HAWAJE
18:56
CHICAGO
22:56
SANTIAGO
01:56
DUBLIN
04:56
KRAKÓW
05:56
BANGKOK
11:56
MELBOURNE
15:56
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 5 Tygodniowa Podróż Balonem nad Afryką » 5TPBnA; Rozdział IV
5TPBnA; Rozdział IV

Juliusz Verne


Linia powietrzna nie była przez doktora Fergussona wybraną przypadkowo. Czynił on długotrwałe studya nad punktem, z którego powinien się był wznieść i po długiej rozwadze wybrał Zanzibar, miejscowość położoną na wschodniem wybrzeżu Afryki pod 6° południowej szerokości, t.j. około 430 mil geograficznych na południe od równika. Stąd również wyszła ostatnia ekspedycya, wysłana dla odkrycia źródeł Nilu.

Fergusson zajmował się gorliwie przygotowaniami do podróży i pod jego osobistym kierunkiem był budowany balon, którego przeznaczenie zachowywał w tajemnicy. Pracował również gorliwie nad przyswojeniem sobie języka arabskiego i różnych narzeczy i wkrótce uczynił w tym względzie znaczne postępy.

Dick Kennedy przez cały ten czas go nie opuszczał, jak gdyby obawiał się, iż mu się cichaczem wymknie w przestworza. Starał się także perswazyą odwieść przyjaciela od jego niebezpiecznych zamiarów, udawał się nawet do czułych próśb i zaklęć, ale doktór był niewzruszony.

Biedny Szkot godzien był politowania, dreszcze go przejmowały, gdy wznosił oczy na horyzont. Podczas snu uczuwał jakieś zawrotne kołysania i każdej nocy zdawało mu się, że spada z niezmierzonej wysokości.

Musimy jeszcze dodać, że w tym czasie wyleciał kilka razy z łóżka i pierwszą jego czynnością następnego ranka było pokazanie Fergussonowi siniaków, których się nabawił.
- Patrz, uważaj, taki siniak po upadku z trzech stóp wysokości, teraz proszę cię rozważ, gdyby...
Ponure te przypuszczenia nie robiły żadnego na doktorze wrażenia.
- Nie spadniemy! - odpowiadał stanowczo.
- Jednak to możliwe!
- Powtarzam, że nie spadniemy!

Na tak stanowcze oświadczenie Dick nic nie odpowiedział. Najwięcej go jednak niepokoiło nadużywanie przez Fergussona w rozmowie liczby mnogiej. Mówił on: Będziemy gotowi tego a tego dnia... Wyruszymy w drogę... Stąd wzniesiemy się... i t.d. Nie wyrażał się też inaczej, jak nasz balon, nasz statek, nasze wyprawy odkrywcze, nasze przygotowania, nasze wzloty. Na tę liczbę mnogą, skóra cierpła na biednym Szkocie, pomimo, iż był stanowczo zdecydowanym, nie brać udziału w podróży. Nie mógł się jednak sprzeciwić przyjacielowi i dodajmy, iż sprowadził z Edynburgu odzież odpowiednią do podróży.

Pewnego dnia oznajmił doktorowi, iż przy nadzwyczajnie sprzyjających warunkach szanse udania się wyprawy gotów przyjąć jako jedną na tysiąc, przytoczył jednak zaraz, chcąc usunąć podróż w daleką przyszłość, całą litanię różnych niebezpieczeństw.

Zastanawiał się nad tem, czy ekspedycya jest pożyteczną, czy odkrycie źródeł Nilu jest w samej rzeczy konieczne?...Czy można będzie powiedzieć, że pracowało się dla szczęścia ludzkości?... Czy plemiona Afryki, obdarzone cywilizacyą, będą przez to szczęśliwsze?... Czy wogóle ma się pewność, że cywilizacya stoi tam na niższym stopniu, niż w Europie? Czy nie wartoby wyprawy jeszcze odłożyć? Prawdopodobnie w przyszłości będą odkryte praktyczniejsze i mniej życiu grożące sposoby podróżowania po Afryce. Kto wie, może to już nastąpi po upływie miesiąca lub pół roku: po roku jednak ręczyć można za to, że pewien odkrywca wpadnie na tę myśl szczęśliwą...

Uwagi te wywołały niespodziewany skutek, doktór zniecierpliwił się.
- Czy naprawdę Dicku, ty fałszywy przyjacielu, pragnąłbyś aby chwała ta przypadła w udziale komu innemu? Czy mam zadać kłam całej mojej przeszłości? Przestraszyć się trudności, będących do zwalczenia? Podłem zwlekaniem wynagrodzić rząd angielski i Towarzystwo Geograficzne za to, co dla mnie uczyniły?
- Ależ... - zaczął na nowo Kennedy.
- Ależ - odpowiedział doktór - czy ty nie wiesz, że podróż moja już natrafia na współzawodnictwo? Już inni odkrywcy gotują się do wyprawy do środkowej Afryki!
Kennedy milczał.


Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

1


w Foto
5 Tygodniowa Podróż Balonem nad Afryką
WARTO ZOBACZYĆ

Egipt: rafa koralowa II
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Autostopem w świat
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl