HAWAJE
16:45
CHICAGO
20:45
SANTIAGO
23:45
DUBLIN
02:45
KRAKÓW
03:45
BANGKOK
09:45
MELBOURNE
13:45
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodnik - Europa » W krainie Pohjoli - Rezerwat Kevo
W krainie Pohjoli - Rezerwat Kevo

Radosław Bąkowski


Mapa
Rezerwat Kevo położony jest w północnej części fińskiej Laponii, w ramionach rzek Tana oraz jej dopływu - Utsjoki. Kilkadziesiąt kilometrów wcześniej, na południe, jadąc z przygodną kompanią wędkarzy, ujrzałem ostatnie większe obszary prawdziwego lasu, którego drzewostan składający się z samych właściwie wyleniałych sosen jak na swoje 40, jeśli mnie pamięć nie myli, lat (szczegółowych informacji o regionie udzielał mi obecny w samochodzie Przewodnik) cechował się za sprawą bardzo krótkiego tutaj czasu wegetacji, mocno zaniżoną niebosiężnością.

Wnet sosny zanikły i otworzyła się przed nami domena karłowatej brzozy. Nie przyjąwszy od wędkarzy zaproszenia na wspólne wędkowanie w rzece Tana obfitującej w łososie, wysiadłem tam gdzie zaczynał się wiodący przez Kevon szlak, pożegnałem się i z podarowaną mi mapą parku, której fragment zamieszczam zagłębiłem się w brzozowy gaik.


Zobacz  powiększenie!
Koivut
Przerażające wizje moskicich rojów, których - jak mnie przekonywano - natarczywa furia zmusi wędrowca nie mającego kapelusza z siatką ochronną do prędkiej rejterady lub w przypadku zawziętości jego woli (każącej kroczyć naprzód bez względu na wszystko) skaże na niewypowiedziane męki, okazały się przesadzone. Przynajmniej dopóki pozostawało się w ruchu. Na prawdziwie zjadliwe komary natrafiłem dopiero w nieodległej przyszłości na szosie wlokącej się ospale przez norweskie mokradła. Bez szansy ucieczki ze względu na zerowy o tamtej porze doby ruch kołowy, ze słońcem nisko nad ziemią, przyćmionym, chowającym się za drzewami, w powietrzu wilgotnym niczym bagienny mech, żyjącym własnym życiem tysięcy skrzydełek, będących jedynym czynnikiem wprawiającym je w ruch. Początkowo próbowałem w trakcie marszu wykonywać nieskoordynowane i gwałtowne ruchy rękami oraz głową, jednakże nie czułem się z tym komfortowo, po czym zmieniłem taktykę: długo, długo kroczyłem na wpół ślepo, ze swetrem nałożonym na głowę, rękawiczkami na dłoniach, dusząc się z lekka i przegrzewając lecz nade wszystko czując wzmagające się we mnie znużenie i senność co woła o postój. Zaryzykowałem więc schodząc z drogi w niski, mokry gaj gdzie postanowiłem rozbić namiot. Aby jednak mógł być rozbity należało ściągnąć z głowy otulinę. Wtedy już bez swetra na głowie spojrzałem i ujrzałem to, o czym zawsze myślałem jako o określeniu stricte metaforycznym, mianowicie: chmurę komarów. Myślę, że zacząłem wtedy krzyczeć, serią panicznych ruchów udało mi się jakoś zarzucić plecak na ramię i wywindować stamtąd z powrotem na drogę.

Zobacz  powiększenie!
Chatka
Dalszy ciąg wydarzeń myślę również zasługuje na opisanie ponieważ zawiera zetknięcie moje z ludem Sami. Są to rdzenni Lapończycy należący do innego całkiem typu antropologicznego aniżeli Finowie, ich kultura, język i sposób bycia są swoiste, są lapońskie. Zatem nie mogę ich pominąć w opisie krainy Pohjoli.

Chwile pełne grozy tudzież mozołu ustąpiły wkrótce miejsca upragnionemu spoczynkowi w namiocie. Rozłożyłem się w miejscu, które wziąłem zrazu za camping. Na rozległej bezleśnej przestrzeni odgrodzonej od jezdni drewnianym murem służącym chyba za osłonę przed wiatrem stało kilkanaście przyczep a wśród nich parę tipiidalnych namiotów (wysokich tyk ustawionych na ziemi tak by tworzyły okrąg i schodziły się jakieś 5 metrów nad gruntem tworząc wierzchołek, obciągniętych skórą lub płachtą). Gdzieniegdzie walały się poroża reniferów, czasem uporządkowane w stosy oraz skóry tych zwierząt. Obozowisko, w którym się znalazłem było dla mnie zagadką, gdyż o Samich nie wiedziałem wtedy nic, "cóż" - pomyślałem lepszego miejsca nie znajdę a i szukać ani mi się śni. I poszedłem w ślady mieszkańców, zasypiając w lekkim poczuciu intruzostwa.

Zobacz  powiększenie!
Kivikasa
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem przez wywietrznik w namiocie po przebudzeniu były buty - skórzane, fikuśne, z podkręconymi noskami należące jak się okazało, gdy wyszedłem z namiotu do nie mniej osobliwej istoty ludzkiej - mężczyzny lat mniej - więcej 60, wzrostu niskiego, o niemożliwie spłaszczonej fizjonomii, maleńkich nieco skośnych oczkach i ciemnych włosach. Spoglądał na mnie z zaciekawieniem i rozgniatał komary na swej twarzy, co mnie dość zafrapowało gdyż żywiłem do tej pory niejasne podejrzenie, iż przebywanie dłużej w takim jak to miejscu jest możliwe tylko w przypadku wypracowania w sobie ogromnej wręcz zmierzającej do nieskończoności obojętności względem ukąszeń...

Źródło: informacja własna

1 2 dalej >>


w Foto
Przewodnik - Europa
WARTO ZOBACZYĆ

Włochy: Wenecja dożów
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Mistrzostwa Świata w Rodeo Kajakowym - Graz 2003
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl