HAWAJE
22:11
CHICAGO
02:11
SANTIAGO
05:11
DUBLIN
08:11
KRAKÓW
09:11
BANGKOK
15:11
MELBOURNE
19:11
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Ameryka Łacińska » AŁ 8; Meksyk: Santiago
AŁ 8; Meksyk: Santiago

Aleksandra i Marcin Plewka


Spróbowaliśmy. Dziwne, ale całkiem smaczne. Wkrótce potem Santiago kupuje słodkie bułki. Później krążymy w poszukiwaniu mleka, bo bułek bez mleka nie powinno się jeść. Później szukamy telefonu, żeby powiadomić naszych hostów z Meridy, że przyjedziemy dzień wcześniej (Santiago przewiduje dotarcie do Meridy na godzinę 22). Jeszcze później kończą się papierosy, więc trzeba koniecznie dokonać ich zakupu, co okazuje się wcale nie być łatwe. W końcu przychodzi zmęczenie i Santiago musi koniecznie napić się kawy, której jak na złość zabrakło akurat na wszystkich napotykanych na naszej drodze stacjach...

Santiago opowiada tysiące swoich historii. Zajeżdżających mu drogę kierowców obrzuca meksykańskimi kurwami. Nasz słownik hiszpańskiego poszerza się o parę nowych cennych słów... Puszcza nam muzykę ze swojego regionu, śpiewając jednocześnie, bo zna oczywiście teksty na pamięć. Piosenki są jak przystało na Meksyk o miłości. Rzuca się na siedzeniu, kiedy zobaczy tylko na ulicy jakąś dziewczynę i pyta się natychmiast Marcina jak mu się podoba. Ma 29 lat i jest sam. Większość czasu spędza w drodze, więc ciężko mu kogoś poznać. Poza tym, jak twierdzi, nie ma chyba kobiety dla niego, tylko raz w życiu był naprawdę zakochany... itd. itd. Rozmawiamy o wszystkim - od miłości (to jeden z wiodących tematów), aż po politykę.

Marcin jest bardzo zmęczony (patrz: noc w schronisku w Palenque, woda uderzająca o blaszany dach...), więc kładzie się na łóżku i trochę przysypia. Jest już późno i martwi się czy w ogóle dojedziemy dzisiaj do Meridy. Santiago bowiem wcaaale się nie spieszy. Zatrzymujemy TIR i wychodzę razem z nim do sklepu. W drodze powrotnej do samochodu przysiadamy jeszcze w parku, bo chce chwilę popatrzeć na bawiące się petardami dzieci. Pali zakupione w końcu papierosy. Widać po nim, że jest już bardzo zmęczony. Mówi coraz bardziej szybko i niewyraźnie. Mam naprawdę problemy z jego zrozumieniem. Fakt, mój hiszpański jest kiepski, ale w końcu dochodzi to do jakiejś paranoi: Alejandra, zrozumiałaś?
- Nie, przykro mi Santiago, powtórz jeszcze raz.
- A wiesz, co znaczy to? A rozumiesz to słowo?
- Nie, nie, nie. - I tłumaczenie mi każdego słowa na około godzinami.
- Przykro mi, znowu nie rozumiem.
- Nieważne. Wracamy do samochodu.

O godzinie 22 znajdujemy jakiś przydrożny bar dla TIR - owców. Jesteśmy nadal ze 130 kilometrów od Meridy. Jest czarna noc. Otacza nas meksykańska selva. Gdzieś pomiędzy Chiapas a Yukatanem. Marcin śpi dalej, my wychodzimy. Santiago zamawia dwie kawy i hamburgera dla siebie. Chce mi również kupić koniecznie coś do jedzenia, ale po dziesięciokrotnych zapewnieniach, że nic nie chcę, daje mi spokój. Chociaż i tak nie wierzy, że nie jestem głodna.
- Wstydzisz się, po prostu się wstydzisz - powtarza w kółko.
I ma rację. Jest mi głupio, że przez cały dzień za wszystko za nas płaci.

Ma czerwone przymknięte oczy. Modli się w nieskończoność nad filiżanką kawy i kolejnym papierosem. W końcu idziemy do samochodu. Marcin się zrywa w nadziei, że w końcu pojedziemy dalej w stronę upragnionej Meridy. Teraz jest czas odpoczynku - oznajmia z uśmiechem Santiago, po czym rozkłada się wygodnie na siedzeniu, wyciągając nogi na kierownicy.

Wkrótce po tym prosi Marcina, żeby usiadł na jego miejscu, a sam wtarabania się na łóżko. Rzuca się na pościel i udaje, że chrapie. Po chwili wybucha szaleńczym śmiechem. My również sikamy ze śmiechu. Sytuacja jest komiczna. Teraz jest czas odpoczynku - powtarza. Każe Marcinowi przekręcić kluczyk w stacyjce, zaczyna udzielać mu pierwszych wskazówek, w jaki sposób prowadzi się TIR - a.
- No, Marcin, jedziemy! Jak ty nie pojedziesz, to zostajemy. Patrzymy się po sobie z uśmiechem.
Oczywiście Marcin nie rusza i zostajemy... Noc w TIR- ze. O tyle męcząca, co klimatyczna. Santiago z tyłu, my na siedzeniach. Bardzo trudno przybrać jakąś wygodną pozycję do snu. Trochę przysypiam, ale oparcie na rękę strasznie wbija mi się w plecy. Nagle widzę nad sobą twarz Santiago, który... wkłada mi pod plecy poduszkę. Zaczynam zakrywać sobie nogi polarem, natychmiast opatula mnie kocem. Zastanawiam się, skąd się biorą tacy ludzie? Tuż przed 6 zrywa się i niczym nigdy nic, powraca na miejsce kierowcy. Znowu wesoły i ożywiony.
- Jak się macie? Ruszamy!

Mkniemy w końcu w stronę Meridy, tym razem już dobrą autostradą (bo już się nie płaci na tym odcinku). Ja i Marcin włazimy na łóżko i staramy się jeszcze zdrzemnąć.

Około 8 jesteśmy w końcu w Meridzie. Wymieniamy się adresami. Santiago udaje, że zalewa się rzewnymi łzami. Ostatnie zdjęcie.
- Będę tęsknił.
- My też.




Źródło: www.malyrycerz.com

<< wstecz 1 2


w Foto
Ameryka Łacińska
WARTO ZOBACZYĆ

USA: Crazy Horse i Mt Rushmore
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

AL 10; Pożary tajgi
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl