HAWAJE
05:53
CHICAGO
09:53
SANTIAGO
12:53
DUBLIN
15:53
KRAKÓW
16:53
BANGKOK
22:53
MELBOURNE
02:53
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 5 Tygodniowa Podróż Balonem nad Afryką » 5TPBnA; Rozdział VIII
5TPBnA; Rozdział VIII

Juliusz Verne


Statek "Resoluté" posuwał się szybko ku Przylądkowi Dobrej Nadziei, powietrze sprzyjało, morze było spokojne. Dnia 31 maja, t.j. w 27 dni po wyjeździe z Londynu, na horyzoncie ukazała się góra Table, można też było przez lunetę dopatrzyć Capstadt, położony u podnóża amfiteatralnych pagórków i wkrótce "Resoluté" zarzucił w porcie kotwicę.

Zatrzymano się tylko na czas bardzo krótki w celu zaopatrzenia się w węgiel, co uskuteczniono w ciągu jednego dnia, a następnego ranka statek skierował się na południe celem dostania się do kanału Mozambickiego. Nie była to pierwsza podróż morska Joego, niebawem przywykł do życia na pokładzie i wszyscy go też polubili z powodu jego szczerości i dobrego humoru. Odblask sławy jego pana padał i na niego, gdy mówił, słuchano go uważnie, jakby wyroczni.

Podczas gdy doktór nauczał w kajucie oficerskiej, Joe królował na pokładzie. Naturalnie była głównie mowa o podróży balonem. Trudno było Joemu przekonać niedowierzających słuchaczów o możliwości przedsięwzięcia, ale gdy raz tego dokonał, szło już bardzo gładko i opowiadania jego wywierały wstrząsające wrażenie na umysły majtków. Opowiadał on swoim słuchaczom, że po tej podróży nastąpią liczne inne, że jest to tylko początek całego szeregu znakomitych wypraw.
- Wiecie, moi przyjaciele, że gdy raz się spróbuje podróżowania balonem, nie można się już obejść bez tego rodzaju komunikacyi, przy następnej wyprawie zamiast udać się z jednej strony na drugą, puścimy się prosto, wciąż się podnosząc.
- Dobrze! zatem wprost na księżyc - zauważył jeden ze zdumionych słuchaczy.
- Na księżyc? - odparł Joe; - nie, to byłaby podróż za zwyczajna! Na księżyc może się każdy dostać! a wreszcie niema tam wody i należałoby zabierać znaczne zapasy... jak również parę butelek powietrza, potrzebnego do oddychania.
- Czy można tam dostać dżynu? - zapytał jeden z majtków, lubiący wielce ten napój.
- Nie, mój kochany! Nie chodzi nam o księżyc, lecz chcemy krążyć wśród gwiazd, wśród wspaniałych planet, o których mój pan tak często ze mną rozprawiał. Rozpoczniemy naszą wędrówkę od złożenia wizyty Saturnowi.
- Temu, którego otacza taki pierścień? - zapytał gospodarz statku.
- Tak, pierścień ślubny, tylko nie wiadomo, co się stało z jego małżonką.
- Więc tak wysoko się wzniesiecie? - zauważył zdziwiony chłopiec okrętowy. Pan wasz widocznie jest dyabłem wcielonym?
- Dyabłem? nie, jest on za dobry.
- Więc na Saturna? - zapytał jeden z niecierpliwych słuchaczów.
- Tak na Saturna, naturalnie, później odwiedzimy Jowisza; komiczny to kraj, w którym dnie mają tylko 91/2 godziny, bardzo to wygodne dla próżniaków; gdzie rok np. trwa 12 lat, co znowu jest bardzo korzystne dla ludzi którym przeznaczono żyć tylko pół roku. Przedłuża to nieco ich istnienie.
- 12 lat - powtórzył zdumiony chłopiec okrętowy.
- Tak, mój mały, gdybyś się tam urodził, byłbyś niemowlęciem jeszcze, a ten tam stary 50-letni chłopczykiem 4-letnim.
- To niedouwierzenia - zawołali wszyscy słuchacze.
- Istotna prawda - zapewniał gorąco Joe.
- Ale jeżeli pozostaniecie na jednem miejscu, nic ze świata nie zobaczycie, niczego się nie nauczycie, mało różnić się będziecie od świnek morskich. Chodźcie na Jowisza, zobaczycie najrozmaitsze cuda; ale trzeba tam zachowywać się przyzwoicie, gdyż posiada on groźną straż przyboczną!
Śmiano się, ale w części wierzono jego słowom; mówił potem o Neptunie, który gościnnie przyjmuje żeglarzy, o Marsie, gdzie zbiegają się wojska wszelkiej broni, co wcale nie jest przyjemnem. Co się tyczy Merkurego, to świat tam haniebny, sami złodzieje i kupcy, którzy są tak do siebie podobni, że ich rozróżnić nie można; wreszcie opisywał Wenus w najpiękniejszych wyrazach.
- A gdy powrócimy z tej wyprawy - mówił Joe - udekorują nas gwiazdą południowego krzyża, który tam u góry świeci.
- I sprawiedliwie nań zasłużycie - odpowiedzieli majtkowie.
Tak mijały wśród ożywionej rozmowy długie godziny na pokładzie, podczas gdy w kajutach oficerskich trwały w dalszym ciągu pouczające wykłady doktora.
Pewnego dnia rozprawiano o kierowaniu balonem i słuchacze usilnie prosili Fergussona, aby wyjawił w tym względzie swoje zdanie.
- Mniemam - powiedział - że się nie uda wynaleść sposobu kierowania balonem. Znam wszelkie w tym zakresie próbowane i projektowane systemy, ale żaden nie został uwieńczony rezultatem, przytem wszystkie są niewykonalne. Pojmujecie panowie, że zajmuję się tą sprawą bardzo gorliwie, ponieważ jest ona nader ważną dla mnie, ale środkami dostarczanymi dotąd przez mechanikę, rozwiązać jej nie mogłem.
Trzebaby wynaleść poruszającą siłę o niewątpliwej mocy i niemożliwej lekkości i pomimo to nie będzie można walczyć z silnymi prądami powietrznymi. Dotąd wreszcie więcej zajmowano się kierowaniem łodzią niż balonem i na tem właśnie polega błąd.
- Przecież istnieje uderzające podobieństwo - odezwano się - pomiędzy balonem a okrętem, a tym ostatnim można kierować dowolnie.
- Muszę temu zaprzeczyć - odpowiedział doktór. Powietrze jest nieskończenie mniej gęste niż woda, w której okręt zanurza się tylko do połowy, podczas gdy balon w całości unosi się w atmosferze i w stosunku do otaczającej go ciężkości pozostaje nieruchomym.
- Jesteś zatem pan zdania, że aeronautyka już wypowiedziała swoje ostatnie słowo?
- Stanowczo nie! - Jeżeli nie można kierować balonem, to trzeba wynaleść coś, coby go utrzymywało w korzystnych dlań prądach atmosferycznych. W miarę jak się podnosimy, stają się one więcej jednostajnymi i postępują potem stale w jednym kierunku; nie stawiają im już przeszkód góry i doliny, które pokrywają powierzchnię kuli ziemskiej, a te, jak wiadomo, są główną przyczyną zmian wiatrów i jego nierównomiernej siły. Jeżeli jednak te strefy raz oznaczone będą, to pozostaje tylko balon poddać odpowiedniemu prądowi.
- Ale wówczas - wtrącił kapitan statku - będzie trzeba wznosić się lub opadać, ażeby właściwą strefę osiągnąć. Na tem polega kochany doktorze główna przeszkoda.
- A to dlaczego, kochany panie Pennet?
- Bo byłaby to przeszkoda dla dalekich podróży, ale nie dla spacerów powietrznych.
- Dlaczego?
- Ponieważ balon podnosi się tylko wtedy, jeżeli się wyrzuca balast, a spada ze stratą gazu i że przy tym sposobie zapasy balastu i gazu bardzo prędko by się wyczerpały.
- Kochany Pennecie, to jedyna trudność, którą nauka winna starać się usunąć. Nie chodzi tu o kierowanie balonem, lecz poruszenie go z góry na dół bez utraty gazu.
- Masz pan słuszność, kochany doktorze, ale ta trudność nie została jeszcze usuniętą, środki odpowiednie nie wynalezione.
- Przepraszam, wynalezione.
- Przez kogo?
- Przezemnie.
- Przez pana?
- Zechciej pan zrozumieć, że, gdybym ich nie wynalazł, nie mógłbym nawet pomyśleć o tem, aby przejechać Afrykę balonem; w ciągu 24 godzin skończyłaby się moja podróż.
- Dlaczegóż pan o tem przedtem nie wspominałeś?
- Bo nie zależało mi na tem, aby publicznie mówiono o moim wynalazku, uważałem to wreszcie za zbyteczne.
- A teraz, kochany Fergussonie, czy wyjawisz nam swoją tajemnicę?
- Tak, moi panowie, środek jest bardzo prosty.
Ciekawość słuchaczów była do najwyższego stopnia podrażnioną, gdy doktór ze zwykłym swym spokojem zaczął opowiadać.


Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

1


w Foto
5 Tygodniowa Podróż Balonem nad Afryką
WARTO ZOBACZYĆ

Hurgada: nurkowanie
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Swedseayak 5: Północna część archipelagu
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl