 9`1999; Z Florydy do Arizony
AWŚ 11; 9`1999; Z Florydy do Arizony



Nasza gospodyni okazała się totalnie, ale pozytywnie, szaloną kobietką po 60. Zapytałam ile ma dzieci. Powiedziała, że zależy jak na to patrzeć. Jak to...?

Okazało się, że ma trzy swoje, prawdziwe córki, z których jedna jest lesbijką - myślałam, że dlatego Sue jest tak strasznie aktywna w walce o gejowskie prawa. Mówi, że ani córka, ani ona nie miały z faktem, że jest lesbijką żadnego problemu.

Ale... jest pewien chłopak z Korei, Sue - "przybrany syn", tak naprawdę student na wymianie, który mieszkał u niej przez kilka lat. W Ameryce odkrył, że jest homoseksualny i nie mógł się z tym pogodzić, parę razy popełniał samobójstwa mieszkając u Sue. Rozmawiała z nim, prowadziła na różne terapie, w końcu się zaakceptował. Od tego czasu Sue większość energii życiowej poświęca na walkę z ciasnymi światopoglądami.

W momencie jak przyjechaliśmy, skończyła właśnie dzwonić do radia, gdzie nawymyślała ograniczonemu pastorowi, że nie chce i nie potrzebuje modłów za swoje gejowskie dzieci. Co to w ogóle za Bóg, który nienawidzi innych?

Po południu, jak jechałam z Mario odebrać Chopina z "NASA Space Center", Mario powiedział, że skoro już tak się zaprzyjaźniliśmy, to musi nam coś powiedzieć. I po długim wstępie wyznał, że jest gejem. Wiedziałam. No i w porządku, jeśli chodzi o mnie to niczego to nie zmienia. Widziałam, że bał się jak zareaguję, opowiedział o kilku straconych w ten sposób przyjaźniach. Mówi, że albo przyjaźń staje się głębsza, albo się kończy. Opowiedział też o skończonym właśnie związku i jak to my pomogliśmy mu dojść do siebie, pokazując że jest na świecie jeszcze coś innego.

Zabraliśmy Chopina i pojechaliśmy na wyspę Galveston. Piknik na plaży, owoce, piasek, fale. To wszystko dzieje się tylko dlatego, że Mario wczoraj zawrócił, aby nas zabrać. I też dlatego, że zatrzymał się, aby skorzystać z toalety na tym samym co my "Rest Area" w tym samym co my czasie. Jeden z tych przypadków, które coraz częściej nam się przydarzają.


14.09.99

Mario przyjechał po nas z rana, zawiózł na autostradę i jedziemy w stronę Austin. Tylko znowu pogorszyło mi się z moim zapaleniem pęcherza i chyba mam gorączkę. Przyjeżdżamy do naszych hostów i rzucam się w ubraniu na materac w pokoju, który dostaliśmy i nic mnie więcej nie interesuje.

15.09.99

Całą noc strasznie promieniowałam, tak mocno, że aż to widziałam. Chopin mówi, że tak gorącej jeszcze mnie nie widział. Nie obędzie się jednak bez jakiegoś leczenia.

Po południu Gina (nasza nowa wspaniała servasowa gospodyni, z dwójką małych chłopców) zawiozła mnie z Chopinem do prawie darmowej "People`s Clinic" z temperatura 102.5 w tutejszej skali, na nasze to jest chyba niecałe 40 stopni. Wszystko pięknie, sprawnie, profesjonalnie. Zmierzyli mnie, zważyli, sprawdzili ciśnienie, pobrali i zanalizowali mocz - wtedy dopiero zobaczyłam się z doktorem. Potwierdził diagnozę: zapalenie przewodu moczowego oraz nerki. W odpowiedzi na moje pytanie, czy można by to tak bez antybiotyku wykurować, ujrzałam przerażenie w oczach. Powiedział, że przed wynalezieniem antybiotyku ludzie na to umierali i że ma nadzieję, że dokonam właściwego wyboru, itd.

Zaczęlibyśmy od zastrzyku dzisiaj i od serii antybiotyków od jutra, co ja na to? A ja czułam się już wystarczająco podle, skołowana gorączką, poddałam się... Wstrzyknęli mi zastrzyk, pobrali jeszcze krew i dostałam torbę antybiotyku na `do widzenia.`

16.09.99

Całą noc jeszcze nie mogłam spać, ale z rana zaczęło mi się już polepszać. Zwrot o 100%. Nie mam już temperatury, nie muszę już leżeć, zauważam świat dookoła. Moglibyśmy jutro już ruszyć dalej, ale zostaniemy chyba jeszcze z dzień, bo Chopin się upiera, dla pewności, a Gina zaprasza.

18.09.99

Ruszamy, bo choć ciągle jeszcze muszę brać prochy, to czuję się już rewelacyjnie w porównaniu z tym co było, no i chcemy dotrzeć do Mountain View w Kalifornii przed szóstym października, bo przylatuje Liliana z Polski.

19.09.99

Już w El Paso (przygraniczne miasto w zachodnim Teksasie)! Tak niespodziewanie szybko poszło. Wczoraj dzień wielu krótkich stopów, dzisiaj tylko dwa długie. Naprawdę długie, dwoma olbrzymimi ciężarówkami.

Teksas - tu pokonuje się olbrzymie dystanse posuwając do przodu "I 10" (autostradą międzystanową). Niebo jest tu potężne, nieograniczone, szczególnie późnym popołudniem i pod wieczór robi wrażenie, kiedy słońce rzuca to swoje magiczne światło na nieskończone przestrzenie pustyni, skał i gór.

20.09.99

Wymyśliliśmy, że wykorzystamy El Paso jako bazę, zostawimy część rzeczy u naszych hostów (Reenie i Bill) i pozwiedzamy okolicę.

Nowy Meksyk. Stopem przez pustynię w kierunku słynnych Carlsbad Caverns. Podwożą nas lokalni farmerzy, ojciec i syn. Hodują krowy - przeciętne stado krów mlecznych - około 2000 sztuk! Przejeżdżamy przez Guadelupe Mountains z najwyższym szczytem Teksasu i wysiadamy w Whites City, skąd pojedziemy do jaskiń.

Dziś już niestety za późno, załapujemy się tylko na wieczorny program - oglądanie tłumnie, tysiącami wylatujących z jaskini nietoperzy, na wieczorne łowy.

Nocleg w ruinach starego zameczku na szczycie wzgórza w miasteczku. Tak jeszcze nie spaliśmy.

21.09.99

Przez pół dnia łazimy po ciągnących się kilometrami pod ziemią przejściach i komnatach najbardziej niesamowitych jaskiń, jakie w życiu widziałam, pełne przedziwnych stalaktytów, stalagmitów i bajecznych formacji skalnych.

Byłam już w kilku jaskiniach, ale czegoś takiego nigdy jeszcze nie widziałam i nie jestem w stanie opisać. To trzeba zobaczyć.

22.09.99

Ogromny TIR z rana zawozi nas na "Truck Stop" pod Roswell, po czym łapiemy na stopa autobus do centrum miasteczka. Pani w autobusie do nas: ("UFO is two blocks down that way") "UFO dwie przecznice w tamtą stronę".

Miłe zaskoczenie. Zamiast komercyjnego amerykańskiego kiczu w postaci kolorowego, plastikowego Centrum UFO z drogimi biletami wstępu - miłe, skromne, darmowe (!) muzeum prowadzone przez garstkę zapaleńców. Takie bardziej w polskim stylu, masa wycinków z gazet, trochę chaotycznie porozwieszanych.

Dowiedzieliśmy się o całej historii, jak to 50 lat temu rozbiło się UFO z pasażerami i jak rząd usiłował maskować całe zdarzenie. Słyszałam, jak pani ze sklepiku muzealnego pytała jedną z klientek: ("Are you a believer?") "Czy należysz do `wierzących`?"

Wielką sensację zrobił wiszący na niebie nad miasteczkiem "niezidentyfikowany obiekt", tłum ludzi z roziskrzonymi nadzieją oczami zabrał się przed muzeum wpatrując się i fotografując coś, co było najprawdopodobniej balonem meteorologicznym. A może...

Źródło: Pamiętnik Kingi

Pamiętnik Kingi Tekst zaczerpnięty
z Pamiętnika Kingi

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 dalej >>


w Foto
Autostopem w świat
WARTO ZOBACZYĆ

USA: Waszyngton DC
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

GAL 5; Pierwszy zachwyt
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl