HAWAJE
00:24
CHICAGO
04:24
SANTIAGO
07:24
DUBLIN
10:24
KRAKÓW
11:24
BANGKOK
17:24
MELBOURNE
21:24
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » 15 letni kapitan » 15K I-11; Huragan
15K I-11; Huragan

Juliusz Verne


Głośny krzyk starego Murzyna nie pozwolił Dickowi na dokończenie zdania. W jego głosie brzmiał taki przestrach i żal, że młody kapitan pędem pobiegł ku niemu.
- Co się stało. Tomie? - zapytał drżącym głosem.
- Ach, kapitanie! Log, log!... Lina się urwała... - zaledwie był zdolny wybełkotać przerażony Murzyn.
- Co? - zawołał Dick rozpaczliwie. - A więc i log straciliśmy bezpowrotnie?
Tom pokazał koniec liny, która pozostała w jego ręku. Chmurnie marszcząc brwi, Dick zaczął oglądać ów oberwany koniec sznura. Miał pewność, że lina była nowa i bardzo mocna, gdyż specjalnie do tych celów była przygotowana. A jednak się zerwała i to w dodatku na samym początku? Zaczął się jej pilnie przyglądać i wtedy doszedł do wniosku, że sznur został rozmyślnie przecięty, a nie przetarty.
Fakt ten przypomniał Dickowi nieszczęście, które się zdarzyło z kompasem, w kajucie kapitana. Czyżby i tamten wypadek był spowodowany zbrodniczą ręką? Biedny chłopiec, przygnębiony opuścił głowę. Niczego nie rozumiał, niczego nie pojmował. Odtąd Dick nie miał już możliwości obliczania szybkości, z jaką płynął statek i nie posiadał żadnego innego instrumentu oprócz busoli. Biedak nie wiedział, że i ten ostatni przyrząd dawno już ta sama zbrodnicza ręka uszkodziła w ten sposób, że strzałka kompasu fałszywie wskazywała kierunek, co sprawiało, że "Pilgrim" nie zmierzał do Ameryki, lecz płynął daleko od niej, równolegle do jej brzegów.
Nazajutrz barometr spadł do tego stopnia nagle i gwałtownie, że szybkie
nadejście burzy było niewątpliwe. Mógł to być jeden z tych przerażających huraganów, jakie aż nazbyt często zdarzają się na tym oceanie, przez ironię chyba nazywanym "Spokojnym".
By uniknąć zagłady, należało jak najszybciej usunąć resztę żagli, a nawet pospuszczać wszystkie reje. Momentalnie, ryzykując w każdej chwili upadek do morza, Dick, bez niczyjej pomocy, wdrapał się na reje i pozwijał żagle.
Po ciężkich zmaganiach udało mu się wykonać całą pracę, to znaczy zwinąć żagiel bocianiego gniazda oraz przedni, pozostawiając jedynie żagiel trójkątny i jeszcze jeden, pomocniczy.
Mimo to, "Pilgrim" posuwał się z zawrotną szybkością, do tego stopnia wielka była siła wiatru. Dzięki swej doskonałej budowie, bryg był posłuszny naciskom steru i Dick miał pełną możliwość kierowania nim, zależnie od kierunku już ścierających się fal, które czasami wznosiły statek do wysokości najwyższych kościołów, to znów pogrążały go w niezgłębione, zdawało się z pozoru, przepaści.
W nocy barometr spadł jeszcze bardziej i Dick już się rzucił, by zwinąć wszystkie żagle, gdy gwałtowne uderzenie wiatru porwało je w strzępy.
Tym ostatnim zdarzeniem Dick przeraził się już ostatecznie. Przecież ląd mógł być blisko! W każdej więc chwili teraz mogli wpaść na podwodne skały, w które, jak wiedział, obfitują wybrzeża Chile i Peru.
By zapobiec groźnemu niebezpieczeństwu, Dick oddał ster Tomowi, sam zaś udał się na przód okrętu i przez lunetę począł badać fale, czy nie dojrzy na nich dużej ilości pian, które są zawsze zwiastunem podwodnych raf.
W tej samej chwili ukazał się na pomoście Negoro niosąc ranny posiłek składający się, jak zazwyczaj, z herbaty i sucharów. Gdy już porozdzielał pomiędzy wszystkich należne porcje, przystanął na moment na przedzie statku, gdzie nie było już w tej chwili Dicka, gdyż ten udał się właśnie na śniadanie do kajuty pani Weldon, i zaczął bystrym wzrokiem wpatrywać się w dal.
W pewnej chwili wyciągnął rękę w stronę północy, w mgłach której majaczyły jakby kontury skał, czy też gór dalekich...
Nikt jednak nie dojrzał tej wyciągniętej ręki Negora, nikt nie zwrócił uwagi na jego triumfujący uśmiech. Nikt się nie dowiedział, co dojrzał Portugalczyk w oddali i co go tak bardzo ucieszyło.


Źródło: Wyd. I Internetowe, tł. NN
Tekst powieści pochodzi z pierwszego polskiego wydania książkowego (1873 r.)
bazującego na przedruku z wydania gazetowego jaki publikowany był w odcinkach
w "Gazecie Polskiej" już w 1863 r.

<< wstecz 1 2


w Foto
15 letni kapitan
WARTO ZOBACZYĆ

USA: Narty w Kolorado
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

WW 12; Dzień tarantuli
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl