HAWAJE
10:35
CHICAGO
14:35
SANTIAGO
17:35
DUBLIN
20:35
KRAKÓW
21:35
BANGKOK
03:35
MELBOURNE
07:35
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Dzieci kapitana Granta » DkG 40; Kopalnie Góry Aleksandra
DkG 40; Kopalnie Góry Aleksandra

Juliusz Verne


Zwiedziwszy główne kopalnie i zbadawszy grunt, złożony z kwarcu, szystu glinianego i piasku, podróżni zbliżyli się do banku. Był to obszerny budynek, na którego szczycie powiewała flaga narodowa. Lord Glenarvan doznał uprzejmego przyjęcia ze strony głównego inspektora zakładów. Tam to przedsiębiorcy za pokwitowaniem składają złoto, wydobyte z łona ziemi. Minęły już te czasy, kiedy pierwszych górników wyzyskiwali kupcy kolonji, nabywając od nich po pięćdziesiąt trzy szylingi uncję złota, a odprzedając ją w Melbourne po sześćdziesiąt pięć. Wprawdzie kupiec ryzykował wiele, bo nie zawsze eskorta nawet zdołała doprowadzić transport do miejsca przeznaczenia, wobec rozbójników i rabunków, praktykujących się na wszystkich drogach.

Pokazano gościom ciekawe i rzadkie bryłki złota, a inspektor udzielił im zajmujących szczegółów o różnych sposobach wydobywa nią tego kruszcu. Znajduje się on zwykle pod dwoma postaciami: albo jako złoto rodzime, albo też jak złoto w rudzie. Jako minerał bywa ono pomieszane z ziemiami napływowemi, lub też zawarte w rudzie kwarcowej. Sposób wydobywania go musi zastosowany być do natury gruntu; kopie się je na powierzchni, lub też w głębi ziemi. Złoto rodzime spoczywa w głębi potoków, w dolinach i wąwozach, ułożone odpowiednio od miąższości; najprzód ziarnka, potem blaszki, a nareszcie płatki. Złoto w rudzie, która uległa rozkładowi wskutek wpływów atmosferycznych, skupione jest w miejscach, które górnicy nazywają „kieszeniami”, i nieraz się zdarza, iż jedna taka „kieszeń” od razu zbogaca szczęśliwego poszukiwacza. W kopalniach góry Aleksandra złoto znajduje się głównie w warstwach gliniastych i w przerwach między skałami łupku. Tam to jest główne gniazdo brył złota i niejeden już górnik zdobył tam fortunę ogromną.

Goście, obejrzawszy różne okazy złota, zwiedzili muzeum mineralogiczne banku. Widzieli poklasyfikowane i ponazywane wszystkie minerały, z jakich się składa grunt australijski. Złoto nie jest jedynem jego bogactwem i bez przesady można by Australję nazwać obszerną skrzynią, w której natura złożyła cenne swe klejnoty. W szafach poukładane błyszczały topazy białe, współzawodniczące z topazami brazylijskiemi - granaty, rubiny, gatunek ślicznej zielonej krzemionki, rubiny bladawe, rubiny spinele szkarłatne i ich odmiana różowa nadzwyczajnej piękności; szafiry jasno i ciemno- błękitne, równie rzadkie i poszukiwane, jak szafiry tybetańskie i malabarskie, wreszcie mały krysztalik diamentu, znaleziony na brzegach rzeki Turon. Niczego nie brakło w tej świetnej kolekcji drogich kamieni, a po złoto do oprawienia ich niedaleko trzeba było chodzić, gdyby kto chciał mieć je zupełnie do ubrania gotowe.

Podziękowawszy inspektorowi za jego uprzejmość, wrócono jeszcze do placerów. Paganel, jakkolwiek nie troszczył się o dobra doczesne, na każdym jednak kroku zagłębiał wzrok badawczy w ten grunt tak bogaty. Nie mógł się powstrzymać od tego, pomimo ciągłych żartów swych towarzyszy. Co chwila schylał się, podnosił kamyczek, kawałek rudy, odłamek kwarcu i oglądał je uważnie, a potem odrzucał na bok ze wzgardą.
- Kochany Paganelu - pytał major z uśmiechem - czy ci co zginęło?
- Zapewne - odparł Paganel - zawsze się traci to, czego się nie znalazło w tej krainie złota i drogich kamieni. Sam nie wiem dlaczego, ale radbym stąd wynieść jaką bryłkę, ważącą kilka uncyj, albo i ze dwadzieścia funtów, nie więcej.
- I cóżbyś z nią zrobił, mój zacny przyjacielu? - pytał ciekawie Glenarvan.
- Och, wiedziałbym co zrobić - odpowiedział Paganel. - Ofiarowałbym ją memu krajowi. Złożyłbym ją w Banku Francuskim...
- Któryby ją przyjął?
- Zapewne, za pokwitowaniem w formie obligacyj kolejowych.

Winszowano Paganelowi dowcipnego sposobu ofiarowania bryłki złota „swemu krajowi” - a lady Helena życzyła mu z duszy, aby znalazł największą w świecie bryłę złota rodzimego.

Tak żartując, podróżni przebiegli większą część gruntów eksploatowanych. Wszędzie robota odbywała się regularnie, mechanicznie, ale bez ożywienia. Po dwugodzinnej przechadzce, Paganel natrafił na oberżę bardzo porządną, gdzie zaproponował wypoczynek aż do nadejścia wozu. Lady Helena przystała na to, a ponieważ wypadało zażądać czegoś w oberży, Paganel prosił o podanie jakiego trunku krajowego. Podano dla każdej osoby jeden „nobler”, czyli po prostu grog, ale grog odwrotnie przygotowany, bo zamiast kieliszka wódki do dużej szklanki wody, nalewają tu kieliszek wody do ogromnej szklanicy wódki, słodzą to i piją. Było to trochę zanadto po australijsku i z wielkiem zdziwieniem oberżystki nobler, ochrzczony sporą karafką wody, zmienił się na grog wielkobrytański.

Rozmawiano następnie o kopalniach i górnikach, jako o rzeczy świeżo w pamięci wszystkich będącej. Paganel, bardzo zadowolony ze wszystkiego, co widział, oświadczył jednak, że musiało to być o wiele ciekawsze dawniej, w pierwszych latach eksploatacji góry Aleksandra.
- Ziemia - mówił on - była wtedy na wskroś przeszyta dziurami i zalana legjonami mrówek pracownic, ale jakich mrówek! Wszyscy emigranci byli roznamiętnieni, ale nieoględni na jutro. Złotko płynęło jak szalone: przepijano je lub przegrywano, a ta oberża, w której się znajdujemy, była „piekłem”, jak mówiono naówczas. Za każdem prawie rzuceniem kostki z jednej strony, następowało z drugiej uderzenie nożem. Policja nic poradzić nie mogła i nieraz gubernator kolonji musiał wyruszać z wojskiem regularnem przeciw tej zgrai zbuntowanych górników. Jednakże zdołał ich uspokoić; na każdego eksploatującego nałożył podatek konsensowy, który wybierał nie bez trudności. Pomimo to nieporządki były tu daleko mniejsze, niż w Kalifornji.
- Więc każdy, kto chce, może być górnikiem? - zapytała lady Helena.
- Tak jest, pani. Nie trzeba na to posiadać stopnia uniwersyteckiego. Dość jest mieć silne ręce. Awanturnicy, gnani nędzą, przybywali do kopalń przeważnie bez grosza, bogatsi z rydlem, ubożsi z nożem, a każdy z wściekłością i gorączką zysku. Ciekawy był zaiste widok tych ziem złotodajnych! Grunt pokryty był namiotami, chatkami, lepiankami, barakami z ziemi, desek lub chrustu, w pośród których panował namiot gubernatora, ozdobiony flagą brytyjską i namioty jego agentów z grubego płótna niebieskiego, a dalej budy wekslarzy, handlarzy złota, oraz przemysłowców, frymarczących w najrozmaitszy sposób i spekulujących na to nagromadzenie bogactw i nędzy. Ci ostatni bogacili się na pewno. Trzeba było widzieć tych kopaczów z długiemi brodami, w czerwonych wełnianych koszulach, żyjących w błocie i wodzie. Powietrze napełniał bezustanny stuk rydlów i wyziewy smrodliwe, pochodzące ze szkieletów zwierząt gnijących na gruncie. Kurzawa dusząca, jakby mgłą obwijała tych nieszczęśliwych, dostarczając śmierci kontyngens niemały; w klimacie mniej zdrowym tyfus zdziesiątkowałby niezawodnie to ogromne zbiorowisko ludzkie. I gdybyż to choć powiodło się wszystkim tym awanturnikom! Ale przeciwnie; śmiało liczyć można, że na jednego zbogaconego górnika stu, dwustu nawet może umarło z nędzy i rozpaczy.
- Czy mógłbyś nam powiedzieć, Paganelu - zapytał lord Glenarvan - jak postępowano przy wydobywaniu złota?
- Nic prostszego - odpowiedział geograf. - Pierwsi poszukiwacze wydobywali złoto z piasku, jak to jeszcze dotąd praktykuje się w niektórych częściach gór Seweńskich we Francji. Dziś kopanje postępują inaczej: idą wprost do źródła samego, do żyły dającej blaszki, płatki i bryłki. Tamci poprzestawali na myciu pia złotego. Kopali ziemię, wybierali warstwy, jak im się zdawało, produkcyjne, i zlewali je wodą dla oddzielenia drogiego kruszcu. My to odbywało się za pomocą narzędzia pochodzącego z Ameryki, zwanego „craddle” czyli kolebka. Była to skrzynia długości pięciu st jakby rodzaj trumny otwartej i podzielonej na dwie przegrody. W pierwszej umieszczone było rzeszoto, pod którem znajdowały inne, o drobniejszych dziurkach; druga przegroda była zwężona spodniej swej części. Kładziono piasek na rzeszoto w jednym końcu, nalewano na niego wodę i poruszano ręką, albo raczej kołysano przyrząd. Kamienie pozostawały w pierwszem rzeszocie, kruszec i piasek drobny w następnych, odpowiednio do swej wielkości, a ziemia rozpuszczona uchodziła spodem wraz z wodą. Takiej maszyny używano powszechnie.
- Ale trzeba ją było posiadać - wtrącił John Mangles.
- Kupowano ją od górników zbogaconych lub zrujnowanych stosownie do okoliczności - odpowiedział Paganel - albo zupełnie bez niej się obchodzono.
- A czemże ją zastępowano? - spytała Marja Grant.
- Miską, kochana panno Marjo, prostą miską żelazną; czyszczono ziemię, jak się czyści zboże; tylko że zamiast ziarn pszenicy zbierano niekiedy ziarnka złota. W pierwszym roku, tym sposobem i bez innych kosztów, niejeden górnik dorobił się fortuny. Widzicie kochani przyjaciele, że były to dobre czasy, chociaż para butów kosztowała sto pięćdziesiąt franków, a dziesięć szylingów płacono za szklankę limonjady! Najpierw przybywający zawsze dobrze wychodzą. Złota była wszędzie obfitość wielka na powierzchni ziemi; strumienie płynęły w łożyskach, usianych tym kruszcem; znajdowano złoto nawet na ulicach w Melbourne; do brukowania ulic używano piasku złotego. W ciągu niespełna miesiąca, bo od 26 stycznia do 24 lutego 1852 r., pod eskortą rządową przywieziono z góry Aleksandra do Melbourne złota za osiem miljonów dwieście trzydzieści osiem tysięcy siedemset pięćdziesiąt franków, co średnio wynosi sto sześćdziesiąt cztery tysiące siedemset dwadzieścia pięć franków dziennie!
- Czy też zdarzało się, że zrobiono wielkie od razu majątki? - zapytała lady Helena.
- Kilka nawet było takich wypadków.
- A wiesz o nich? - rzekł Glenarvan.
- Dlaczego nie? - odpowiedział Paganel. - W roku 18 w okręgu Ballarat, znaleziono bryłę złota, ważącą pięćset siedemdziesiąt trzy uncje; drugą w Gippsland, ważącą siedemset ośmdziesiąt dwie uncje; a w 1861 r. sztabkę, zawierającą osiemset trzydzieści cztery uncje złota. Na koniec znowu w Ballarat pewien górnik znalazł bryłę ważącą 130 funtów, co licząc po 1722 franki za funt, wyniesie dwieście dwadzieścia trzy tysiące osiemset sześćdziesiąt franków. Przyznacie państwo, że piękne to uderzenie rydla, które przynosi jedenaście tysięcy franków rocznego dochodu.
- A w jakim stosunku wzrosła produkcja złota od chwili odkrycia kopalń? - zapytał John Mangles.
- W ogromnym stosunku, kochany kapitanie; na początku tego wieku produkcja ta wynosiła czterdzieści siedem miljonów rocznie, a obecnie, wliczając w to i produkcję kopalń europejskich, azjatyckich i amerykańskich, oceniają ją na dziewięćset miljonów, czyli prawie miljard.
- Tak więc, panie Paganel - rzekł młody Robert - tu w tem miejscu, pod naszemi stopami, może się znajduje wielka ilość złota.
- Tak jest, mój chłopcze, po miljonach stąpamy; ale ponieważ depcemy miljony, przeto pogardzamy niemi.
- Australja przeto jest krajem uprzywilejowanym.
- Nie, Robercie - odpowiedział geograf. - Krainy złotodajne nie są bynajmniej uprzywilejowane; rodzi się w nich ludność próżniacza, a nigdy rasa silna i pracowita. Dowodem tego najlepszym Brazylja, Meksyk, Kalifornja, Australja. Krainami błogosławionemi nazwać można ziemie, wydające nie złoto, lecz żelazo!



Źródło: informacja własna

<< wstecz 1 2


w Foto
Dzieci kapitana Granta
WARTO ZOBACZYĆ

Tahiti: Żeglowanie po wyspach Mórz Południowych
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

KwA 3: 10`05; Przez Europę...
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl