HAWAJE
09:47
CHICAGO
13:47
SANTIAGO
16:47
DUBLIN
19:47
KRAKÓW
20:47
BANGKOK
02:47
MELBOURNE
06:47
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Felietony » Obyczaje i zwyczaje górnołużyckie (pierwsze półrocze)
Obyczaje i zwyczaje górnołużyckie (pierwsze półrocze)

Grzegorz Żak





Wielkanocna Woda

W Wielkanoc, jeszcze przed wschodem słońca, dziewczęta biorą dzbany i idą do źródła albo strumienia, aby przynieść Wielkanocną Wodę. Taka woda ma czarodziejskie właściwości – zapewnia urodę i zdrowie. Można ją pić, można się nią myć. W niektórych domach przechowuje się ją w piwnicy przez cały rok – na wszelki wypadek.

Jednak uzyskanie prawdziwie czarodziejskiej wody nie jest łatwe – otóż przynosząc ją nie wolno rzec ani jednego słowa, gdyż to sprawia, że woda traci swoje właściwości. Częstokroć droga do źródła jest daleka, a po drodze czają się tradycyjni prowokatorzy rodzaju męskiego. Tak to jest – droga cnoty zawsze ciernista a kusicieli nigdy nie brakuje. Swoją drogą to dziwne, bo nic nie mówi o tym, aby woda nie działała na mężczyzn, a nawet jeśli, to dająca urodę kobietom woda nie powinna być poddawana atakom mężczyzn. A tak się dzieje – wbrew męskim interesom, można powiedzieć. Zastanawiające.

Wielkanocna Jazda

Tu trzeba od razu zaznaczyć – chodzi o jazdę na koniach. I co ważne – zwyczaj ten jest uprawiany wspólnie przez katolików pochodzenia zarówno serbskiego jak i niemieckiego.

Wczesnego ranka w Wielkanoc odziani na czarno jeźdźcy w czarnych cylindrach spotykają się w głównych punktach miejscowości. Niosą kościelne flagi, krzyże i figury maryjne. Konie są świątecznie przystrojone w wykończone złoto i srebrno siodła. W grzywy wplecione są kolorowe wstążki i gałązki mirtu. Proboszcz błogosławi jeźdźców i procesja się rozpoczyna – trzy razy okrąża miejscowość, jeźdźcy śpiewają stare serbskie chorały. Potem wyruszają w drogę, aby ogłaszać zmartwychwstanie Jezusa.

Na Górnych Łużycach odbywa się dorocznie około dziesięć jeździeckich procesji, w których bierze udział około 1500 jeźdźców. Trasy przejazdu są tak pomyślane, aby procesje się nie spotykały – to stara, ściśle przestrzegana reguła. Procesje trwają do popołudnia, potem jeźdźcy są zapraszani do domów – to przynosi szczęście. "Ułani, ułani, malowane dzieci" – chciałoby się zaśpiewać.

Ognie Walpurgii

W nocy z 30 kwietnia na 1 maja wiedźmy zlatują się na miotłach, widłach i łopatach na sabaty. Ich zamiary są z gruntu złe, ponieważ czarownice są w zmowie z diabłem – w związku z czym ludowa mądrość nakazuje niszczyć je na każdym kroku. Ogień wydaje się być najlepszym do tego środkiem, zresztą wypróbowanym i wielokrotnie sprawdzonym od czasów wczesnego Średniowiecza.

Kilka dni przed Walpurgią zaczyna się znoszenie drewna na widoczne z daleka miejsce. Powstaje wielki stos, na który stawia się naturalnej wielkości słomianą kukłę przedstawiającą czarownicę. Stos należy chronić przed zbyt wczesnym zapaleniem – jest to dozwolone dopiero po zapadnięciu zmroku, kiedy ze wsi wyrusza pochód uzbrojonych w pochodnie mieszkańców. Pochodnie rzuca się na stos i słomiana wiedźma pada ofiarą płomieni. Potem klasycznie – tańce, śpiewy, hulanki i swawole i radość z tego, że ogień znów zniszczył zło i że definitywnie kończy się zima.

Cóż – ognie Walpurgii są świętowane podobnie jak w czasach, kiedy brakowało słomianych kukieł, a nie brak było "czarownic" z krwi i kości. Taka tradycja. Tu muszę powiedzieć, że trochę żałuję, że w Polsce nie obchodzi się tego sięgającego korzeniami pogańskich czasów święta ognia i płodności, tak jak świętuje się Walpurgię, Bealtaine w krajach celtyckich czy choćby Czarodzielnicę w Czechach i na Słowacji. Z drugiej strony, znając historię prześladowania wielu biednych starszych kobiet uznanych za czarownice z powodu znajomości ziół, czy, o zgrozo, z powodu posiadania kurzajki na nosie, moja dusza się buntuje. Kompromisem jest nazwanie kukły "Zimą". Szkoda tylko, że tradycja ludowa nie lubi kompromisów...

Zielonoświątkowe Śpiewanie

W wielu miejscowościach Górnych Łużyc w niedzielę lub poniedziałek Zielonych Świątek odbywa się Zielonoświątkowe Śpiewanie. Najczęściej odbywa się ono pod gołym niebem, na szczycie góry czy na skraju lasu. Chóry z poszczególnych wsi, czasem też zespoły instrumentalne wykonują stare ludowe pieśni.

W Zielonoświątkowym Śpiewaniu mieszają się dwie tradycje – łatwo zgadnąć, że chodzi o chrześcijańską i starszą pogańską. Chrześcijańska czci w ten dzień pięćdziesiąty dzień po zmartwychwstaniu Chrystusa, zstąpienie Ducha Świętego i utworzenie Kościoła. Pogańska ma bardziej prozaiczne acz bardzo naturalne przyczyny – jest chęcią uczczenia długo oczekiwanej wiosny.

Źródło: informacja własna

<< wstecz 1 2


w Foto
Felietony
WARTO ZOBACZYĆ

Gdańsk
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

AUS 3: Zachodnia Australia
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl