HAWAJE
05:44
CHICAGO
09:44
SANTIAGO
12:44
DUBLIN
15:44
KRAKÓW
16:44
BANGKOK
22:44
MELBOURNE
02:44
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 15 letni kapitan » 15K II - 6; Dzwon dla nurków
15K II - 6; Dzwon dla nurków

Juliusz Verne


Po rozmowie z panią Weldon biedny chłopiec rozpłakał się gorzko. Nie były to jednak łzy bezsilności, bólu, rezygnacji - lecz łzy niemocy. Spędził bezsenną noc, z niecierpliwością oczekując świtu.

Dzień nie nadchodził jednak, najmniejszy odbłysk światła nie wnikał przez otwór u podstawy stożka. Odgłos grzmotów głuszony grubością ścian dowodził, że burza nie ucichła. Dick uważnie przysłuchiwał się odgłosom spadającej ulewy i zauważył, że deszcz nie spada już teraz na grunt spalony, że nie bębni o ziemię, lecz pluszcze, co dowodziło, że równina uległa zalaniu, że stoi już na niej wszędzie woda.

Okoliczność ta zaniepokoiła go nie na żarty. Przez wybity otwór potop mógł się dostać do wnętrza mrowiska, należało więc zasklepić wejście. Dick rozmiękłą gliną zalepił wybitą przez Herkulesa dziurę, pozostawiając u góry wystarczająco wielką szczelinę, by przez nią napływać mogło świeże powietrze.

Po wykonaniu tej pracy, która odebrała mu resztki sił, chłopiec postanowił, że zaśnie na dwie choćby godziny. Przez przezorność jednak położył się przy samym otworze i zapadł w głęboki sen. Obudziło go uczucie dotkliwego zimna. Zerwał się prędko i ujrzał z przerażeniem, że woda zalewała mrowisko i to z taką szybkością, iż dochodziła już do wyższego piętra, to znaczy do komórek, które zajmowali Murzyni. Obudził ich natychmiast, powiadamiając o nowym niebezpieczeństwie. Herkules zapalił natychmiast małą lampkę podróżną i przy jej świetle zaczął badać stan ich schronienia.
- Woda już się nie podnosi, kapitanie, lecz stoi w miejscu - powiedział po chwili - niebezpieczeństwo już nam nie grozi.
- Nie grozi nam jeszcze... - odpowiedział Dick - niewielka to pociecha! A gdy woda znów zacznie przybierać?
- To zalepimy otwór, a wtedy nic nas przybierająca woda obchodzić nie będzie - odezwał się Akteon.
- Wtedy znaleźlibyśmy się jakby w dzwonie dla nurków. Nie potonęlibyśmy, lecz za to się podusili - odpowiedział Dick.
- A to w jaki sposób?
- Z powodu braku powietrza. W dzwonie dla nurków bowiem powietrze jest odnawiane bezustannie przy pomocy pomp, dzięki czemu nurkowie swobodnie mogą oddychać; my natomiast tutaj bylibyśmy zupełnie odcięci od dopływu świeżego powietrza.
- Co więc mamy robić? - zapytał Tom.
- Wybijemy otwór w samym szczycie stożka, a następnie naradzimy się nad tym, co powinniśmy uczynić.

Herkules udał się na najwyższe piętro i toporem bardzo szybko wyrąbał otwór dość duży, by - się przezeń mógł przedostać człowiek.

Słońce właśnie wschodziło.

Wydźwignięty przez Herkulesa Dick Sand wychylił się przez otwór u szczytu termitiery. Lecz w tej chwili stało się coś okropnego. Zaledwie Dick znalazł się na wierzchołku kopca, gdy usłyszał świst licznych strzał. Przerażony, cofnął się szybko, lecz zdążył w tej krótkiej chwili ogarnąć wzrokiem sytuację. Cała równina zalana była wodą i zmieniła się w jedno wielkie jezioro. Jedyną wyspę na rozległej przestrzeni wody, stanowił szczyt góry, zauważonej już przez Dicka wczoraj, na którym rosło parę drzew. U stóp ich widniały liczne namioty jakiejś dużej karawany.

Wszystko to widoczne było na dalszym planie. Mrowisko zaś otaczało kilkanaście łodzi, wypełnionych dobrze uzbrojonymi tubylcami. Młody wódz szybko zeskoczył z ramion Herkulesa i w krótkich słowach opowiedział, co zobaczył.

Herkules pochwycił broń, to samo uczynili pozostali jego towarzysze, lecz stary Tom ostudził ich zapał i chęć do walki.
- Nie gubcie pani Weldon i jej synka - mówił. - Bronić się chcecie? Jak? Zbyt wielka jest liczba wrogów. Walczyć będziemy godzinę, dwie, zabijemy wystrzałami kilkunastu, lecz reszta rzuci się na nas i wymorduje wszystkich, nie oszczędzając nikogo. Lepiej się poddać.

Ten głos rozsądku zwyciężył i nieszczęśliwi rozbitkowie dobrowolnie oddali się w niewolę. Krajowcy wtargnęli do mrowiska, wyciągnęli z niego siłą panią Weldon wraz z synkiem, a następnie i wszystkich pozostałych. Nieszczęśnicy nie mogli zamienić ze sobą nawet kilku słów pożegnania, gdyż natychmiast brutalnie ich rozłączono.

Na pierwszej łodzi odpłynęli: pani Weldon, Janek i kuzyn Benedykt. Do drugiej wtłoczono razem Dicka i Murzynów i powieziono ich w przeciwległym kierunku niż pierwszą grupę jeńców. Widać było, że napad był zaplanowany i że atakujący oddział działał według z góry wydanych rozkazów.

Po pewnym czasie łódź wioząca Dicka przybiła do brzegu. W tejże chwili Herkules, korzystając z zamieszania, wyrwał karabin z rąk jednego z żołnierzy i pierwszy wyskoczył na brzeg, a następnie, waląc kolbą sztucera jak maczugą, zniknął w pobliskim lesie, ścigany gradem kul, które jednak go nie dosięgły.

Po tej utarczce, skończonej niepowodzeniem napastników, wysadzono Dicka, wraz z resztą towarzyszy, na brzeg po uprzednim skrępowaniu ich rąk. Z ludzi wolnych stali się niewolnikami.


Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

1


w Foto
15 letni kapitan
WARTO ZOBACZYĆ

Karaiby: Wyspy Zawietrzne
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Za Bramą Słońca/Boliwia`07
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl