HAWAJE
22:38
CHICAGO
02:38
SANTIAGO
05:38
DUBLIN
08:38
KRAKÓW
09:38
BANGKOK
15:38
MELBOURNE
19:38
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 15 letni kapitan » 15K II - 11; Woda ognista
15K II - 11; Woda ognista

Juliusz Verne


Około godziny czwartej po południu odgłos trąb, rogów i bębnów powiadomił całe miasto, iż sam król Kassande, Muani Lunga, przybywa, ażeby zaszczycić swą obecnością wielkie handlowe święto. Towarzyszyła mu bardzo liczna świta, składająca się z kobiet, żołnierzy i niewolników. Sędziwy Alvez na czele innych kupców i handlarzy przyjął go z oznakami najwyższej czci i poważania, co się niesłychanie spodobało staremu pijakowi, z wyglądu podobnemu do małpy.

Król przybył na plac w starym palankinie, z którego wysiadał wolno, pragnąc tym dodać sobie jak najwięcej powagi. Muani Lunga miał lat około pięćdziesięciu lecz wyglądał na osiemdziesięcioletniego starca. Na głowie miał coś w rodzaju korony. Gdy wysiadł z palankinu, nad tą jego koronowaną głową rozpostarto natychmiast jakiś stary, pełen łat parasol, zaś każdy mógł wywnioskować z jego chwiejnego chodu, że wielki władca jest pijany. Niepewnie kroczącego małżonka podtrzymywała pierwsza żona króla, Moilla, czterdziestoletnia jędza podobna do czarownicy. Należy dodać, iż gdy tylko król wysiadł z palankinu, ze wszystkich stron rozległy się ogłuszające wycia i wrzaski, które zagłuszyły całkowicie huk wiwatowych wystrzałów.

Gdy król wysiadł z palankinu, a następnie usiadł na plecach jednej ze swych żon - niewolnic, stary Alvez wysunął się naprzód i ofiarował kacykowi paczkę świeżej tabaki, która w języku miejscowym nosi nazwę "uspakajającej trawy". Podarek ten był bardzo na miejscu, ponieważ Muani Lunga był nie wiedzieć czemu w fatalnym humorze.

Po krótkiej chwili odpoczynku, czarny król podniósł się i zaczął zwiedzać targowisko. "Monarsze" towarzyszyli Alvez i Negoro.
- Witaj, królu, na dorocznym jarmarku w Kassande - rzekł Alvez.
- Pić mi się chce - odpowiedział monarcha.
- Król mój i pan otrzyma, jak zawsze, należną mu część zysków - ciągnął dalej Alvez.
- Pić - odpowiedział król, głos nieco podnosząc.
- Przyjaciel mój, Negoro, który przybył na targ po długiej nieobecności, jest szczęśliwy, że cię widzi, królu.
- Pić!... - uporczywie, na nic nie zważając, ryknął majestat.
- Miodu i wina! Natychmiast - rozkazał Alvez.
- Nie, nie chcę tego - zaprotestował król - dajcie mi wody ognistej! Za każdą jej kroplę dam ci, Alvezie...
- Kroplę krwi białego człowieka... - niewinnie, niby żartem wtrącił Negoro, dając Alvezowi porozumiewawczy znak oczyma.

Słowa te rozbudziły bestialskie instynkty króla. Zamigotały jego małe oczka.
- Białego... Zabić białego człowieka? - zapytał.
- Przed twoim przybyciem jeden z najlepszych agentów twego sługi, Alveza, zabity został przez białego młodzieńca, królu - wyjaśnił Negoro.
- Tak jest - potwierdził słowa Portugalczyka Alvez - nazywał się Harris i mam nadzieję, że jego niewinna krew będzie pomszczona.
- A więc posłać tego białego królowi Massailo, tam go zjedzą na surowo.

Lecz nawet kara tak straszna nie zdawała się być dla Negora wystarczająco wielka. A zresztą Portugalczyk chciał być widzem męki swego wroga.
- Ten biały zabił tutaj, więc tutaj zginąć również powinien - zawołał z nienawiścią.
- Ależ doskonale, róbcie sobie z nim co chcecie, byle byście mi dali wody ognistej.
- Będziesz ją miał, królu - powiedział Alvez - i w dodatku mieć ją będziesz taką, którą całkowicie potwierdzi, że godna jest swej ognistej nazwy. Moja woda naprawdę będzie płonąć, królu.

Król aż zaklaskał z uciechy. Był jak w ekstazie, jeszcze nigdy nie widział płonącej wody. Jego zachwyt podzielały również i wszystkie jego żony, które i bez tego były już w siódmym niebie, ponieważ spodziewały się ujrzeć śmierć białego.

Biedny Dick! Jakiż okropny los go czekał!

Nadszedł wieczór, a następnie noc przysłoniła swym kirem całe miasto. Na nią wyczekiwał Alvez, ażeby w najlepszych warunkach zaprezentować królowi wazę płonącego ponczu. Była to idea iście afrykańska, dać królowi napój, godny jego królewskiego gardła - buchającą płomieniami gorzałkę. Program tej improwizowanej uczty miał być następujący: naprzód poncz, a później śmierć Dicka Sanda.

Alvez, słuchając rad Negora, zajął się przygotowaniami. Przede wszystkim przyniesiono ogromny kocioł miedziany, do którego wsypano najpierw kilkanaście funtów cukru, potem wlano parę butelek jakiegoś kwaśnego soku owocowego, wreszcie naczynie wypełniono po brzegi gorzałką, najgorszego zresztą gatunku.

W czasie tych przygotowań Muani Lunga stał pochylony nad kotłem, z takim wyrazem twarzy, jakby miał zamiar się do niego rzucić.
- Zapalaj! - krzyknął wreszcie drżącym głosem.

Płonąca głownia dotknęła alkoholu i momentalnie buchnęły w górę sino czerwonawe płomienie. Alvez długą warząchwią zaczął mieszać w kadzi, wrzucając w płonący płyn cynamon i turecki pieprz. Płonący alkohol rzucał upiorne światło na całą otaczającą kocioł dziką zgraję.

Podniecony wonią palącego się spirytusu Muani Lunga wyrwał w pewnej chwili warząchew z rąk Alveza, zaczerpnął nią trunku, a następnie podniósł do ust.

Gdy to uczynił, z jego piersi wydarł się przejmujący ryk, żelazna łyżka wypadła mu z ręki, zaś on sam stanął w płomieniach. I płonął jak bańka z naftą. Na ten widok wierni ministrowie rzucili się na ratunek swemu monarsze, lecz nic już nie mogli zrobić. Alvez i Negoro stali bezsilni, nie wiedząc jak postąpić. Kobiety zaczęły uciekać z krzykiem, powstało ogólne zamieszanie.

Król tarzał się po ziemi w najokropniejszych męczarniach i skonał po upływie kilku minut.



Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

1


w Foto
15 letni kapitan
WARTO ZOBACZYĆ

USA: LA - Miasto Aniołów
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

ANNO 3: Roraima
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl