|
|
|
|
|
|
|
|
Himalayak 2003 |
Z samego Everestu kajakiem spłyn±ć się nie da. Jednak spod największej góry ¶wiata wypływa rzeka stanowi±ca nie lada wyzwanie dla kajakarzy. Nazwana nie bez powodu "bezlitosn± rzek± Everestu" Dudh Kosi po raz pierwszy poddała się grupie kajakarzy z Polski.
warto klikn±ć
|
|
10 - 12.12.2003
Tak jak opisywał przewodnik ostatnie 32 kilometry bezlitosnej rzeki Everestu; to pomieszanie malowniczo¶ci i trudno¶ci Dunajca i Białki. Dolina zrobiła się szeroka, rzeka o wiele większa. Niedaleko Sun Kosi pojawiła się pierwsza dłubanka wykonana z jednego pnia drzewa przewoż±ca ludzi z jednego brzegu na drugi. Ostatnie 2 kilometry Dudh Kosi przebijała się przez głęboki skalny w±wóz. Wreszcie około 14 dotarli¶my do końca. Jedn± rzekę mamy już za sob±. Kilka pami±tkowych zdjęć i ruszyli¶my dalej.
warto klikn±ć
|
09.12.2003
Rano wstałem cały obolały. Podczas płynięcia widocznie przywaliłem o kamień prawym kolanem i biodrem. Na wodzie byli¶my po 9 rano. Niedługo po starcie byli¶my ¶wiadkami hinduskiej ceremonii pogrzebowej. Tuż nad brzegiem rzeki przygotowany był stos drewna gotowy do podpalenia. Nasze przybycie skupiło uwagę uczestników ceremonii na nas, dlatego po zrobieniu kilku zdjęć szybko odpłynęli¶my.
warto klikn±ć
|
08.12.2003
W nocy była rosa. Musieli¶my czekać aż słońce, choć trochę przesuszy nasze wilgotne ¶piwory. Na niebie po raz pierwszy od długiego czasu ani jednej chmurki. Dzień zapowiadał się słonecznie. Rzeka dalej traktowała nas trochę łagodniej. Poniżej czwórki nie schodziła, co pewien czas musieli¶my zatrzymywać się i ogl±dać, co się kryje za znikaj±cym horyzontem, ale systematycznie połykali¶my kilometry.
warto klikn±ć
|
07.12.2003
Tym razem udało nam się rozpocz±ć o 9 rano. Na pocz±tek mieli¶my do przepłynięcia tylko 100 m do miejsca, gdzie po raz kolejny urywał się horyzont. Trzeba było zatrzymać się po prawej, gdzie brzeg wygl±dał zdecydowanie ciekawiej do ewentualnej przeno¶ki. Droga do bezpiecznej cofki prowadziła przez kilka nieregularnych uskoków z odwojami. Niestety jeden nich zwiózł za bardzo na ¶rodek Fida. Nie miał już czasu nic innego zrobić, jak próbować płyn±ć do przodu. Znikn±ł nam z oczu. Łuki, który widział go mówił, że wpadł w regularne WC.
warto klikn±ć
|
06.12.2003
Spali¶my nad rzek±. Do godziny 10.00 zapakowali¶my wszystko do kajaków, zjedli¶my ¶niadanko i mogli¶my wyruszyć. Pierwsze 2 - 3 kilometry na rzece były spokojne. Ze dwa miejsca wymagały wcze¶niejszego obejrzenia, ale dało się nimi płyn±ć. Trudno¶ć co¶ koło WW 4. Był czas na oswojenie się z obci±żonymi kajakami. Woda zimna, o pięknym turkusowym kolorze. Poziom wody ocenili¶my na ¶rednio niski. PóĽniej pojawiły się schody. Dosłownie i w przeno¶ni. Rzeka zaczęła wdzierać się w coraz głębszy kanion, zwiększał się jej spadek i prędko¶ć.
warto klikn±ć
|
|
|
|
|
|
|