HAWAJE
18:37
CHICAGO
22:37
SANTIAGO
01:37
DUBLIN
04:37
KRAKÓW
05:37
BANGKOK
11:37
MELBOURNE
15:37
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Świat » USA: Moja wyprawa
USA: Moja wyprawa

Anna Długosz


Do USA przyleciałam 5 sierpnia 2006, po podróży z Krakowa, przez Monachium, London Heathrow, Washington,DC. Wylądowałam w St.Louis w stanie Missouri, mieście będącym w XIX w. bazą wypadową osób udających się na Zachód. Jednak od początku XX w. znaczenie miasta zmalało, zapewne w związku z zamknięciem się tzw. Pogranicza pod koniec XIX w. czyli zasiedleniem terytorium USA od Wschodniego do Zachodniego Wybrzeża. Dziś symbolem St.Louis jest Gateway Arch, ze szczytu którego można zobaczyć nie tylko całe miasto, ale również stan Illinois oddzielony od stanu Missouri rzeką Mississippi.




Zobacz  powiększenie!
Dzień przed wyjazdem na Zachód miałam okazję uczestniczyć w rejsie po rzece Missouri. Nasza ekipa składająca się z pracowników Laboratorium Toksykologicznego przy University Missouri-Columbia zebrała się przy przystani Cooper’s Landing , gdzie po spożyciu tajskiego dania, rozpoczęliśmy podróż. Nasz kapitan, przemiły Roger, pozwolił mi nawet sterować łodzią, i taktownie milczał widząc jak łodzią „tropię węża.” Nie zapomnę zachodu słońca na rzece Missouri na widok którego zamilkły wszelkie rozmowy i wszyscy jak jeden mąż wpatrywaliśmy się roztaczające się przed nami piękno.

Zobacz  powiększenie!
Na Zachód ruszyliśmy autostradą Interstate-70. Przejechaliśmy płaski Kansas i początkowo równie płaskie Kolorado. Po jakimś czasie ujrzeliśmy majaczące w oddali podgórze Gór Skalistych. Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym w Rocky Mountain National Park, skąd roztaczał się piękny widok na najwyższy szczyt Gór Skalistych, Longs Peak. Warto pamiętać, że ok. jedna trzecia parku leży powyżej górnej granicy lasu, a na pewnych obszarach śnieg nigdy nie topnieje. W czasie burzy, częstego zjawiska w wysokich partiach górskich, należy pamiętać o zachowaniu środków ostrożności i powstrzymać się od wychodzenia z samochodu, choć, nie ukrywać, widoki kuszą swym pięknem.

Zobacz  powiększenie!
Niezbędna jest ciepła odzież, bo temperatura potrafi być niska, nawet do 12oC; nie bez kozery Góry Skaliste są zwane Never Summer Mountains (góry, w których nie ma lata). Krajobraz stanowią rozległe, puste przestrzenie przypominającą arktyczną tundrę. W niższych partiach gór można znaleźć zielone polany i pełne kwiatów łąki, a ciekawostka jest to, że ok. 1/3 roślin występujących w Górach Skalistych można spotkać na Arktyce. Na zachodniej granicy parku leży miejscowość Grand Lake położona nad jeziorem o takiej samej nazwie. Jezioro Grand Lake stanowi największy naturalny zbiornik wody w stanie Kolorado, co jest niezmiernie istotne dla tej części stanu mającego zazwyczaj problemy z niedoborem wody. Na terenie parku można na każdym kroku spotkać tzw. pręgowce amerykańskie tak przyzwyczajone do ludzi, że nie mają nic przeciwko małym sesjom zdjęciowym.

Zobacz  powiększenie!
Po kilku dniach zostawiliśmy piękne i chłodne Góry Skaliste i udaliśmy się dalej na Zachód. Po drodze zatrzymaliśmy się w Glenwood Springs, leżącym u wlotu pięknego kanionu Glenwood, gdzie można spływać pontonem po dość spokojnym odcinku rzeki Kolorado. Jadąc dalej za Zachód, zboczyliśmy z I-70 w Hwy-65 by podziwiać Grand Mesa, wysoki na 3084m szczyt o zupełnie płaskim wierzchołku. Podczas jazdy na szczyt przedstawiał się naszym oczom widok na jeziora otoczone sosnowymi i osikowymi zagajnikami. Ze szczytu Grand Mesa rozpościera się widok na równiny, piaszczyste wzgórza, mniejsze mesy i gęste lasy. W głębi widoczne są pokryte śniegiem wzgórza San Juan. Po przenocowaniu w uroczym moteliku w Cedaredge, opuściliśmy bogate w kolory Kolorado, którego piękno pozostanie na zawsze we mnie, i będzie wołało, by tu wrócić.

Zobacz  powiększenie!
Po kilku godzinach wjechaliśmy do stanu Utah, którego scenerię przypominała mi ta widziana w filmie „Thelma & Louise,” co nie dziwi, ponieważ kilka scen z filmu nakręcono w Utah, w Arches National Park, do którego zmierzaliśmy. W drodze do miasta Moab napotykaliśmy widoki przywodzące na myśl sceny z westernów. Ponadto, jadąc wygodnie klimatyzowanym autem, próbowałam sobie wyobrazić pionierów przybywających tu w XIX w., ich odwagę, wytrwałość i trud wobec niesprzyjającego klimatu, które mimo wszystko bladły w obliczu chęci podążania za szczęściem...

Źródło: informacja własna

1 2 dalej >>


w Foto
Świat
WARTO ZOBACZYĆ

USA: NYC - Williamsburg i Brooklyn
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

WIK 1: W górę Wisły
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl