HAWAJE
03:23
CHICAGO
07:23
SANTIAGO
10:23
DUBLIN
13:23
KRAKÓW
14:23
BANGKOK
20:23
MELBOURNE
00:23
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Roadtrip USA » RTUSA 2: Droga Matka
RTUSA 2: Droga Matka

Piotr Grodecki


Teraz czekała nas jazda na zachód. Arkansas to piękny stan – prawdziwie nastawiony na turystykę. Z tego też tytułu zjechaliśmy kawałek z autostrady by przenocować na łonie natury. Opłacało się – camping położony w lesie, nad jeziorem, w lekko górzystym parku okazał się tani i zadbany. Pośród miejsc campingowych beztrosko buszowały sobie pancerniki i sarny - rozpoczyna kolejny odcinek opowieści o amerykańskim offroadzie Piotr Grodecki. W dzisiejszym odcinku pojawi się Droga-Matka, oraz... talerze.




Zobacz  powiększenie!
Droga - legenda. Praktycznie już nie istnieje.
Kolejnego dnia wstaliśmy wczesnym rankiem. Czekała nas znów bardzo długo droga na zachód. 7h jazdy do Oklahoma City. Samo miasto jak powiadają jest ortodoksyjne do tego stopnia, że nawet robienie tatuaży jest tutaj zakazane. W mieście nie wiele się dzieje. Główną "atrakcją" miasta jest cmentarz/pomnik w miejscu budynku, który w 1995 roku został wysadzony przez psychicznie chorego zamachowca. W tragedii tej zginęło ponad 100 osób. W miejscu tym przy nieskazitelnie spokojnej tafli wody stoją krzesła, które symbolizują dorosłych i dzieci, którzy zginęli tamtego feralnego dnia. Kolejnego dnia ruszyliśmy do Texasu – do Amarillo. Po drodze zaliczyliśmy muzeum Route 66 w miejscowości Clinton. Ta najbardziej znana, zwana "Matką wszystkich dróg" już właściwie nie istnieje. Pozostały jedynie jej strzępki w niektórych Stanach oraz odcinki, przechodzące przez centra miast. Drogę tę zastąpiła I40. Wszyscy, którzy marzyli o przejechaniu całej Route 66 niestety już tego nie zrobią. Kiedy mknęliśmy przez Texas za oknem przewijały się bezkresne pastwiska, prywatne rancza, a na nich konie i stada krów. Tutaj nieopodal dawnej Route 66 znajduje się Cadilac Ranch. Słynne z wielu filmów pole, na którego środku, znajduje się 10 Cadillaców wbitych pionowo w ziemię. Następnie udaliśmy się do Palo Duro Canyon. Park stanowy, w którym znajduje się 210km kanion. Opuściwszy ów stan szczycący się wszem i wobec wydaniem na świat obecnego Prezydenta Stanów Zjednoczonych skierowaliśmy się do Nowego Meksyku. Ten bezkresny stan również zadziwia mnóstwem krów, koni oraz nowomeksykańskich lam. Rozpadające się przyczepy tutejszych mieszkańców z zagraconymi podwórkami, oraz chaciny walące się na bok to tutaj rzecz normalna. Po drodze minęliśmy kolejną strefę czasową i zyskaliśmy cenną godzinę. Dzięki temu mogliśmy pozwolić sobie na zobaczenie jeszcze położonej nieopodal mieściny zwanej Fort Summer, na której zapadłych obrzeżach znajduje się grób samego Billy Kida. Pozostawiwszy na jego grobie trochę miedziaków udaliśmy się na camping – położony nad jeziorem w samym sercu pustyni. Choć okolica wyludniona a znaki drogowe poprzestrzelane kilku "camperów" udało nam się dojrzeć. Jeden pomógł nam za prośbą uporać się z wypełnieniem samoobsługowego formularza rejestracyjnego. Gdyż o Rangera na tym pustkowiu raczej trudno. Miejsce to tak dzikie sprawia że wokół namiotów i pojedynczych przyczep beztrosko – niemal na wyciągnięcie ręki - spacerują sobie sarny – niemal równie beztrosko i blisko jak tutejsze, wielkości dłoni, tarantule. Tutejsze tereny wraz z błotnistymi brzegami jeziora dla nie jednego off-roadowca byłyby prawdziwym rajem..

Zobacz  powiększenie!
Burza i tęcza nad Sacramento
Skoro świt wyruszyliśmy do Roswell. Czekała nas 75 milowa droga przez stepową pustynię bez jakichkolwiek miejscowości po drodze (tak naprawdę bez niczego). Droga prosta jak cięciwa, po bokach gdzieniegdzie pasące się bydło. Co jakiś czas można było jedynie wyminąć pełznącą w poprzek drogi tarantulę. Jak okiem sięgnąć step. Samo Roswell ze swoimi latarniami w kształcie głów obcych jak i tandetnymi sklepikami pełnymi plastikowych ufoków śmierdzi kiczem i naciągactwem. Położone tuż przy granicy z Meksykiem (100mil) miasteczko Carlsbad poprzedzało (pierwszy zwiedzany przez nas w USA) park narodowy: Carlsbad Caverns. Znajduje się tu m.in. ogromna jaskinia o wymiarach 550x30m, wysoka na blisko 70m zmusza każdego przybysza do kilkudziesięciominutowego spaceru. Jeszcze dziś chcieliśmy znaleźć się w Alamogordo. Mieście położonym pomiędzy górami Sacramento i San Andres. Tuż przed miastem naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Spiżowa poświata wywołana deszczem lub burzą piaskową w połączeniu ze światłem zachodzącego słońca utworzyła tęczę, której widok zapamiętamy chyba do końca życia. Robiąc multum zdjęć z pobliskiej stacji benzynowej doczekaliśmy zmierzchu.

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Roadtrip USA
WARTO ZOBACZYĆ

Ludzie ludziom: Teksańskie steki
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

4P-1: Początek podróży - Aconcagua 6962 m
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl