HAWAJE
03:38
CHICAGO
07:38
SANTIAGO
10:38
DUBLIN
13:38
KRAKÓW
14:38
BANGKOK
20:38
MELBOURNE
00:38
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Dzieci kapitana Granta » DkG 35; Wiktorja
DkG 35; Wiktorja

Juliusz Verne


Paganel nie dał się długo prosić i opowiadał o tej części prowincji Wiktorji, która otrzymała nazwę „Australji szczęśliwej”.
- Mylna to nazwa - mówił on - stosowniej było nazwać ją Australją bogatą, bo i z krajami rzecz tak się ma, jak z ludźmi: bogactwo nie stanowi szczęścia. Australja, dzięki swoim kopalniom złota, stała się pastwą tłumów dzikich, wszystko niszczących awanturników. Przekonacie się o tem, gdy będziemy przejeżdżali okolice złotodajne.
- Kolonja Wiktorja, o ile mi się zdaje, niedawno istnieje? - odezwała się pani Glenarvan.
- Tak, pani, liczy dopiero lat trzydzieści. Działo się to 6- go czerwca 1835 roku, we wtorek.
- O godzinie kwadrans na ósmą wieczorem - dodał major, który lubił żartować z dokładności, z jaką Paganel zwykł określać daty.
- Nie, o godzinie siódmej minucie dziesiątej - odrzekł z powagą geograf. - Batman i Falckner założyli siedzibę w Port- Philippe nad tą samą zatoką, nad którą dziś rozciąga się wielkie miasto Melbourne. Przez piętnaście lat nowa kolonja stanowiła część Nowej Walji Południowej i zależała od jej stolicy Sydnej. W 1851 roku uzyskała niezawisłość i przy tem nazwę Wiktorja.
- I dobrze się jej wiodło od tego czasu? - spytał Glenarvan.
- Osądź sam, mój przyjacielu - odpowiedział Paganel - oto są liczby, których nam ostatnie wiadomości statystyczne dostarczają i niech sobie Mac Nabbs mówi, co chce, a niema nic wymowniejszego nad liczby.
- Dalej, dalej, kochany Paganelu - rzekł major.
- Natychmiast... W roku 1836 kolonja Port- Philippe miała 244 mieszkańców, dziś prowincja Wiktorja liczy ich sześćset tysięcy; siedm miljonów krzewów winnych przynosi jej rocznie sto dwadzieścia jeden tysięcy galonów wina. Sto trzy tysiące koni galopuje po jej równinach i sześćset siedmdziesiąt pięć tysięcy sztuk rogatego bydła tuczy się na jej niezmierzonych pastwiskach.
- Czy niema też pewnej ilości nierogacizny? - zapytał MacNabbs.
- Tak, majorze, siedmdziesiąt dziewięć tysięcy sześćset dwadzieścia pięć, z pozwoleniem pańskiem.
- A wiele baranów, Paganelu?
- Siedm miljonów sto piętnaście tysięcy dziewięćset czterdzieści trzy, majorze.
- Licząc już z tym, którego jemy w tej chwili, Paganelu?
- Nie, nie licząc go, ponieważ zjedliśmy go już trzy ćwierci.
- Brawo, panie Paganel - zawołała lady Helena, śmiejąc się z całego serca - musimy przyznać, że jesteś mocnym w kwestjach geograficznych, i mój kuzyn, Mac Nabbs, na próżno sili się wynaleźć twą słabą stronę.
- Ależ, pani, wiedzieć te rzeczy i w potrzebie wam ich udzielić jest mojem rzemiosłem; zatem możecie mi wierzyć, kiedy wam mówię, że w tym kraju zobaczymy cuda.
- Jednak dotychczas... - zauważył Mac Nabbs, który lubił drażnić geografa, żeby podniecić jego zapał.
- Poczekajże, niecierpliwy majorze - zawołał Paganel - zaledwie jedną nogą stanąłeś na granicy, a już zaczynasz się niecierpliwić; powiadam ci, powtarzam i potwierdzam, że to jest najciekawszy kraj na ziemi! Jego formacja, przyroda, płody, klimat, a nawet przyszłe jego zniknienie - dziwiły, dziwią i dziwić będą wszystkich uczonych świata. Wyobraźcie sobie, moi przyjaciele, ląd, którego nie środek, lecz brzegi pierwej wystąpiły nad powierzchnią fal, jak pierścień olbrzymi, który zawiera może w okolicach środkowych wewnętrzne, na pół wyschłe morze; którego rzeki wysychają z dnia na dzień; gdzie wilgoć nie istnieje ani w powietrzu, ani w gruncie; gdzie drzewa nie liście co rok tracą, ale korę; gdzie liście nie na płasko, lecz bokiem obrócone są do słońca i nie dają cienia; gdzie drzewo często bywa niepalne; gdzie kamienie ciosowe topnieją od deszczu; gdzie lasy są niskie, a trawy olbrzymie; gdzie zwierzęta mają dziwaczne kształty; gdzie czworonożne mają dzioby, jak ptactwo, i zmuszają przyrodników do tworzenia nowych rodzajów; gdzie kangur skacze na swych nierównych łapach; gdzie owce mają głowy świńskie; gdzie lisy przeskakują z drzewa na drzewo; gdzie łabędzie są czarne a szczury robią sobie gniazda; gdzie ptaki zdumiewają swemi zdolnościami i rozmaitością śpiewu; gdzie jeden służy zamiast zegara, inny trzaska jak pocztyljon z bicza - jeden naśladuje szlifierza, inny wybija sekundy jak perpyndykuł; jeden śmieje się z rana, kiedy słońce wschodzi, inny płacze wieczorem przy jego zachodzie. O kraino dziwna, nielogiczna, ziemio paradoksalna, stworzona wbrew prawom natury! Toć najsłuszniej uczony botanik Grimard mógł powiedzieć o tobie: „Oto Australja, prawdziwa parodja praw wszechświata, a raczej naigrawanie się z niego”.



Paganel rozpędził swój język, jakby go nigdy nie miał zatrzymać. Wymowny sekretarz Towarzystwa Geograficznego przestał być panem siebie - mówił i mówił, gestykulując do upadłego i wywijając widelcem, co siedzącym obok niego groziło nie małem niebezpieczeństwem. Na koniec grom oklasków przytłumił głos jego i udało mu się nareszcie zamilknąć.

Po takiem wyliczeniu osobliwości australijskich, nikt nie myślał prosić o więcej, tylko major nie mógł się powstrzymać, żeby go nie zapytać głosem spokojnym:
- I to już wszystko?
- Otóż nie, nie wszystko! - odparł uczony z nową gwałtownością.
- Jak to? - spytała zaciekawiona lady Helena. - Czyż jest jeszcze w Australji coś więcej osobliwego?
- Tak, pani, jej klimat przewyższa swemi dziwactwami wszystko, co ona wydaje.
- Na przykład? - zawołano.
- Nie mówię o własnościach higjenicznych klimatu australijskiego, tak obfitującego w tlen, a ubogiego w azot; niema tu wiatrów wilgotnych, bo wieją wzdłuż wybrzeży; niema też wielu chorób, np. tyfusu, odry i cierpień chronicznych.
- Jednakże i to korzyść niemała - rzekł Glenarvan.
- Bez wątpienia, lecz ja nie o tem mówię - odpowiedział Paganel. - Tutaj klimat ma pewną własność... nieprawdopodobną.
- Jaką? - zapytał John Mangles.
- Nie uwierzycie nigdy!
- Uwierzymy! - zawołali zaciekawieni słuchacze.
- Zatem jest on...
- Czemże?
- Moralizatorem.
- Jak to moralizatorem?
- Tak jest - odpowiedział uczony, pełnym przekonania głosem - tak, moralizatorem. Tutaj powietrze nie psuje ani kruszców, ani człowieka. Tutaj atmosfera czysta i sucha bieli wszystko prędko, i płótno, i dusze. I w Anglji dobrze zauważono zalety tego klimatu, kiedy postanowiono wysyłać do tego kraju ludzi potrzebujących poprawy.
- Jak to? Czy ten wpływ rzeczywiście daje się zauważyć? - spytała lady Glenarvan.
- Tak, pani, równie na zwierzętach, jak i na ludziach.
- I pan nie żartuje?
- Nie żartuję. Konie, bydło tutejsze odznaczają się znakomitą łagodnością. Zobaczy to pani.
- Niepodobna!
- Ależ tak jest. Złoczyńcy, przewiezieni do tego ożywczego i uzdrawiającego klimatu, w kilka lat zupełnie się tu przekształcają.
- Lecz w takim razie, panie Paganel - rzekła lady Helena - cóż się stanie z panem, który już dziś jesteś tak dobry, na tej ziemi uprzywilejowanej?
- Stanę się doskonałym - odpowiedział Paganel - po prostu doskonałym.

Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

<< wstecz 1 2


w Foto
Dzieci kapitana Granta
WARTO ZOBACZYĆ

Dzieci świata - małe i duże
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

GAL 4; Otavalo indiańskie
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl